Na przedwiośniu: polecajki

Najważniejsze odkrycie ostatnich dni, coś, co niezmiernie poprawiło mój komfort psychiczny (witaj, toksyczne miejsce pracy!): Nie prowadzę z ludźmi rozmów w swojej głowie. Nie prowadzę z ludźmi rozmów w swojej głowie. Nie prowadzę z ludźmi rozmów w swojej głowie. 

***

Facefitness. Sekrety odmładzającej gimnastyki twarzy Kateriny Atamanowej. Mam za sobą kilka lat korzystania z fizjoterapii, więc język, jakim mówi autorka, nie jest dla mnie nowy - stąd po części mój pozytywny odbiór tej książki. Bardzo podoba mi się to, że pani Atamanova nie obiecuje cudów, pisze o tym, dlaczego popularne zabiegi upiększające, czy wszystko, co dotyczy samej twarzy, łącznie z masażem czy ćwiczeniami na niej skupionymi, nie rozwiąże naszych problemów na dłuższą metę - na twarz oddziałuje sposób funkcjonowania reszty naszego ciała, istniejące dysharmonie i napięcia, i bez zajęcia się nimi praca z twarzą będzie dość powierzchowna i doraźna. Autorka nie zgłębia się w szczegóły pracy z ciałem - i dobrze, od tego są fizjoterapeuci - ale podnosi świadomość czytelnika i prócz ćwiczeń dotyczących bezpośrednio twarzy udziela cennych rad dotyczących ustawienia miednicy, pracy z mięśniem poprzecznym brzucha, rozluźnienia mięśni czaszki i szyi.

Na plus kody QR zamieszczone na końcu książki prowadzące do zestawów ćwiczeń - trzymam linki w folderze w telefonie i staram się ćwiczyć w miarę regularnie.

***

"Upiecz to! Porażkoodporne przepisy na miarę każdej kuchni" Rukmini Iyer. Kupiłam skuszona recenzjami, bo chciałam zacząć jeść więcej warzyw bez zbytniego kombinowania (choć książka zawiera przepisy z wielu kategorii - w tym dania rybne, z kurczaka, warzywne, ryż i makaron, pieczone desery, ciastka i batoniki). Faktycznie, dzięki tej książce jedynym wysiłkiem, jaki muszę włożyć w gotowanie, jest ten przy robieniu zakupów. Jedyny minus to to, że najczęściej przygotowuję sobie posiłek na kolejny dzień, a niektóre z tych dań smakują lepiej od razu po przygotowaniu. I uwaga: uwierzcie autorce, jeśli chodzi o wielkość porcji.

***

Staram się medytować z przerwami od wielu lat, i nigdy nie byłam w tym dobra. Jakiś czas temu postarałam ponownie spróbować medytacji z głosem prowadzącego, żeby wyłączyć jakoś gonitwę myśli, która pojawia się w mojej głowie przy medytacji w ciszy. Niedługo potem trafiłam na kanał Coached by Nikki Dyer, i króciutkie medytacje; może Wam przeszkadzać informacja o prowadzącej na początku i końcu nagrania, ale  ja na razie z nich korzystam. Trafiają do mnie i dają mi poczucie, że robię coś dobrego dla siebie.

***

Kolejne odkrycie zimy to post przerywany. Od roku powoli, acz nieubłaganie zbierałam kolejne kilogramy, aż w końcu postanowiłam spróbować jeść (praca mi na to pozwala) między 9.00 a 18.00. Dwa miesiące później mam sześć kilo mniej, bo podobno już czternastogodzinna przerwa w jedzeniu sprawia, że zaczynamy spalać najbardziej oporny tłuszcz. 

Dwie ważne sprawy, o których musimy pamiętać jako kobiety: dwa dni w tygodniu jemy bez okienka żywieniowego, nie ograniczamy się też czasowo w tygodniu poprzedzającym miesiączkę, konkrety znajdziecie w filmie poniżej (tak, zainspirowała mnie Jennifer z the Daily Connoisseur - tu linkuję jej playlistę poświęconą postowi przerywanemu).

Trzeba też skonsultować się z lekarzem - ja co prawda dopiero dziś zwierzam się swojej pani endokrynolog, ale nie mam też żadnych problemów zdrowotnych, które zmuszałyby mnie do jedzenia w konkretny sposób.

***

Pokazywałam już na Instagramie bombki firmy Dagmara. Niektóre z nich są zbyt ozdobne, jak na mój gust, ale niektóre modele są piękne, zupełnie klasyczne. Można też kupić ozdoby wielkanocne - ja kupiłam dla mamy to jajo z ręcznie malowaną kaczką (edit: dopiero się zorientowałam, że to zrzynka z wzoru Royal Worcester), kusi mnie też jajo z przepiórczym piórkiem

***

Skoro jesteśmy przy guście i estetyce - niespodziewana w tym miejscu rekomendacja książki biologa i poety Michała Księżyka, Atlas dziur i szczelin. Jest to książka o tym, jak przyroda - głównie rośliny i ptaki - radzą sobie w wielkim mieście; jak człowiek im w tym przeszkadza (często myśląc, że pomaga, lub że jego działania są im obojętne), i jak można im pomóc. Ciekawy był dla mnie wątek wiążący negatywny stosunek do przyrody w mieście z poczuciem estetyki: co np. kwalifikujemy w Polsce jako ładne, jaki mamy stosunek do widocznej ziemi, dlaczego ścinamy drzewa, jak nasz stosunek do ptasich kup wpływa na decyzje urbanistyczne, dlaczego to wszystko jest przeraźliwie drobnomieszczańskie. 

***

Nie pamiętam już, jak trafiłam na kanał Ashley Aye, ale z przyjemnością słucham playlisty poświęconej biografiom aktorek hollywoodzkich

***

Od dawna szukam dla siebie magazynu kulturalnego, z którym dobrze bym się czuła, i możliwe, że wreszcie się udało. Kilka tygodni temu napisał do mnie bardzo dawny znajomy, rekomendując Presto, pismo, do którego od niedawna pisze. Presto wychodzi w wersji dla dorosłych i dzieci - mojej córce i mnie bardzo przypadło do gustu. Można je kupić w Empikach i księgarni internetowej "Ale Nuty". Jest w zasadzie pismem muzycznym (podtytuł to "muzyka film sztuka"), ale ma sporą część ogólnokulturalną. Warto przetestować.

***

Ostatnia polecajka na dzisiaj to kanał Parisian Vibe  - szukając materiału o pewnej książce trafiłam na ten film ze Stephanie Delpon, i od razu kliknęłam "Subskrybuj".


Pozdrawiam Was serdecznie, i życzę Wam dobrej energii na wiosnę!


Zdjęcie tytułowe: Ece Gökçer, Unsplash.

Komentarze

  1. Zmotywowałaś mnie do postu przerywanego. Mam zero sukcesów na tym polu, w takim sensie, że nigdy nie potrafiłam na nim wytrwać. Ale to stosunkowo najmniej kłopotliwa metoda chudnięcia, a minus 6 kilo to naprawdę imponujący wynik. Ostatnio trochę zagłębiam się w ajurwedę, głównie dla zwiększenia odporności (po grudniowych infekcjach jest żadna), a jeszcze w zeszłym roku zaczęłam praktykę jogi kundalini. Post przerywany byłby dość logicznym uzupełnieniem, tylko brak mi silnej woli…

    Kliknęłam na kanał Parisian Vibe i muszę powiedzieć, że przepadłam. Zawsze uważałam, że French chic nie jest dla mnie bo z moją sylwetką nie mam po prostu warunków. Ale najpierw dorwałam na Vinted bluzkę Rouje, którą miałam nosić w stylizacji retro, a potem uznałam, że wypada naprawdę niezle w duecie z dżinsami. Wypisz wymaluj Jeanne Damas - no, może niezupełnie, ale ja jestem zadowolona ;) Potem, po długich poszukiwaniach, znalazłam naprawdę wygodne Mary Janes. A teraz dokupiłam granatową marynarkę w stylu Balmain. Wiec francuska kapsułka jakoś niepostrzeżenie się w mojej szafie znalazła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od strony praktycznej - post przerywany odcina mi wiele rzeczy, które najbardziej, w moim przypadku, sprzyjają tyciu, czyli jedzenie wieczorem i tryb odkurzacza (zawsze jadłam naprawdę dużo, i fakt, że wyglądam tak, jak wyglądam, a nie dużo krąglej, to cud jakiś).

      Mamy znajomego lekarza ajurwedy, który wyprowadził się co prawda do Indii (prowadzi konsultacje online, jakby co), który dwa lata temu zawrócił znad grobu swoją wtedy dziewięćdziesięciopięcioletnią babcię. Dało mi to do myślenia.

      Zaczynem mojej "francuskiej kapsułki" był... zegarek, który dostałam od męża na Święta - mam wrażenie, że to może być pomysł na kolejny wpis o zegarkach, taki bardziej dla mnie, niż dla Was, ale mam na niego ochotę:-)

      Usuń
  2. O książce pani Atamanovej wspomniałam mojej kosmetyczce i ona się żywo zainteresowała, bo miedzy innymi robi u siebie masaż kobido. A jak jej wysłałam link, to się okazało, że ma ja w domu, i, ku mojej wielkiej radości, mi ją pożyczy. Dziękuję za polecajkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, to naprawdę niebanalna pozycja w morzu chłamu:-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty