Lata pięćdziesiąte: wizerunek i fryzura

Modelka w szarym flanelowym kostiumie od Diora, kapeluszu i rękawiczkach,
sfotografowana pod stacją paryskiego metra dla magazynu "Life" - Mark Shaw, 1957.

W tym tygodniu planuję trzy posty poświęcone wizerunkowi – głównie makijażowi – kobiet w latach pięćdziesiątych. Dziś zajmę się ogólnie wizerunkiem, najpopularniejszymi fryzurami, i pokrótce kolorystyką i cechami makijażu; w środę pojawi się tekst o ogólnej kolorystyce makijażu i kosmetykach używanych do osiągnięcia pożądanej „porcelanowej” cery i makijażu oczu; w piątek – post o szminkach i technikach malowania ust.

Dopięta na ostatni guzik

W życiu zamężnych, średnio- i dobrze sytuowanych kobiet z lat 50. nie było miejsca na niedbałość i przypadkowe zestawienia kolorów. Po zgrzebnych latach wojennych i powojennych (zwanych w Wielkiej Brytanii the austerity years), ludzie łaknęli widocznego we wnętrzach i w strojach dopasowania kolorystycznego – elementy wyposażenia wnętrz i dodatki do strojów często kupowano, od razu bądź stopniowo, w gotowych zestawach. Miało to oddalić w niepamięć niedogodności czasów wojny, kiedy sprzęty domowe i ubrania naprawiano w nieskończoność i przerabiano, przepisy regulowały ilość guzików na ubraniu, a brak tkanin i ostracyzm ze strony sąsiadek zniechęcał kobiety do szycia sobie strojów z falbankami.

Ideałem był coordinated look od stóp do głów; kobiety przekonywano, że kolor szminki i paznokci powinny dobierać do torebki, rękawiczek, samochodu czy nawet lodówki, przez co wyglądały jak kolejny element wyposażenia domu. Nie wszyscy jednak poddawali się temu trendowi – w magazynach nadal można było znaleźć artykuły nakłaniające kobiety do wybierania takich kolorów, w jakich wyglądały korzystnie(!), a mężczyźni często woleli ten bardziej naturalny trend w makijażu. Pod koniec dekady mówiono też, że idealnie dopasowane powinny być co najwyżej dwa dodatki, zwłaszcza wzorzyste (a były to czasy, kiedy standardowymi dodatkami, prócz butów i torebki, były rękawiczki i kapelusz).

Ewolucja linii na przykładzie modeli Diora: sukienka dzienna z linii New Look, 1948; garnitur z tweedu z roku 53; sukienka dzienna linia 'A', 1955 rok.
Pudełkowe modele końca lat 50. - kostium Jeana Patou (1958) i komplet Jeana Dessesa (1959)
Ideałem kobiecości były dojrzale wyglądające, wystudiowane, wyrafinowane Dovima i Dorian Leigh (w tej kolejności, od lewej, widzicie je na kolażu poniżej). Ta dojrzałość była w dużej mierze pozorna – Dovima wycofała się z modelingu w wieku lat 35 (mówiła, że nie chce czekać, aż aparat fotograficzny stanie się dla niej okrutny), Dorian Leigh około czterdziestki. Czytałam też o przypadku, kiedy paryska modelka popełniła samobójstwo, gdy wyszedł na jaw jej prawdziwy wiek.
Nie zmieniało to jednak faktu, że dojrzałego (z dzisiejszego punktu widzenia) wyglądu oczekiwano nawet u dwudziestolatek. Umalowane, uczesane i ubrane zgodnie z trendami młode kobiety często wyglądały na starsze o kilka lat, niż w rzeczywistości. 

Fryzura

Modelki w świeżo ułożonych fryzurach na pazia, Nina Leen, lata 50.
Największym powodzeniem cieszyła się fryzura na pazia:
Aby uzyskać takie uczesanie, należało końcówki włosów obciętych na boba (z grzywką lub bez) delikatnie podkręcić od spód. Pazie z włosów do ramion (...) nazywano „fryzurą studencką”, pazie krótsze, z włosów nie dłuższych, niż do body, uważano za bardziej poważne, a jeśli właściwie uczesane – za bardziej miejskie. W tej fryzurze chodziło o „naturalność”, choć po kręceniu na wsuwkach, gorących wałkach, spaniu na siedząco niewiele miejsca pozostawało na naturalność. („Sylvia Plath w Nowym Jorku. Lato 1953”, Elizabeth Winder, tłum. Magdalena Zielińska. Marginesy, 2015, str. 112-113)
Nadal popularne było middy cut, wylansowane w latach 40. przez Ivana Andersona, stylistę wytwórni Warner Brothers. Jeśli kiedyś oglądałyście filmy wyjaśniające, jak zakręcać włosy na wałki, aby uzyskać fryzurę retro, vlogerka najprawdopodobniej miała cięcie middy –  warstwowe, w kształcie litery U z tyłu. 
zdjęcie middy cut z książki Vintage Hair Styles of the 1940s: A Practical Guide
autorstwa Bethany Jane Davies
Middy jest dość trudne w utrzymaniu, i faktycznie wymaga zakręcania na wałki dwa razy w tygodniu  nie jest to cięcie, które będzie dobrze wyglądać ułożone w jakikolwiek inny sposób, nawet ściągnięte w kucyk. Middy można nosić w kilku długościach, od króciutkiego Baby Middy do dramatycznego cięcia à la femme fatale; przegląd różnych długości, instrukcje kręcenia i listę zalet i wad tego cięcia znajdziecie tu

Ostatnią popularną (raczej wśród dziewcząt i młodych kobiet) opcją był wysoko zaczesywany kucyk:

To tyle na dziś, zapraszam na następną część w środę! Miniserię postów o wyglądzie kobiet w latach pięćdziesiątych stanowią następujące posty:

Komentarze

Popularne posty