Coraz szybszy ten taniec

Milczę na blogu, bo staram się zająć sobą - jest lepiej - ale też próbuję znaleźć sposób na przetworzenie historii, które do mnie, z bardzo bliska, docierają.

Przypadku studentki niszowej filologii, która zapłakana wybiegła z zajęć, kiedy prowadząca poprawiła ją podczas odmiany rzeczownika.

Historii dziecka z zaburzeniami, które wykorzystało terapię do porachunków z rodzicami (świadomymi, zaangażowanymi) i załatwiło im niebieską kartę. (Jak dowiedziała się koleżanka, prócz kłamstw, które usiłowało sprostować obecne przy rozmowie rodzeństwo, poważną rolę odegrała skarga na zmuszanie do sprzątania.)

Opowieści ojca trójki, którego najstarsza, wybitnie zdolna córka straszy kuratorem, bo czuje, że rodzice łamią jej prawa (tu też chodzi głównie o sprzątanie i udział w obowiązkach domowych).

Historii menadżera, którego
wezwano na dywanik parę dni po - wydawałoby się - rutynowej i spokojnej rozmowie w pracy. Koleżanka, która zgodziła się na proponowane przez niego rozwiązanie, złożyła na niego skargę; padł argument, że uległa pod presją, bo jako młoda kobieta jest socjalizowana, by zgadzać się z tym, co mówią starsi mężczyźni.

Przytoczone sytuacje nieco zamaskowałam, ale ludzi postawionych w roli opresorów 
znam od lat -  spędziłam z nimi dziesiątki godzin na rozmowach, jadłam ich jedzenie - i jestem z nimi w ich zdumieniu tym, co się zdarzyło. 

 
Zdjęcie tytułowe: Alexander Krivitskiy, Unsplash.

Komentarze

  1. Na usta cisnie mi sie tylko malo odkrywcze pytanie: co poszlo nie tak? Za malo wymagan, a zbyt wiele wolnosci? Czy przeciwnie - za duze oczekiwania i w konsekwencji wypalenie juz w wieku 20 lat? Malo znam to pokolenie, ale ci ktorych znam wybieraja raczej wycofanie. Liceum z nauczaniem wylacznie zdalnym, bo mniej stresujace. Jesli studia, to w rodzinnym miescie (choc finansowo moznaby znacznie dalej). Brak tego rzucania sie z glowa we wszystko, co nowe, ktore pamietam ze swoich czasow maturalnych, a to bylo tylko kilkanascie lat temu, a nie w innej epoce - choc moze to juz faktycznie inna epoka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zielonego pojęcia. Mam poczucie, że winę mogą ponosić jakieś głębsze procesy społeczne, a niekoniecznie "ci sami podejrzani, co zawsze" (smartfony, social media, lockdown), ale na razie umyka mi, jakie. Może to po prostu kontynuacja procesów, które już zachodziły w moim pokoleniu - znam sporo konkretnych, kompetentnych osób, które - jak ja - nie są w stanie znieść obciążenia psychicznego związanego z byciem liderem/ frontmanem (coraz większego, bo ludzie są coraz mniej kulturalni, a coraz bardziej roszczeniowi). Może jako Iks widzę w Zetkach słabość, którą Boomersi widzą w nas?

      Usuń
    2. Tez sadze, ze to czesc wiekszej ukladanki. Tak sie zastanawiam, czy to nie jest bardzo silna reakcja na problemy, ktore i nas wykanczaja. Ja jestem millenialsem. Kiedy wchodzilam na rynek pracy, to probowalismy podnosic postulaty lepszego work-life balance, sprawiedliwszego rynku pracy. Walczylismy tak jak nas nauczono, czyli za grzecznie: badania udowodniaja/naukowcy dowodza, ze tak jest wydajeniej, lepiej, ze krotszy dzien pracy i dochod podstawowy to nie fanaberie. Wysmiano nas i postawiono do kata, gdzie grzecznie stalismy. Nic nie wskoralismy. Mamy te same warunki pracy, co pokolenia przed nami, a zmagamy sie ze wzrostem cen, spadkiem sily nabywczej pieniadza i ledwie zipiacymi uslugami publicznymi (i to w prawie calej Europie, nie tylko w Polsce). Nie znam prawie nikogo, kto nie potrzebuje jakiegos wsparcia psychicznego - czy to lekow, czy tylko terapii. Gdyby ktos mlody poprosil mnie o rade jak ma pokierowac swoim zyciem, mialabym problem z odpowiedzia.
      Byc moze pokolenie Zet widzi to lepiej i ostrzej niz nam sie wydaje. Byc moze dla nich jedyna bitwa warta stoczenia jest bitwa o to, zeby zostawiono ich w spokoju. Bez myslenia dalszych nastepstwach.

      Usuń
    3. Jeśli miałabym to podsumować, odnosząc się jednocześnie do Twojego komentarza i tego, co widziałam w ostatni weekend przeprowadzając ustne egzaminy wstępne do liceum - mam wrażenie, że w ich przypadku "to" z "to nie jest warte tego, żeby się o to szarpać" rozrosło się do ogromnych rozmiarów.

      Ale jednocześnie przypomina mi się ten cytat z LeGuin (reprezentującej the Silent Generation, podobno bardzo poprawne, pasywne i układne): “We live in capitalism. Its power seems inescapable. So did the divine right of kings.”

      Usuń
    4. Czyli cos jak wypalenie... tylko skad w tak mlodym wieku (przeciez egzaminy wstepne do liceum skladaja chyba obecnie 14-latki?)

      A propos Silent Generation, to ja stawiam teze, ze polscy millenialsi pamietajacy lata 90 duzo bardziej szukaja stabilnosci niz ich zachodni koledzy. Ja sie zzymam na dlugie godziny pracy (naprawde moglibsymy konczyc o 16 i wszystko daloby sie zrobic), ale podswiadomie uwazam prace i pensje za przwilej, dokladnie tak, jak pokolenie pamietajace Wielki Kryzys. Stanie w kolejce po zasilek wcale nie wydaje mi sie abstrakcja, a ostania runda zwolnien grupowych w mojej firmie przeorala mnie psychicznie (przetrwalam, zwolniono moja kolezanke z zespolu, ktora ma trzymiesieczne dziecko - talk about survivor's guilt).

      Usuń
    5. Znalazłam punkt, w którym mój najbliższy wpis- lub jeden z najbliższych- spina się z tym, co na jakimś poziomie zawarłaś w tym komentarzu. Czy mogłabyś poszukać online materiałów promujących książkę "Rest is Resistance"? Właśnie słucham wywiadów z autorką.

      Usuń
  2. Obejrzalam, a w weekend nawet zaczelam czytac te ksiazke. Jak to w zyciu bywa, czasem pojawia sie jakis temat, ktory co chwila wraca w kolejnych odslonach. Mam kilka refleksji, ale poczekam na wpis.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty