Jak oswoić kwiaty cięte

Oboje z mężem jesteśmy pozbawieni talentu do hodowania kwiatów doniczkowych. Ja, od najmłodszych lat, na zmianę zasuszam je i przelewam; on utrzymuje je przy życiu metodą demona Crowleya z „Dobrego omenu” Pratchetta, który przy pierwszych oznakach spadku formy któregoś z kwiatków obnosił go po mieszkaniu, mówiąc pozostałym: „Pożegnajcie się z kolegą, nie zostanie z nami długo...”

Jakieś dwa lata temu nastąpił jednak moment, kiedy stwierdziłam, że potrzebuję dawki koloru na poprawę humoru, i zaczęłam regularnie kupować kwiaty cięte. Zwykle w domu mam pojedynczą różę na biurku, przy którym pracuję, bukiecik w pokoju córki i wędrujący między sypialnią, dużym pokojem a kuchnią wazon kwiatów, na które aktualnie mam nastrój.


Oto, czego  metodą prób i błędów, dzięki rozmowom z moją kwiaciarką i czytaniu  nauczyłam się o przedłużaniu życia kwiatów ciętych:

  • Jeżeli możecie, nie kupujcie kwiatów w markecie, tylko w kwiaciarni. Po pierwsze, trwałość tych pierwszych – często źle przewożonych lub przemarzniętych – bywa rozczarowująca. Po drugie, kontakt z kimś, kto Wam doradzi i opowie o kwiatach, jest bardzo cenny. Po trzecie, jeśli Wasza kwiaciarka lubi swoją pracę, jest spora szansa, że po jakimś czasie dostrzeże, że kupujecie kwiaty „na wazon” (a nie w prezencie), i zacznie sprzedawać Wam je taniej, do samodzielnego ułożenia.  
  • Wodę w wazonie trzeba zmieniać codziennie. Wyjątek od tej reguły stanowią tulipany, którym przedłuża życie samo uzupełnianie wody, bez wylewania starej. Ważne jest pH wody – im bardziej zasadowa, tym bardziej sprzyja namnażaniu bakterii. Można używać wody destylowanej (ma niższy odczyn niż zwykła kranówka). Powinna być chłodna – w ciepłej szybciej rozwijają się bakterie, ale niektórzy polecają przepłukanie wazonu gorącą wodą przy zmianie wody.
  • Alternatywą jest używanie wody z odżywką do kwiatów, gotową lub zrobioną w domu z mieszanki octu lub soku z cytryny, wybielacza i cukru. Wtedy tylko uzupełniamy mieszankę, i wymieniamy, obcinając końcówki, kiedy woda w wazonie zacznie brzydko pachnieć – detali mieszanek nie podaję, bo dodaję je tylko wtedy, kiedy dostaję gotowe razem z kwiatami.
  • Zanim włożycie kwiaty do wazonu, usuńcie zgniecione/ połamane listki i oczyśćcie dolną część łodyg z liści. Nie chodzi nawet o to, że znacząco ułatwi to ułożenie kompozycji; liście nie będą wtedy gnić, co przedłuży życie kwiatów. Przy zmianie wody trzeba sprawdzić, czy końcówki łodyg lub pozostałości listków nie gniją, co trzy dni odcinać dwa-trzy centymetry łodyg, najlepiej pod kątem 45 stopni, jeśli macie czas. Dodatkową korzyścią jest to, że pozbawiona dolnych pączków i liści  roślina 'przekierowuje' energię na górne, widoczne pędy, i bardziej je odżywia.
  • Inne sposoby na spowolnienie nekrozy: nie zgniatać końców łodyżek; wlewać do wazonu tylko tyle wody, żeby łodygi były zanurzone na głębokość od 3 do 5 cm; nie wstawiać kwiatów do zbyt ciasnego wazonu – lepiej kilka wyjąć i ustawić osobno; na bieżąco usuwać więdnące kwiaty. 
  • Unikajcie w kompozycjach kwiatów psujących wodę i przyspieszających więdnięcie innych gatunków – wiem, że tak działają narcyzy i hiacynty, mam też wrażenie, że gerbery, ale tu nie mam pewności.
  • Róże o długich i grubych łodygach mają bardzo krótką żywotność – wyglądają bardzo efektownie, ale jeśli chcecie żeby postały, wybierajcie te drobniejsze, na niższych i cieńszych łodygach, lepiej przewodzących wodę. À propos róż: wiem, że powinny stać solo, ale naprawdę świetnie wyglądają w zestawieniu z ciemnymi liśćmi orzecha, które mają tę zaletę, że nie psują wody. 
  • Nie stawiajcie kwiatów blisko źródła ciepła – na słońcu, nad kaloryferem, koło telewizora. Na noc możecie przestawić je do chłodniejszego pomieszczenia, a w upały nawet do lodówki. I choć ładnie to wygląda, nie ustawiajcie wazonu w pobliżu miski czy talerza z jabłkami, które wydzielają gaz przyspieszający więdnięcie kwiatów.
Tu znajdziecie świetne wskazówki (po angielsku, ale bardzo przejrzyście ilustrowane), jak układać kompozycje (albo kompozycyjki) najlepiej współgrające z kształtem i rozmiarem wazonu  od szklanek do dużych wazonów podłogowych. Byłam zadziwiona tym, jak dobrze wyglądają hortensje w zupełnie, wydawałoby się, niewdzięcznym, kwadratowym wazonie, i jaki jest potencjał kuchennej szklanki (albo jeszcze lepiej  kilku). Mnie bardzo dobrze układa się kwiaty w kremowym, emaliowanym dzbanku Sockerärt z Ikei  kwiaty wyglądają w nim bezpretensjonalnie i ładnie się rozkładają dzięki linii przedłużonego stożka. 

No i na koniec: uważam, że naprawdę zasługujemy na kwiaty. Warto je dla siebie kupować dlatego, że nawet bardziej niż rośliny zielone ożywiają wnętrze, i można przy ich pomocy osiągnąć niespodziewany efekt; małe bukieciki ustawiam czasem na oknie, stole kuchennym, lub w innych nieoczywistych miejscach, żeby cieszyły oko. I oczywiście, wtedy będziemy mieć w domu takie kwiaty, jakie lubimy (albo takie, jak lubimy w ramach naszego budżetu), w kompozycji pasującej do wazonu, który mamy, z przyozdobieniem, które nas nie drażni, albo jeszcze lepiej  bez. 



Jeśli macie jakieś sprawdzone sposoby i rady, albo ciekawe patenty na układanie kwiatów, zostawcie je w komentarzach:)

Zdjęcie tytułowe: Aliona Gumeniuk, Unsplash.

Komentarze

Popularne posty