Iskry starego świata
Kiedy odpowiadam na powitanie idącego z naprzeciwka nieznajomego, a on uśmiecha się ponownie, i mówi: "Niedzisiejsza. Przedwojenna."
Kiedy jesteśmy na kuligu (takim, gdzie pod górkę wychodzi się z sań, żeby ulżyć koniom), ze śpiewem i pochodniami, zorganizowanym przez przyjaciela, który w ten sposób chce zachować pamięć ojca, i płaci ludziom za to, by trzymali konie, zamiast ciągnąć sanie traktorami.
Kiedy ktoś po osiemdziesiątce dzieli się ze mną jakimś trickiem warsztatowym, bo uważa, że warto, lub opowiada mi historię w prezencie, na wypadek, gdybym kiedyś jednak miała napisać książkę.
Kiedy wzdycham i tłumaczę uczennicy (tak jak kiedyś moi rodzice mnie), jak ogromnym kapitałem
jest to, że jest kulturalna i ciekawa świata, i żeby nie bała się
napisać do kogoś starszego i sławnego z pytaniem, czy może potowarzyszyć
mu przy procesie twórczym.
Kiedy czytając, po raz kolejny zdaję sobie sprawę, że należę do wymierającej grupy społecznej - ale zaraz potem myślę, że fakt zaistnienia inteligencji był sam w sobie absolutnie niewiarygodny, i że zawsze mieliśmy pod górkę.
Kiedy na warsztacie prowadząca, w odpowiedzi na jakąś moją deklarację, pyta, czy uczę o tym, jaki świat jest, czy jaki powinien być, i zdumiona odpowiadam, że przecież i jedno, i drugie.
Kiedy szukając rozpraszającej światło lampy kuchennej trafiamy na samą tandetę, co sprawia, że mój rozdrażniony mąż wygłasza mowę o tym, że znajdujemy się w długim ogonie statystyki, a potem udaje nam się trafić subtelną, skandynawską lampę.
Kiedy na nieśmiertelne pytanie, dlaczego nie możemy zrobić studniówki w Wielkim Poście odpowiadam, że nie chodzi wyłącznie o aspekt religijny, ale też kulturowy, i że świat, w którym istnieją pewne zasady, a nawet (o zgrozo!) ograniczenia, jest po prostu ciekawszy.
Kiedy w połowie seansu zdaję sobie sprawę, że wszystkie filmy, na jakie odważyłam się pójść do kina od początku pandemii są w gruncie rzeczy o tym samym - że stare bywa lepsze od nowego, i że czynnik ludzki przeważa nad technologią.
Zbierać te iskry, przekazywać dalej. Bo, jak pisał Marek Aureliusz w jakimś zapewne niewesołym dla siebie momencie - co nie wydziela światła, tworzy własną ciemność.
Dziękuję, że ze mną jesteście, i że mam dla kogo pisać - Ewa.
Zdjęcie tytułowe: Leon Contreras, Unsplash.
A ja dziękuję za ten post, chyba był mi teraz bardzo potrzebny, trafiłam na niego i jest mi jakoś...lepiej.
OdpowiedzUsuńCieszę się, i ostrożnie, zdalnie, ściskam. Może sięgnij po "Pamiętniki Hadriana" Yourcenar? Świeżo wznowione, świetna książka, doskonale mi swego czasu zrobiła w czasie utraty wiary w ludzkość en masse.
UsuńJako, że szczęśliwie moja biblioteka oferuje mi "Pamiętniki..." w e-zasobach, po tej rekomendacji zaciągam na czytnik i dołączam do pakietu reanimacyjnego. Długi weekend, dzięki uprzejmości rodziny, spędzam w Karkonoszach (góry zawsze działają na mnie terapeutycznie), kupiłam bilety do teatru, resztę wypełnię zapewne książkami właśnie. Gościnę, wolne miejsca na widowni, ten post i książkową polecajkę zaliczam do grona mniejszych lub większych życzliwości, które staram się zauważać i kolekcjonować ostatnimi czasy i to też czyni świat znacznie znośniejszym :) Dziękuję i życzę tych iskier jak najwięcej.
Usuń