Odelżenie
Mam potrzebę pozbycia się rzeczy. Dziesięć (już dziesięć!) lat temu zrobiłam sprzątanie metodą Marie Kondo, i była to wspaniała sprawa, ale mam wrażenie, że trochę – obiektywnie pewnie nie za bardzo, subiektywnie owszem – obrosłam rzeczami, które nie dają mi frajdy. Mam za dużo: ubrań – ostatnio zrobiłam analizę kolorystyczną i okazało się, że powinnam nosić kolory nieba i morza; czas zamienić część ubrań na takie w bardziej korzystnych dla mnie kolorach; herbat (sporo kupowałam i dostawałam); kosmetyków kolorowych (tu niewiele, ale muszą odejść); nieprzeczytanych książek czekających na swoją kolej na półkach; butów, które już nieprzesadnie lubię; notesów; atramentów; perfum; świec zapachowych; torebek. Tym razem „sprzątanie” zaczęłam od wykorzystania możliwości nowego planu zajęć, żeby możliwie uspokoić swój tydzień pracy. ( Moja refleksja jest taka: to przykre, że wmawia nam się, że rzeczy robione w czasie wolnym mają nas odstresować, podczas gdy prawdziwym źródłem stre...









