Skuteczny jak antyperspirant: dezodorant w tubie Ben & Anna

Wersja TLDR:
  • Znalazłam dezodorant, który nie zawiera szkodliwych substancji zawartych w antyperspirantach, a świetnie chroni przed potem.
  • Powtórzę: zero pocenia, zero zapachu potu.
  • Dezodorant bardzo dzielnie sobie radzi w półtropikalnych warunkach (ciepło, wysoka wilgotność) które od kilku dni panują w Warszawie.
  • Dla osób mocniej pocących się, lub - jak ja -  z zasady antypotowych: można połączyć sztyft z dezodorantem perfumowanym, lub wybrać wersję o mocniejszym lub świeższym zapachu, niż moja.
  • Faktycznie należy nakładać go w małej ilości.
  • Poniższa opinia jest szczera, moja osobista i nijak nie sponsorowana:-)
Jakiś czas temu, uzupełniając podróżną kosmetyczkę, kupiłam w Yves Rocher antyperspirant ze związkami aluminium, w opakowaniu z plastiku pochodzącego z recyklingu. Stwierdziłam jednak, że jeśli już mam kupować antyperspirant zawierający przeciwpotowe związki aluminium, łączone z występowaniem raka piersi i zapadalnością na chorobę Alzheimera, mogę kupować go w szkle. A najlepiej byłoby kupić coś bez nich, a do tego nie w plastiku, i działającego skuteczniej niż mój ostatni nieudany eksperyment, czyli dezodorant CD, który kupiłam, kiedy nie mogłam dostać całkiem nieźle udającego antyperspirant dezodorantu Babarii.

I okazuje się  jak możecie przeczytać w artykule wyjaśniającym różnice między antyperspirantami i dezodorantami  że związki aluminium to jedyna substancja o oficjalnie zarejestrowanym działaniu przeciwpotowym; że żaden naturalny (tzn. nie zawierający związków aluminium) dezodorant nie może nazwać się antyperspirantem; i że tzw. naturalne antyperspiranty mogą co najwyżej mniej lub bardziej udatnie imitować działanie antyperspiracyjne. W tekście wymienione są różne substancje, które można znaleźć w uważanych za najskuteczniejsze naturalnych dezodorantach; są to aloes, gliceryna roślinna, olejek morelowy, soda oczyszczona, i maranta trzcinowa. Dwie ostatnie zawarte są w dezodorantach niemieckiej marki Ben&Anna, które pojawiły się w wynikach wyszukiwania, kiedy rozglądałam się za alternatywą dla antyperspirantu. Mają opinię skutecznych, choć zdarzają się osoby, które reagują na sodę alergicznie.

Wegańskie dezodoranty Bena i Anny mają dobre opinie, szeroką gamę zapachów (z bezzapachowym włącznie) i są polecane jako dobrze chroniące przed wilgocią i zapachem potu. Można kupić je przez ich stronę (odsyłającą do drogerii internetowej), ale dostępne są w różnych sklepach i aptekach online, a paru dni także w Empiku (ja kupiłam mój bezpośrednio od ich dostawcy, w drogerii Better Land). Kosztują około 30 zł za 60-gramowy sztyft, opakowany w śliczną, mocną tubę z kartonu, od której z trudem oderwałam moją córkę, której i zapach, i opakowanie bardzo się podobają. (Wybrałam zapach wanilii i orchidei, czyli wersję dla skóry wrażliwej.)

Lifehack I: Pierwszy raz używałam nowego dezodorantu w ciepłe, parne dni; trochę się denerwowałam, trochę byłam w intensywnym (jak na pracę) ruchu, ale dezodorant wytrzymał. Pod koniec pierwszego dnia nie było może tak świeżo, jak po antyperspirancie, ale to było, powtarzam, nie tak świeżo, a nie pachnę potem. Pokombinowałam, że skoro najlepiej sprzedającym się dezodorantem Ben&Anna jest bardzo świeży Persian Lime, potrzebne jest silniejsze działanie maskujące; kiedy łączę nowy dezodorant z orientalno-świeżym dezodorantem w sprayu z linii Rouge Dity Von Teese, czuję się świeżo przez cały dzień, łącznie z gimnastyką. I tak dzień za dniem, także w warunkach pogodowych typu ciepło-zimno-parno.

Lifehack II: Po nałożeniu go za pierwszym razem czułam się nieco dziwnie, ale pewnie dlatego, że przesadziłam z ilością  sztyft jest na bazie masła shea i do czasu wchłonięcia przez skórę sprawia wrażenie, że pod pachą jest ślisko i kleiście. Dlatego chyba w instrukcji jest mowa o tym, by nałożyć małą ilość produktu; wtedy to odczucie  zgodnie z obietnicami producenta  nie pojawia się. A propos maślanego składu, sztyft nie plami ubrań tłuszczem, co podobno zdarza się przy niektórych dezodorantach na bazie oleju kokosowego.

Podsumowując: jest dużo, dużo lepiej, niż się spodziewałam:-)

Zdjęcie tytułowe: materiały producenta.

Komentarze

  1. Jakiś czas temu używałam dość popularnych naturalnych dezodorantów Schmidt's w kremie, też na bazie sody - ale po dłuższym używaniu mocno podrażniły mi skórę. Na jakiś czas wróciłam do antyperspirantów (inne dezodoranty nie "dawały rady") ale ostatnio kupiłam dezodorant w kulce marki BeBio (marka Ewy Chodakowskiej, chyba tylko w Rossmannie dostępna) w wersji bambus-trawa cytrynowa i jestem zachwycona. Działanie ma naprawdę bardzo zbliżone do antyperspirantu , bo mocno ogranicza pocenie a używam go też na treningach (kolarstwo i nordic walking). Mogę polecić go z czystym sercem, bo kończę powoli pierwsze opakowanie (starczy na jakieś +/- dwa miesiące) i jest to zdecydowanie moje odkrycie kosmetyczne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rekomendację - ja będę pewnie szła w stronę produktów w szkle lub papierze, ale dobrze jest wiedzieć, że są też inne dezodoranty-pewniaki:-)

      Usuń
    2. Mi się marzy, żeby pakowanie w szkło/papier/karton/drewno/etc. albo chociaż plastik z recyklingu stało się standardem:)
      Z marek drogeryjnych to chyba tylko Love Beauty&Planet na opakowania przyjaźniejsze środowisku, bo w 100% z recyklingu właśnie, ale ich dezodorantów nie testowałam jeszcze.
      Z kolei przy produktach pakowanych "eko" nazwijmy to, zawsze się zastanawiam czy kwestia dodatkowego transportu - wysyłki (minus) nie "znosi" ekologiczności opakowania... Jak żyć?? ;)

      Usuń
    3. Z tym dodatkowym transportem mam bardzo podobne odczucia, i m.in. dlatego nie rzucam się na bardzo ekologiczne produkty, które powstają daleko od Polski:-) Akurat z Ben & Anna jest tak, że w ciągu ostatnich paru tygodni stali się dostępni w wielu sklepach internetowych łącznie z empikiem, więc łatwiej będzie dokupić produkt przy okazji większego zamówienia.

      Za to martwię się, że z opakowania mogą pójść w inną stronę - coraz lepiej udającego szkło, a wcale nie wysokiej jakości plastiku (o mniej szkodliwych rodzajach plastiku autorki z PiggyPEG wspominają pod koniec tego wpisu: https://piggypeg.pl/kosmetyczne-zero-less-waste/ ), lub szkła z domieszką kauczuku.

      Usuń
  2. Ja zdecydowanie jestem za naturalnymi dezodorantami, ponieważ mam pewność, że nie ma on w składzie aluminium, który jest bardzo szkodliwy dla naszego organizmu. Jestem zdania, że warto zagłębić się we wszystkie ważne informacje na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę odkopuję, ale dopiero dziś znalazłam twojego fantastycznego bloga. Od siebie polecam cudowny dezodorant w szkle marki Lale. Mam wersje o zapachu trawy cytrynowej i sprawdza się super, mimo moich początkowych obaw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję:) Już namierzyłam stronę Lale i rozejrzę się, czy przy okazji dezodorantu nie zamówić czegoś więcej:-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty