Ansel Adams

Czasem jest tak, że żaden z wpisów, które mam w brudnopisie, nie chce się w satysfakcjonujący sposób rozwinąć. Ostatnio sporo mi się kotłuje w głowie, i wszystko, co chciałam Wam dziś zaproponować, wydawało mi się banalne. Dlatego pokażę Wam coś, co pierwszy raz świadomym życiem zobaczyłam w tym tygodniu – zdjęcia Ansela Adamsa (1902-1984), które są jak zimny prysznic dla oczu.
Róża na drewnie (ang. Rose and Driftwood), ok. 1932
Adams był fotografem przyrody, działaczem ekologicznym, i pionierem nowych technik fotograficznych. Jeśli jego zdjęcia wyglądają na nudne, to dlatego, że były do znudzenia naśladowane; nadając amerykańskiemu interiorowi mityczne cechy, stały się jednym z fundamentów amerykańskiej estetyki.

Jeffrey Pine, 1940
Moon and Half Dome

Topole, cmentarz w okolicy Mount Diablo, Kalifornia 

In Joshua Tree National Monument, 1942
Zdjęcie poniżej było jednym ze zdjęć Ziemi wysłanych w kosmos w sondzie Voyager:
The Tetons and the Snake River (1942)
To zdjęcie, zwłaszcza w kontraście do zdjęć skał i szczytów, mnie rozczula:
Pobocze szlaku, nieopodal Juneau - 1947.
Adams był mistrzem tekstury – przeglądając album jego zdjęć trafiłam na zdjęcie plakatu naklejonego na ścianę z blachy falistej (niestety, nie udało mi się go znaleźć w Internecie), i w pierwszym odruchu przesunęłam po nim dłonią, żeby poczuć karbowaną powierzchnię.
Unicorn Peak i chmury burzowe, 1967
Adams głęboko wierzył w to, że kluczowe dla zrobienia zdjęcia jest „wiedzieć, gdzie stanąć”. W rezultacie do amerykańskich parków narodowych przyjeżdża co roku tysiące turystów znających te miejsca z jego zdjęć, i rozczarowanych tym, że w rzeczywistości wyglądają mniej spektakularnie.
Ansel Adams fotografujący Park Narodowy Yosemite z dachu samochodu, ok. 1942.
Bardzo do mnie trafił ten cytat z Adamsa, zwłaszcza w kontekście moich ostatnich przemyśleń o emocjach i poczuciu indywidualności, które być może kiedyś ubiorę w formę odpowiednią do opublikowania na blogu:
Wszyscy wiemy o tragedii suszy i fali burz piaskowych, spowodowanej okrutną, niewybaczalną erozją gleby, wiemy o zmniejszaniu się populacji ryb i kurczeniu się terenów zajmowanych przez szlachetne lasy. I wiemy, że takie katastrofy zabijają ducha w ludziach... ostoje dzikiej przyrody są spychane na ubocze, ludzie są niemal wszędzie. Samotność, tak istotna dla indywidualności człowieka, prawie nie istnieje. (Wikipedia)

***
Zdjęcie tytułowe: Roots, Foster Garden, Honolulu, Hawaii, 1948

Komentarze

Popularne posty