Jak wytłumaczyć dziecku wojnę?

Dziś coś dla rodziców szukających książek wyjaśniających dzieciom, o co właściwie chodzi z krwią i blizną, tarabanami i gettem, bądź uzupełniających/ kontrujących współczesną edukację patriotyczną, która rusza z kopyta już w przedszkolu. 

Tytułem wyjaśnienia dla niebranżowych: moja córka chodzi teraz do zerówki. Jest cudownym stworzeniem, dla którego wciąż jeszcze najważniejsi są tata i mama, które jeszcze uwielbia się przytulać i dopiero zaczyna przynudzać o tablet. Od połowy października zdążyła się już nauczyć – bez podania jej w przedszkolu wyjaśnień co do znaczenia tekstu – „Przybyli ułani pod okienko” (na konkurs przedszkolny; piosenka jest w podręczniku muzyki dla czwartej klasy podstawówki) oraz „Szarej piechoty” (na konkurs piosenki żołnierskiej (sic!); a ponieważ tego dnia przypadał dzień Pluszowego Misia, oprócz przypominajki o konkursie dostałam też informację, że dzieci mogą przynieść ulubioną przytulankę).

Teraz nauczycielka jej grupy przedszkolnej chce ich nauczyć pieśni „Warszawskie dzieci”, która w wykonaniu sześciolatków brzmiałaby co najmniej upiornie (dla odświeżenia – tekst tutaj). Na moje zastrzeżenia  odpowiedziała mi, że to w celu kształtowania poczucia przynależności do wspólnoty i że tej piosenki uczą się w przedszkolu już pięciolatki. Gdyż, rzecz jasna, pięcio- i sześcioletnie dzieci powinny uczyć się, że patriotyzm to gotowość do umierania za ojczyznę i swoje miasto, a nie dbanie o ich czystość, nieniszczenie zieleni, kasowanie biletów, znajomość historii miasta i dzielnicy czy świadomość istnienia gwary lokalnej. 

Ta sytuacja uświadomiła mi, że czeka mnie pewnie nie tylko uczenie Młodej patriotyzmu w formie, która jest mi dużo bliższa niż jego wojenno-powstańcza odmiana, ale także zapewnienie jej w miarę nietraumatyzującej edukacji historycznej, wymuszonej już przez przedszkole (!) i pierwsze lata szkoły (mimo tego, że według nowej podstawy programowej ciężkie tematy historyczne wchodzą dopiero w IV klasie). Jakimś pocieszeniem jest to, że kiedy na bibliotecznym korytarzu spytałam panią z wypożyczalni dziecięcej o książkę, w której znajduje się zdanie „kasuję bilet w autobusie, jestem patriotką”, z wypożyczalni dla dorosłych i biura biblioteki wyszli inni bibliotekarze – nie po to, żeby nas uciszyć, ale z rekomendacjami.

To seria książek, która spodoba się rodzicom szukających historii o wojnie dostosowanych do wrażliwości i zakresu postrzegania dziecka. Książki są przeznaczone dla dzieci w różnym wieku (od 5+ do 8+, co jest wyraźnie oznaczone na stronie wydawnictwa), i przybliżają temat wojny i migracji, nie tylko na gruncie polskim. Mamy więc i dzieci uciekające z Syrii, i ukrywające się dzieci żydowskie, historie repatriantów ze Wschodu i aptekarza z Krakowa, opowieść o kilkunastoletniej  Malali i dziesięcioletniej kurierce z Żoliborza.

Na początek polecono mi „Asiunię” Joanny Papuzińskiej (5+):

„dla której wojna zaczęła się tuż po jej piątych urodzinach, gdy pewnej nocy znikła mama i cały dom. Trzeba było iść spać do cudzego domu, gdzie zamiast mamy była obca pani, obce meble i trzeba było pić mleko z cudzego kubeczka, zamiast z tego co zawsze. Asiunia bardzo uważnie obserwuje świat i stara się jak najwięcej zrozumieć, choć przecież dla tak małej dziewczynki jest to strasznie trudne.” (źródło opisu: Wydawnictwo Literatura, 2011)

Arka czasu czyli wielka ucieczka Rafała od kiedyś przez wtedy do teraz i wstecz, Marcin Szczygielski

Nagradzana książka o chłopcu żyjącym w dziwnej Dzielnicy, gdzie nie ma szkół, gdzie wszyscy się nieustannie wprowadzają i wyprowadzają, i gdzie bardzo ciężko o pracę dla dorosłych  czyli w getcie.

Pax, Sara Pennypacker

Książka, która podobno nawet dorosłym wyrywa dziurę w sercu:

„Odkąd Peter uratował osieroconego liska, on i Pax byli nierozłączni. Pewnego dnia dzieje się jednak coś, czego Peter nigdy by się nie spodziewał: jego ojciec idzie do wojska i chłopiec musi się przeprowadzić do dziadka, którego słabo zna i raczej nie lubi (ze wzajemnością) – a lisa wypuścić do lasu. Jednak już pierwszej nocy Peter wymyka się z domu dziadka i wyrusza do swojego, oddalonego o 500 kilometrów, gdzie ma nadzieję zastać Paxa.” (źródło opisu: wydawnictwo iuvi, 2016)

„Kto ty jesteś”, Joanna Olech, Edgar Bąk

To właśnie książka, w której mowa o kasowaniu biletu i o patriotyzmie na co dzień, czyli poczuciu wspólnoty  i odpowiedzialności za dobro wspólne. 

„Jesteśmy równi, choć różni. Każdy ma prawo być patriotą.
Naprawiam, co zepsułem. Jestem patriotą.
Posadziłam drzewo. Mama mi pomogła. Jestem patriotką.
Porządkujemy z dziadkiem opuszczony cmentarz. Jesteśmy patriotami.
Jak dorosnę, będę głosowała. Jestem patriotką. (...)
Wiem, skąd się wziął francuski cesarz w naszym hymnie. I o co chodzi z tym przewodem. Jestem patriotką.”

Mogłabym się podpisać pod każdym zdaniem tej książki, łącznie z wyśmiewanym przez krytyków kasowaniem biletów i sprzątaniem po psie. Strasznie bym chciała, żeby ktoś z nauczycieli odpowiedzialnych za edukację mojej córki mówił do niej takim językiem...


Zdjęcie tytułowe – budapesztański pomnik ofiar Holocaustu, czyli Buty nad brzegiem Dunaju, fot. Mika, Unsplash

Komentarze

  1. Zgadzam się z Tobą. Mój syn jest rok młodszy od Twojej córki i póki co uczył się hymnu. Dzieci oczywiście zupełnie nie rozumieją, o co w nim chodzi, choć bardzo staram się wytłumaczyć co to zabór, kto to był Napoleon, itd. Jednak dla pięciolatka, są to jeszcze pojęcia dość abstrakcyjne i niezrozumiałe. Skutkiem tego dzieci przerabiają hymn dowolnie, w "zabawny" dla nich sposób. Nie jestem przeciwniczką edukacji patriotycznej, w tym oczywiście nauki hymnu, jednak wskazane byłoby wytłumaczenie maluchom o co w nim chodzi. To troszkę tak, jak z piosenkami obcojęzycznymi. Uczą się ich na pamięć, zmieniając dowolnie słowa, których nie rozumieją. A przecież podstawowa rozmowa o tym, że działaniami, które są w zasięgu ich możliwości, pomagają budować dobry kraj, dałaby dużo więcej (tak małym dzieciom), niż historyczne, często nieaktualne peany na cześć przeszłej chwały przodków.
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet dorośli mają problem ze słowami polskiego hymnu, co dobitnie unaoczniły akcja #kiedymyzyjemy i konieczność rozdawania ulotek ze słowami hymnu.

      Powiedziałabym, że "Kto ty jesteś" Olech pięknie trafia właśnie w to, o czym wspominasz, w to, że "działaniami, które są w zasięgu ich możliwości, pomagają budować dobry kraj" - oto fragment opisu z okładki:
      "Salwy honorowe, kadzidła i wieńce, jakie towarzyszą celebracji patriotyzmu, przykrywają jego inny, codzienny sens, a mianowicie - współuczestniczenie, współtroskę, współdziałanie na rzecz współdobra. Są to drobne, codzienne akty współodpowiedzialności za kraj. W tak rozumianym patriotyzmie dziecko ma szansę wypełnić cząstkę obywatelskiej misji - ma swój „zagonek” do uprawy, swoją pulę chwalebnych uczynków i dobrych nawyków, które składają się na dobrostan kraju."

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty