Konsumpcja. Do utraty tchu

 

W tym tygodniu obejrzałam dokument o Johnie Galliano, i natrafiłam na fragment, który mnie uderzył - wywiad, któremu udzielił Charliemu Rose w 2013 roku, będący częścią jego kampanii rehabilitacyjnej po trzech sytuacjach, kiedy pijany wygłaszał antysemickie tyrady w paryskim barze.

Nie jestem skłonna wierzyć w to, że nie był świadom tego, co mówił, i że nic nie pamięta, ale skupmy się na tym, co mówi w wywiadzie o swoim sposobie funkcjonowania i uzależnieniu rosnącym z coraz szybszym cyklem modowym i napięciem wynikającym z tego, że (jak mówi w innym momencie wywiadu), każda kolekcja musiała być co najmniej tak samo dobra, jak poprzednia. 

Cały wywiad znajdziecie tutaj.

Galliano: Po każdej kolekcji, każdym wybuchu kreatywności, przychodziło załamanie, a potem głosy... Piłem, żeby uciszyć głosy. Nawet w prawdziwym życiu było tak wiele głosów, tak wiele pytań. Korzystałem z alkoholu, aby uciszyć głosy, ale oczywiście wraz ze wzrostem liczby kolekcji ten cykl stawał się szybszy i szybszy, do momentu, kiedy wypuszczaliśmy nowe kolekcje co cztery tygodnie. Sukces oznaczał coraz więcej kolekcji.
Rose: Coraz większe oczekiwania.
Galliano: W tamtym okresie przygotowywałem 32 kolekcje łącznie dla marek Galliano i Dior, a w każdej kolekcji mogło być nawet tysiąc modeli. Byłem już wtedy niewolnikiem alkoholu, a potem brałem Valium, aby opanować trzęsienie rąk, żebym mógł robić przymiarki, a potem tabletki nasenne, żeby spać. Dużo podróżowałem, często miałem jet lag, i tak... moje życie stało się nie do opanowania. W tym okresie kariery piłem już do nieprzytomności, a wtedy nie można przenieść pamięci krótkotrwałej do pamięci długotrwałej, więc nie pamiętam tego wydarzenia. (...)

Zapytany o to, co myślał po samobójczej śmierci Alexandra McQueena, odpowiedział tylko "Rozumiałem to."

***

Problemem (wyjąwszy antysemityzm Galliano, który nie jest tematem tego wpisu) jest nie tylko żarłoczny kapitalizm, ale też nastawienie przeciętnego zjadacza bagietek. Wszyscy jesteśmy w jakimś wymiarze częścią problemu, bo nawet jeśli wiemy, że taniej często oznacza gorzej, nadal chcemy rzeczy szybciej: kolejną książkę ulubionego pisarza (ostatnio widziałam na IG post autora żalącego się, że napisanie książki zajmuje mu minimum rok, a czytelnicy pochłaniają tom w jeden-dwa dni na plaży i natychmiast domagają się kolejnego, teraz); kolejny sezon serialu; kolejny vlog ulubionego youtubera; kolejną część filmowej trylogii; kolejne perfumy, kolejny zapach świecy, kolejną płytę. 

Konkluzja: żyjemy w świecie, który kompletnie nie szanuje ludzkiego cyklu twórczego, i przyjdzie nam za to słono zapłacić. Zaprzyjaźniony artysta pracujący w animacji otwartym tekstem mówi o tym, że używa AI do generowania twarzy drugo- i trzecioplanowych postaci w projektach, w których jest ich wiele; ważnym postulatem amerykańskich scenarzystów jest uregulowanie roli AI w pisaniu scenariuszy; badania firmy Goldman Sachs wskazują na to, że jedna czwarta zadań w sektorach sztuki, projektowania, rozrywki mediów i mediów mogłaby być przejęta przez AI.

I doprawdy nie umiem skomentować tego lepiej, niż osoba, która napisała poniższe.

 

 Zdjęcie tytułowe: Clay Banks, Unsplash

Komentarze

Popularne posty