Orzech Orwella

George Orwell mówi: najlepszą rzeczą, którą możesz zrobić dla świata, jest zasadzić drzewo. Ja mówię: najlepszą rzeczą, którą możesz zrobić dla siebie, jest przeczytać eseje Orwella.

Pokrótce: kiedy czytam Orwella, mam wrażenie, że mój iloraz inteligencji szybuje w kierunku 200, i spada, kiedy tylko zamknę książkę. „Folwark zwierzęcy” czytałam jeszcze w szkole, „Rok 1984” kilka lat temu, i mam wrażenie, że Orwell-eseista robi na mnie o wiele większe wrażenie, niż Orwell-powieściopisarz; pisze prosto i elegancko, budując napięcie pięknym sposobem budowania argumentacji i strukturą akapitu. Tu i tu znajdziecie dwa z dostępnych po polsku wyborów jego esejów, tu (online) wybór esejów w oryginale.

Nie znalazłam polskiego tłumaczenie eseju ‘A Good Word for the Vicar of Bray’, który po raz pierwszy ukazał się w londyńskiej „Trybunie” 26 kwietnia 1946, a ponieważ bardzo mnie poruszył, proponuję Wam fragmenty w moim tłumaczeniu. 

***

„Zasadzenie drzewa, a zwłaszcza któregoś z długowiecznych drzew liściastych, jest darem dla potomnych nie przysparzającym nam niemal żadnych kosztów czy trudności, a jeśli drzewo się przyjmie, przetrwa znacznie dłużej, niż jakikolwiek inny widzialny efekt naszych czynów, dobrych czy złych. Rok czy dwa temu napisałem dla „Trybuny” parę akapitów o krzewie różanym z Woolwortha za sześć pensów, który zasadziłem przed wojną. Otrzymałem wtedy oburzony list od czytelnika twierdzącego, że róże to burżujstwo, ale i tak myślę, że wydałem swoje sześć pensów lepiej, niż gdybym kupił papierosy czy choćby jeden z doskonałych analitycznych raportów Towarzystwa Fabiańskiego.”

***

Tym, czego żałuję, i co kiedyś spróbuję naprawić, jest to, że nie zasadziłem jeszcze orzecha włoskiego. Nikt ich już dziś nie sadzi  kiedy widzimy orzech włoski, prawie zawsze jest to stare drzewo. Sadząc orzech włoski, sadzimy go dla swoich wnuków, a kogo obchodzą wnuki? Nikt też nie sadzi pigw, morw, ani nieszpułek. Ale to są drzewa ogrodowe, o których sadzeniu myślimy tylko wtedy, jeśli mamy własny kawałek ziemi. Z drugiej strony, każdy żywopłot czy nieużytek, koło którego przechodzimy, może być miejscem, w którym zrobimy coś dla złagodzenia skutków przerażającej masakry drzew, w szczególności dębów, jesionów, wiązów i buków, która miała miejsce w czasie wojny.

Nawet jabłonka może przeżyć do stu lat, tak więc sadzonki odmiany Cox, które zasadziłem w 1936 r., mogą owocować aż do XXI wieku. Dąb czy buk mogą rosnąć przez setki lat, i dać przyjemność tysiącom lub dziesiątkom tysięcy ludzi, nim w końcu potnie się je na drewno. Nie chcę sugerować, że wszystkie zobowiązania wobec społeczeństwa można uregulować prowadząc prywatny program ponownego zalesiania. Ale może nie być złym pomysłem, by za każdym razem, gdy popełnisz jakiś antyspołeczny czyn, odnotować to w pamiętniku, a następnie, gdy nadejdzie odpowiednia pora roku, wcisnąć żołądź w ziemię.”

Narzuca się refleksja, że wojnę, która niszczyła życie drzew, zastąpiło parcie na budowę wszystkiego wszędzie; że ludzie sadzą drzewa inaczej, niż przed wojną; że ziemia szybciej zmienia właścicieli, a drzewa w rezultacie żyją krócej, niż przewidywał to Orwell. Co nie znaczy, że drzewa i krzewy  nawet, jeśli nie przeżyją pierwotnych właścicieli  nie dają ludziom wytchnienia i radości. Orwell napisał o swoich siedmiu krzewach różanych, że w sumie dały mu coś pomiędzy stoma a sto pięćdziesięcioma miesiącami kwitnienia; pięknie i pragmatycznie.


Zdjęcie tytułowe: Pedro Kümmel, Unsplash

Komentarze

Popularne posty