Randki z dzieckiem

  

Kiedyś wspominałam tu o pułapce związanej z tzw. "quality time together", czyli czasem, w którym dziecko, partner lub inna ukochana osoba ma nas i naszą uwagę na wyłączność. Założenie jest bardzo słuszne, ale czasami zajęci małżonkowie czy rodzice dochodzą do wniosku, że sporadyczne spotkania załatwią wszystko (niewiele jest rzeczy smutniejszych, niż mail treści "wierzymy, że wspólnie spędzony z synem weekend wpłynie na poprawę naszych relacji"...)

Ale czasami orientujesz się, że masz w domu tweena, który za rok czy dwa prędzej umrze w mękach, niż pokaże się z tobą na mieście. I że to ostatnia chwila, żeby pewne rzeczy zrobić razem, zbudować wspomnienia, zapoczątkować jakiś wspólny zwyczaj (bo łatwiej coś kontynuować, niż nagle proponować to zbuntowanej nastolatce).

Do tego dochodzą nasze własne, rodzicielskie stany i emocje; okresy, kiedy przydaje się jakiś plan naprawczy, coś, od czego można zacząć - wstyd przyznać, ale po przechorowanej przerwie świątecznej byłam w takim stanie, że kiedy wieczorem próbowałam poczytać, a mąż czy córka przychodzili popatrzeć mi w oczy, przytulić się lub porozmawiać o życiu, najchętniej włączyłabym ochronne pole siłowe. Plan wyjść z dzieckiem bywa wtedy przydatną mapą, dobrym punktem wyjścia do rozmów o zainteresowaniach i budowania wspólnych wspomnień.

Zaczęłam od wybrania jednego popołudnia w ciągu tygodnia (kiedy ja kończę wcześniej, a Młoda nie ma zajęć) w które będę planować większość wyjść. Zależało mi na tym, żeby nie zlewały się z weekendowymi rodzinnymi aktywnościami, i żeby córka miała poczucie, że ma konkretny fajny dzień, na który warto czekać. Jeśli chodzi o względy praktyczne - w tygodniu wszędzie jest mniejszy ruch. Będziemy pewnie wychodzić raz, góra dwa w miesiącu.

I jeszcze dwie uwagi, pod koniec wstępu: primo, moje pomysły, jako mamy córki, są z natury nieco bardziej żeńskie, ale spora część powinna się sprawdzić także w przypadku chłopców. Secundo, myślę, że ten wpis może przydać się nie tylko rodzicom, ale wszystkim przyszywanym (i nie) ciotkom i wujkom.

Niszowe muzeum

Moja córka (jak wiele dzieci) w zaskakującym stopniu lubi muzea; kiedy spytałam, gdzie chciałaby ze mną wyjść, od razu o nie spytała. Szkopuł w tym, że większość mamy już zwiedzonych: jeszcze omijamy Muzeum Powstania, nie możemy też jakoś trafić do Muzeum Chopina. Nie byłyśmy w Muzeum Flipperów, na Niewidzialnej Wystawie (rekomendowanej dla dzieci od 9 lat wzwyż, więc akurat), w Muzeum Historii Warszawy ani w Muzeum Farmacji. Młoda wybrała to ostatnie. 

Byłyśmy jedynymi zwiedzającymi, a że opisy wydały mi się dość skąpe, poprosiłam miłą panią kustoszkę o oprowadzanie kuratorskie, i szczerze to polecam. Zobaczyłyśmy papierosy na astmę (ziołowe), imponujące zbiory narkotyków i szkła uranowego, dowiedziałyśmy się też sporo o medycynie japońskiej (osobna ekspozycja). Przy okazji pani poleciła nam Muzeum Drukarstwa na Ząbkowskiej - prawdziwie kieszonkowe, bo zwiedzanie go zabiera ok. 30 minut, ale można tam wypróbować różne techniki druku.

Jedzenie, wyszukane i nie

Odkąd przeczytałam na blogu Joanny Glogazy o herbatce w Bristolu (Jezu, ile to już lat), czekam na okazję, żeby tam kogoś zabrać. Koniec roku szkolnego, mój i córki, wydaje mi się dobrą okazją.

Może też wreszcie zbiorę się do tego, żeby zrobić nam piknik - w teorii jedzenie al fresco brzmi świetnie, ale zniechęca mnie praktyka. Jeśli się nie przełamię, zrealizuję program minimum, czyli ciasto i kanapki w parku, może w połączeniu z koncertem na powietrzu w Łazienkach lub Królikarni? Jak napisał Keats, "give me books, French wine, fruit, fine weather and a little music played out of doors by somebody I do not know” - może fetyszyzuję to doświadczenie, ale wydaje mi się, że warto. 

Teatr, balet

Nie pamiętam, kiedy byłam z córką w teatrze; covid covidem, ale mam wrażenie, że im dziecko starsze, tym mniej jest to oczywista forma spędzania czasu. Po przejrzeniu tego artykułu i konsultacji z główną zainteresowaną kupiłam bilety na "Piotrusia Pana" w Romie.

W grudniu chciałabym zrobić też to, na co zabrakło mi cojones przed Świętami: zabiorę nas na "Dziadka do orzechów" (nie chciałam tego proponować Młodej, bo wydawało mi się, że nie będzie miała na to ochoty, a tymczasem oczy jej się aż zaświeciły - zna to przedstawienie z internetu i bardzo chciałaby obejrzeć na żywo).

Nocleg w hotelu 

Połączony, żeby miało to sens, z wyjazdem do innego miasta na wystawę. Szczęśliwie moje dziecko chce zobaczyć razem ze mną wystawę kimon w Mangdze (sprawdziłam odmianę!) i jest na etapie, kiedy masę frajdy sprawia jej Ibis Styles czy Motel 1, więc może nie pójdę z torbami.

Jak Enola

Geocaching (znamy i lubimy) i łucznictwo (nie znamy, ale Enola strzela z łuku). 

W razie pobytu w domu: anagramy, szyfry, język kwiatów. 

Escape room dla dzieci: ta firma ma dobre opinie i niezłą lokalizację. Zarezerwowałam najprostszy pokój, bo zakładam, że odejmie mi rozum, i że będziemy mogły liczyć wyłącznie na trzeźwość umysłu Młodej. Nie jest to tania rozrywka w przypadku dwóch osób, ale w tygodniu są zniżki dla dwuosobowych grup.

Alpaki

Chyba od roku, kiedy zobaczyłam reklamę farmy alpak, chodzi za mną, żeby umówić się na alpakoterapię; Młoda lubi te zwierzaki, bo zna je z przedszkola, więc czekamy na wiosnę i wieczór z alpakami.

***

Wiem, że część powyższej listy jest ewidentnie zarezerwowana na specjalne okazje, ale też taki jest cel ćwiczenia - pocelebrować siebie nawzajem, wyjść z domu, zrobić coś specjalnego, otrząsnąć się na dobre z pandemii. 

Z życia domowego - wróciłam do czytania córce na głos, i cieszę się na "Wyspę Skarbów" w nowym tłumaczeniu i z ilustracjami Roberto Innocentiego (jego "Kopciuszek" to sztos!). Bardzo dobrze nam się sprawdzają klocki Plus-Plus, o które Młoda poprosiła pod choinkę - to duńska myśl techniczna i edukacyjna: są trwałe, w dwóch rozmiarach (dla młodszych i starszych dzieci), można z nich układać kompozycje dwu-i trójwymiarowe, i generalnie robią wszystko to, co powinny robić klocki Lego, które w ostatnich latach dramatycznie tracą kontakt z oryginalną misją marki.

 

Jakie są Wasze ulubione wspomnienia z dzieciństwa związane ze spędzaniem czasu z rodzicami? (Gdyby nic Wam nie przychodziło do głowy, spokojnie, moi też byli zajęci...)

Komentarze

  1. Polecam serdecznie drugą wystawę czasową w Mangdze: "Imaginarium natury". Byłam w ten weekend i planuję się wybrać jeszcze raz. Składa się z dzieł Seitaia przedstawiających motywy zwierzęce i roślinne, połączenie sztuki wschodu i zachodu. Miałam wrażenie, że zwierzątka na obrazach Seitaia dosłownie żyją i zaraz się ruszą :) Moim zdaniem przy "Imaginarium" kimona wypadały blado (chociaż też pewnie przez to, że cały czas porównywałam je z genialną wystawą kimon z 2018 albo 2019 roku). Można kupić bilet rodzinny łączony na obie wystawy, naprawdę warto!

    A odpowiadając na Twoje pytanie z końca - z rodzicami (najczęściej Tatą i bratem) uwielbialiśmy nasze krakowskie Muzeum Lotnictwa. Tata - pasjonat lotnictwa - zabierał tam co roku zaraz po otwarciu sezonu. Teraz nieco mniej je polecam, bo przerobili mój ulubiony hangar z samolotami z I WŚ na taki nieco bardziej hmm... interaktywny?, ale kosztem ekspozycji samolotów. Wolałam je w ich surowej formie i naturalnym środowisku hangaru. Chociaż muszę przyznać, że nie mając pod ręką Taty, który opowiadał o każdym z samolotów ciekawie i ze szczegółami, wolałabym tą nową formę wystawy, bo nieco więcej pokazuje osobom mniej wkręconym w historię lotnictwa. Zresztą, polecam Wam jak będziecie w Krakowie, teraz nie ma już sezonów, muzeum jest czynne cały rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziecko mam techniczne, może się uda:-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty