Urlop dla mózgu

Przez ostatnie dwa i pół tygodnia moja głowa funkcjonuje w trybie wyczynowym; po zakończeniu roku szkolnego pojechałam na szkolenie związane z nowym sylabusem, a od tej pory próbuję ułożyć optymalny program nauczania, skacząc przez kraje, gatunki, media i epoki, i jakoś budując sensowną, harmonijną całość. W piątek dotarło do mnie, jak bardzo jestem zmęczona; w sobotę  że tym, co wprawia mój mózg w niekontrolowany dygot, jest między innymi internet, który dostarcza mi informacji, i że muszę go odciąć, co zrobiłam. 

Muszę przestać odrabiać lekcje, żeby mój biedny mózg przestał wreszcie robić gwiazdy.

W niedzielę mówiłam rzadko i głównie monosylabami. Dziś w ramach resetu obejrzałam „Magic Mike” (którego fabułę można spisać na strzępie chusteczki higienicznej), i pojechałam na rowerze w miejsce, które ma klimat tajemniczego amerykańskiego przedmieścia, i niesamowicie mnie relaksuje. (To miejsce przyciąga też nastolatków; widziałam długowłosą dziewczynę wyczyniającą sztuczki na longboardzie, uprawiającego jogging chłopaka, który na mój widok  odwrócił się i zaczął biec w przeciwnym kierunku, i dziewczynę, która na ławeczce czytała książkę z kultowej serii Prozy Iberoamerykańskiej Wydawnictwa Literackiego.)

Co za tym idzie? Odcięcie się od rozmów o szkole i koniec zastanawiania się, którego działacza społecznego wziąć na tapetę; ostre ograniczenie korzystania z internetu; odłożenie na jakiś czas rzeczy, które pobudzają mnie intelektualnie czy wymagają syntezy. Dla bloga może to oznaczać tyle, że wakacyjne posty będą mniej rozbudowane/ syntetyzujące niż te, które ukazywały się w poprzednim roku, lub że zrobię sobie krótką przerwę. Muszę odetchnąć.

Następny post zapewne pojawi się w czwartek, jak zwykle.


P.S. Mimo wszystko bardzo polecam „Rób, co należy / Do the Right Thing” z 1989 roku – film, na który Obamowie poszli na pierwszą randkę.

Komentarze

Popularne posty