Brassaï, czyli po zmroku

Brassaï'a kojarzyłam jako „fotografa fotografów”, autora zdjęć nocnych ulic i prostytutek, kogoś ważnego nie tylko ze względu na własny dorobek czy przełomowe odkrycia techniczne (sam pomysł robienia zdjęć nocnych był na tyle nowatorski, że paryska policja kilkakrotnie podejrzewała go o to, że używa tego jako alibi, a naprawdę chce utopić czyjeś zwłoki w Sekwanie), ale przede wszystkim wpływ, jaki miał na następne pokolenia fotografów (sam przyznał, że inspiracją dla niego był Henri de Toulouse-Lautrec).

Wiedziałam, że z pochodzenia był Węgrem, jak młodszy od niego Robert Capa, i że podobnie jak Capa wybrał bardziej zachodnio brzmiące nazwisko (urodził się jako Gyula Halász), a raczej pseudonim, nawiązujący do jego rodzinnej miejscowości - Braszowa.

Nie wiedziałam, że przyjaźnił się z surrealistami i nie tylko (Picassem, Dalim, Braque'm, Henrym Millerem), i że prócz fotografii zajmował się rzeźbą (tu całkiem ładny profil Picassa), malarstwem i reżyserią. Rysował na tyle dobrze, że Picasso twierdził, że marnuje talent, pracując w innym medium, i pisał książki, które wciąż są w druku. Nie będę wchodziła w detale jego biografii i filozofii twórczej - na ich poznanie mam całe wakacje - ale w Wikipedii można przeczytać całkiem zgrabny esej biograficzny, jeśli jesteście ich ciekawe. 

Trafiłam na niego szukając materiału, który spiąłby się - tematycznie i estetycznie - z wierszami Kawafisa. Czegoś mówiącego o samotności, wyobcowaniu; o jednostce żyjącej w mieście, które jest schronieniem i sprzymierzeńcem; o kreatywności; o seksualności, która z jednej strony determinuje życie, a z drugiej jest czymś wstydliwym, nie do ujawniania w świetle dnia. Prace Brassaï'a, jak się okazuje, całkiem nieźle się z tym rymują, i temu połączeniu poświęcę resztę wpisu; zamówiłam na tę okazję tom wierszy wszystkich aleksandryjczyka w tłumaczeniu Ireneusza Kani, ale nie dotarł, będę się więc posiłkować tłumaczeniami znalezionymi w internecie. Fragmenty prozy to cytaty z samego Brassaï'a, wyłowione z internetu i niestety bez źródeł,  w moim tłumaczeniu.

Zaczynamy.

***
Chez Suzy, 1931 (zdjęcie wykadrowane)

Kobieta na zdjęciu powyżej pracowała w Suzy, domu publicznym w Dzielnicy Łacińskiej w Paryżu. Jak pisał Brassaï, był to przybytek dyskretny, gwarantujący gościom anonimowość. Nawet księża wchodzili i wychodzili nie będąc rozpoznanymi.” (Z perspektywy prawie stulecia wydaje mi się dziwne, że o ile w przypadku zdjęć prostytutek szukających klientów na ulicy Brassaï nie krępował się pokazywać ich twarzy, to w przypadku zdjęć robionych we wnętrzach domów publicznych częściej chyba widzimy twarze klientów, niż prostytutek - ale z drugiej strony nie widziałam tych zdjęć aż tak wiele).

Co pewien czas przysięga,
że odmieni swe życie.
Ale gdy nadchodzi
noc ze swymi radami,
ze swymi sugestiami
i obietnicami;
gdy więc nadchodzi
noc pełna wigoru
buzującego w ciele,
co pożąda i szuka,
znów tonie beznadziejnie
w jej fatalnej rozkoszy.

(Chyba przekład Ireneusza Kani.)

***

Dlaczego noc? Według Brassaï'a, „noc nie pokazuje rzeczy, lecz je sugeruje. Niepokoi i zaskakuje nas swoją dziwnością. Wyzwala w nas siły, które w ciągu dnia są zdominowane przez rozum.

Wijący się chodnik, 1932

Moje zdjęcia były surrealistyczne dlatego, że moja wizja wydobywała fantastyczny wymiar rzeczywistości. Moim jedynym celem było wyrażenie rzeczywistości, ponieważ nie ma nic bardziej surrealistycznego niż ona. Jeśli rzeczywistość nie budzi w nas zachwytu, to dlatego, że przyzwyczailiśmy się postrzegać ją jako coś zwyczajnego.

Surrealistyczne, ale też i wpisujące się w ważny dla modernistów nurt prymitywizmu (w zupełnie nieegzotycznej, miejskiej odsłonie) są głośne zdjęcia graffiti Brassaï'a. Dla mnie reprezentują chęć dostrzeżenia piękna w brzydocie i niezwykłości w tym, co  zwyczajne, a także potrzebę przetwarzania i porządkowania świata. Twarze, wzory, zwierzęta, dostrzeżone przez kogoś w zniszczonych ścianach.

„Jeśli czerpiesz inspirację z natury, nie wymyślasz niczego nowego, bo to, co chcesz zrobić, to coś zinterpretować. Ale i tak wszystko jest filtrowane przez twoją wyobraźnię. Efekt końcowy bardzo różni się od zastanej rzeczywistości.”

***

Widok przez most Royal na most Solférino, ok. 1933

Zawsze uważałem, że struktura formalna zdjęcia, jego kompozycja, jest równie ważna, jak sam temat... Trzeba wyeliminować każdy zbędny element, z żelazną konsekwencją kierować własnym spojrzeniem.

W zdjęciu powyżej uderza mnie kontrast między pierwszym a drugim planem, spojrzenia wybiegającego ku światłu i przestrzeni  przez ciężkie ramy mostu, efekt fatamorgany.

Powiedziałeś: "Pojadę do innej ziemi, nad morze inne.
Jakieś inne znajdzie się miasto, jakieś lepsze miejsce.
Tu już wydany jest wyrok na wszystkie moje dążenia
i pogrzebane leży, jak w grobie, moje serce.
Niechby się umysł wreszcie podźwignął z odrętwienia.
Tu, cokolwiek wzrokiem ogarnę,
ruiny mego życia czarne
widzę, gdziem tyle lat przeżył, stracił, roztrwonił".
Nowych nie znajdziesz krain ani innego morza.
To miasto pójdzie za tobą. Zawsze w tych samych dzielnicach
będziesz krążył. W tych samych domach włosy ci posiwieją.

Zawsze trafisz do tego miasta. Będziesz chodził po tych samych ulicach
Nie ma dla ciebie okrętu - nie ufaj próżnym nadziejom -
nie ma drogi w inną stronę.
Jakeś swoje życie roztrwonił
w tym ciasnym kącie, tak je w całym świecie roztrwoniłeś.
 
Kłótnia kochanków, 1932

Gniew na zaciętej, przystojnej twarzy chłopaka; odwrócona od niego dziewczyna o spuszczonych oczach; brak kontaktu. 

Chorujesz. Bo tępe milczenie ciężką jest chorobą,
za to Mowa to ciepłe, współczujące zdrowie.
Cieniem i nocą jest Milczenie, Mowa - dniem.
Mowa jest prawdą, życiem i nieśmiertelnością.
Mówmy więc, mówmy - milczeć nam się nie godzi,
skorośmy stworzeni podług wzorca Słowa.
Mówmy, mówmy - skoro w nas mówi
boska myśl, duszy bezcielesny głos. (Ireneusz Kania)

Sprzedawca homarów, Sewilla, 1951

Wiersze Kawafisa pełne są uderzająco pięknych chłopców, których urodę przedwcześnie niszczą ciężka praca, prostytucja, hazard. Umęczony długami bohater wiersza „Dni 1908”, zdejmując pocerowane ubranie w miejskiej łaźni:

(...) stawał się zupełnie nagi, nieskazitelnie piękny, zjawisko
z nieuczesanymi, trochę rozburzonymi włosami,
z ciałem nieco ogorzałym
od porannej nagości w łaźni i na plaży. (Zygmunt Kubiak)

Wróżka, 1933

Ludzie znają teraźniejszość.
Przyszłe sprawy znają bogowie,
zupełnie i jako jedyni w pełni oświeceni.
Z przyszłych spraw te nadchodzące
mądrzy dostrzegają. Ich nasłuchiwanie,
czasem, w dobie głębokiego skupienia,
zostaje przerwane. Dosięga ich
tajemniczy odgłos zbliżających się zdarzeń.
I pokornie nadstawiają uszu. Tymczasem na zewnątrz,
na ulicy, żaden człowiek nie słyszy.

Madame Bijou, 1932

Starość mojego ciała, zmarszczki mojej twarzy
to cios okrutnego sztyletu.
Nie ma we mnie spokojnej rezygnacji.

Obsypana biżuterią, podstarzała, niezgrabna kobieta w ubraniach sprzed dwóch dekad, czekająca w knajpie, aż ktoś postawi jej obiad z litości lub za wróżbę, zyskała dzięki fotografiom Brassaï'a drugie życie w pracach zafascynowanych nią twórców. Jest m.in. bohaterką australijskiego monodramu, pojawia się w paryskich szkicach Jacka Dawsona w „Tytaniku”, śpiewa o niej Edyta Bartosiewicz.

***

Jak na współczesne wcielenie Toulouse-Lautreca przystało, Brassaï zapuszczał się nie tylko w 'konwencjonalny' półświatek, ale też i do pierwszych barów gejowskich, których powstanie zapewne ucieszyłoby - albo może przeraziło - skrywającego swoją orientację seksualną Kawafisa.

Młoda gejowska para, Bal de la Montagne Sainte-Genevieve, Paryż, 1932


Młoda lesbijka w "Monocle", 1932

"Monokl" był jednym z pierwszych i bardziej znanych barów dla lesbijek, o którym możecie przeczytać tu.

Fotografował też sławnych: Dalego z Galą, Henry'ego Millera, Kokoschkę... Poniżej mój ulubiony portret Anais Nin jego autorstwa. 

Anais Nin, 1932

Tym samym zatoczyłyśmy koło, wracając z powrotem do surrealizmu. Wygląda na to, że latem poświęcę Brassaï'owi trochę czasu - znalazłam już kilka książek, jego i o nim - i mam nadzieję, że podobała się Wam ta krótka wycieczka po przedwojennym Paryżu.


Zdjęcie tytułowe: Brassaï, Ćma i świeca, 1933.

Komentarze

Popularne posty