Być muzą, być artystką

 Muza to kobieta, która wykorzystuje swoją inteligencję, kulturę i intuicję. Jeśli nie używasz głowy i serca, nikogo nie zainspirujesz.  Suzanne Von Aichinger [1]
Dzisiejszy wpis miał być recenzją perfum Modern Muse” Estée Lauder z 2013, którą pewnie zamieszczę, jeśli czas mi pozwoli, jako jutrzejszy nadprogramowy wpis (edit: nie pozwoli), ale miałam w związku z akcją promocyjną tego zapachu tyle przemyśleń, że ułożyły się w osobny tekst, nijak nie łączący się z refleksjami nad akordami białych kwiatów, piżma i tuberozy.

Króciutko o Modern Muse: kompozycja jest kwiatowo-drzewno-piżmowa, niektórzy zaklinają się, że czują w niej odrobinę skóry; są harmonijne, zauważalne i trwałe, i według producenta mają wyrażać naturę współczesnej muzy, która jest
...pewna siebie i niezależna, delikatna i silna, kobieca, ale dynamiczna. Stylowa i oryginalna, inspiruje wszystkich, których spotyka  nie wypowiadając ani słowa. [2]
Po pierwsze jednak, mam bardzo poważny, feministyczny sprzeciw wobec idei współczesnej kobiety, która ma inspirować inne kobiety, nic nie mówiąc.

Po drugie: to fantastyczne, że jedną z trzech twarzy tych perfum jest Misty Copeland, pierwsza czarnoskóra Amerykanka, która została primabaleriną prestiżowego American Ballet Theatre. (Przy niej, przynajmniej w moim odbiorze, dwie pozostałe panie  Arizona Muse i Kendall Jenner wypadają dość blado). Jednak przy całym szacunku dla ogromnej pracy i samozaparcia Copeland, nie każda inspirująca kobieta jest muzą.

Po trzecie, zapach nie spełnia obietnicy zawartej w nazwie. Nie ma w sobie nic oryginalnego ani zaskakującego; ani odrobiny pazura, przewrotności, czy poczucia humoru. Ten zapach jest taki, jakie wszystkie powinnyśmy w sprzyjających warunkach być: silne i kobiece, ale nie jest to zapach muzy.

Muza sprawia, że powstaje nowa jakość.
Muza nie potrafi żyć w głównym nurcie.
Muza nie stawia sobie konwencjonalnych celów.
Muza wyzwala w innych pomysły, których jeszcze nie było.

Na zdjęciu tytułowym widzicie Nusch Éluard, żonę poety Paula Éluarda, którą malowali Picasso, Miró i Magritte, a fotografowali Man Ray, Dora Maar i Lee Miller (moja ulubiona artystka tego okresu). Obdarzona niesamowitą urodą Nusch była ucieleśnieniem buntu wobec wszystkiego, co mieszczańskie.

Man Ray, 1931
Piękna twarz, pociągające, akrobatyczne kobiece ciało. Wyraźny niemiecki akcent. Ubrana w suknię do kostek, wysokie obcasy i kapelusz z przypiętym czarnym krukiem. Nusch. Alzatka, urodzona w Miluzie, od lat na teatralnych scenach, najpierw w Berlinie, już jako czternastolatka, za wzorem ojca, potem w Paryżu, w teatrze Grand-Guignol, w makabrycznych, przesyconych erotyką, krwawych spektaklach. Aktorka, hipnotyzerka, czasem prostytutka. (Hartwich 76)
Prócz bycia centrum surrealistycznego światka Nusch sama tworzyła kolaże, długo przypisywane Éluardowi; sztuka pomagała jej opierać się depresji, która ogarnęła ją na dekadę przed przedwczesną śmiercią.

Portretująca ją Dora Maar przeszła do historii jako jedna z muz Picassa, który najchętniej malował ją zalaną łzami. Maar podobno nigdy nie przyszła do Picassa bez wyraźnego zaproszenia; jako fotograf należała do wybrańców, którzy mogli dokumentować jego prace. Tworzyła prowokujące i zagadkowe zdjęcia i fotomontaże, publikowała prace w magazynach erotycznych.
Bez tytułu, 1934 rok, Dora Maar

fot. Dora Maar
To Dora Maar była surrealistką bawiącą się w kawiarni nożem, co zaintrygowało i uwiodło Picassa:
Siedziała przy stoliku i prowokacyjnie bawiła się nożem, raniąc sobie palce i plamiąc krwią rękawiczki. Przy stoliku obok siedział on, zahipnotyzowany, wstał i poprosił o jedną z rękawiczek, na pamiątkę, jak fetysz, krwawy ślad po nieznajomej. Zostaną kochankami. Oboje lubią ryzyko, sytuacje graniczne. (Hartwich, 111)
Leonor Fini, której biografię akurat czytam, i z której pochodzą powyższe cytaty, prócz bycia jedną z najbardziej intrygujących artystek aktywnych we Francji w XX w., była też muzą młodego Henriego Cartier-Bressona, jednego z najwybitniejszych francuskich reporterów. Jak na ironię, to właśnie akt Fini („Włochy 1933”) jest jak do tej pory najdroższym zdjęciem Cartier-Bressona, współzałożyciela legendarnej agencji Magnum, który po latach wspominał ją tak:
Miała wspaniałe wizje, które malowała, z ogromną wyobraźnią, ale i w dość mrocznym duchu. Lubiłem ją za pióropusze, które nosiła, za elegancję, niezależność myślenia, prowokacje i dzikość. (Hartwich 61, podkreślenie moje)
Fascynujący artykuł o nietuzinkowym życiu osobistym Fini znajdziecie tu (polecam tę stronę  także ze względu na dobrą wyszukiwarkę wystaw!)

Leonor Fini w obiektywie Lee Miller, 1939.
Ostatnią „certyfikowaną muzą” o której dziś wspomnę, będzie Lee Miller. O posągowo pięknej Miller, przez jakiś czas życiowej i zawodowej partnerce Man Raya, potem autorce niesamowitych zdjęć dokumentujących zniszczenia i okrucieństwa wojenne, chciałabym jeszcze kiedyś napisać; na razie szczerze polecam ten artykuł.
Lee Miller, „Autoportret”, ok. 1930
***
Nie dewaluujmy słowa „muza”; bycie muzą to kawał ciężkiej pracy, to bycie „poza”. Większość z nas nie jest gotowa na życie i nerwice muzy, ale może powinna inspirować innych. A w złe dni możemy sobie szeptać pod nosem ten manifest artystyczny Mierle Laderman Ukeles z 1969 roku (tłumaczenie moje):
Konserwacja jest potwornie nudna; zabiera cały cholerny czas. Sprzątnij biurko, zmyj naczynia, zmyj podłogę, upierz obrania, umyj nogi, zmień pieluchę dziecku, dokończ raport, popraw literówki, napraw płot, dbaj o satysfakcję klienta, wyrzuć śmierdzące śmieci, nie wkładamy żadnych rzeczy do nosa, w co mam się ubrać, nie mam skarpet, zapłać rachunki, umyj głowę, zmień prześcieradła, idź do sklepu, powtórz, idź do pracy, sprzątnij ze stołu, znowu do niego zadzwoń, spuść wodę, bądź ciągle młoda…

Po prostu będę wykonywać te codzienne prace konserwacyjne, i przetłaczać je do świadomości jako sztukę. Wszystko, co nazywam sztuką, jest sztuką. Wszystko, co robię jako sztukę, jest sztuką.
Źródła:
[1] Von Teese, Dita. Apodaca, Rose. „Bądź piękna. Sztuka ekscentrycznego glamour”. tłum. Joanna Dziubińska, str. 348-9, Znak 2016
[2] „3 Minutes with Misty Copeland”. Estée Lauder Official Site, klik
Hartwich, Dorota. „Gattora. Życie Leonor Fini”. Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2018.

Zdjęcie tytułowe: Nusch Éluard, fot. Dora Maar, ok. 1935 r.

Komentarze

Popularne posty