"Tam wisi moja sukienka" (1933), Frida Kahlo - znaczenie, symbolika

 

 

Kiedy wczoraj zajrzałam do Podchorążówki w Łazienkach obejrzeć wystawę poświęconą Fridzie Kahlo (Kolor życia. Frida Kahlo, 7 lipca – 3 września 2023), ku swojemu zdziwieniu zauważyłam, że jeden z trzech wystawianych obrazów (i jedyny, który się tak naprawdę liczy; pozostałe dwa to martwe natury malowane pod koniec życia, bardziej triumf siły woli, niż dzieła sztuki) jest pozostawiony bez wyjaśnienia i komentarza, poza tym, że to krytyka amerykańskiego industrialnego społeczeństwa.

Rezultat? Ludzie podchodzili do niego i odchodzili, odbijając się od tego dziwnego obrazka.

"Tam wisi moja sukienka" (tu znajdziecie większą wersję; tytuł tłumaczy się też na polski jako "Moja suknia tam wisi") został namalowany, kiedy państwo Riverowie przebywali w USA już od trzech lat (polecam Wam ten cudny artykuł, komentujący "hobby żony malarza"). Frida, dla której pobyt w Stanach był z wielu powodów trudny, bardzo chciała wrócić do domu, ale Diego, który czuł się celebrowany i sławny, chciał zostać (skończyło się wielką kłótnią, w trakcie której pociął nożem jeden ze swoich obrazów przedstawiający motywy meksykańskie, krzycząc "nie chcę do tego wracać!")

Ten niewielki obraz (46x50 cm) jest więc zarówno wynikiem narastającej  frustracji malarki, jak i krytycznym spojrzeniem na USA w latach Wielkiego Kryzysu. Frida podpisała go na odwrocie kredą (był sztywny, bo malowała na płycie pilśniowej) i opatrzyła inskrypcją: "namalowałam to w Nowym Jorku, kiedy Diego malował mural w Rockefeller Center". Poza osobistym komentarzem - mural bardzo pochłaniał Diego - jest to o tyle istotna informacja, że kompozycja muralu (kliknij tutaj, by go zobaczyć) najwyraźniej wpłynęła na obraz Kahlo.

Przedstawiony na obrazie krajobraz Manhattanu, z zimnymi, anonimowymi wieżowcami o niekończących się rzędach pustych okien symbolizuje bezmyślny, eskapistyczny konsumpcjonizm, przedstawiając Nowy Jork jako stolicę kapitalizmu z jednej strony, oraz centrum ubóstwa i protestów w latach kryzysu z drugiej.

Co ciekawe, Frida nie umieszcza w centrum siebie, jak na wielu innych obrazach,  ale swoją nieobecność; usuwa się z obrazu, odcinając się od swojej ówczesnej sytuacji. Jej protest, nieobecność, inność reprezentuje tradycyjna meksykańska sukienka, typowy element garderoby malarki w tym okresie, wisząca na jasnoniebieskim wieszaku zaczepionym na niebieskiej wstążce. Haftowana bordowa bluzka i zielona spódnica z różowymi wstążkami i białymi falbanami wygląda dziwnie obco w miejskim otoczeniu, podkreślając bunt artystki przeciwko przedłużającemu się pobytowi w "Gringolandii" (jak nazywała Stany) i panującym tam nierównościom. Parowiec u góry obrazu symbolizuje drogę (i chęć) ucieczki do Meksyku.

Sukienka wisi między plakatem z podobizną gwiazdy filmowej, pomnikiem Waszyngtona, dwoma humanoidalnymi robotami (większym po skosie po prawej, mniejszym po skosie po lewej), i masami ludzkimi na dole obrazu. Co ciekawe, żadna z postaci namalowanych na obrazie nie jest żywa, a przedstawione na dole tłumy są jednocześnie bezosobowe i, jako element kolażowy, dodatkowo oddzielone od reszty malowanego olejami obrazu.

Lewicująca Frida kpi z Amerykanów w swoim obrazie-rebusie. Ustawione na cokołach toaleta i trofeum sportowe przedstawiają amerykańską obsesję na punkcie higieny i wydajnej hydrauliki oraz miejsce sportu w kulturze. Cokoły są elementem klasycznym, co być może jest krytyką stopnia, w jakim to młode państwo - znacznie młodsze niż kultura meksykańska, której reprezentantką czuła się Frida -  polegało na kopiowaniu historycznych budynków, by wzmocnić poczucie historii i wiarygodności (wieża kościoła po lewej nawiązuje do średniowiecza, a centralnie umieszczony Federal Hall National Memorial, miejsce, gdzie zaprzysiężono George'a Washingtona na prezydenta, jest wzorowany na świątyni doryckiej).

Budynki, mimo różnych funkcji, są połączone: czerwona wstęga/ pętla łączy wieżę kościoła z Federal Hall, wskazując na związek między kościołem a państwem. Podobnie przewód czarnego telefonu umieszczonego na szczycie jednego z budynków mieszkalnych przeplata się przez okna wielu budynków w mieście.

Na krzyż w witrażu w oknie kościoła nałożono literę S, zamieniając krucyfiks w znak dolara. W miejscu marmurowych schodów Federal Hall, Frida wkleiła wykres pokazujący "tygodniową sprzedaż w milionach"; sprzedaż rosła, ale przeciętni Amerykanie, reprezentowani na obrazie przez wycinki prasowe na dole obrazu, nie korzystali na tym. (Frida wykorzystała zdjęcia z gazet przedstawiające ludzi stojących w kolejkach po zasiłek, tłumy demonstrantów, parady wojskowe, oraz publiczność na meczu baseballowym.)

Na schodach Federal Hall stoi pomnik George'a Waszyngtona, przypominający o nieaktualnych już ideałach towarzyszących powstaniu narodu amerykańskiego. Podobną, ironiczną rolę pełni Statua Wolności, przestawiona na górze obrazu.

Na ścianie budynku sąsiadującego z kościołem wisi plakat filmowy z Mae West, który ma wiele znaczeń. Po pierwsze, reprezentuje moc kina, dla wielu Amerykanów stanowiącego jedyną ucieczkę od szarej rzeczywistości.Po drugie, gwiazda filmowa reprezentuje fałszywe wartości - próżność, luksus i kult sztucznego piękna. Prócz tego, Mae West, którą Diego Rivera nazwał w wywiadzie prasowym nazwał "najwspanialszą maszyną do życia, jaką kiedykolwiek widział" była kobietą w zupełnie innym typie fizycznym niż Frida. Plakat przedstawia więc amerykański typ urody w postaci zmysłowej blondynki o kręconych włosach, zazdrości, a nawet dehumanizacji ("maszyna do życia"). Nic dziwnego, że odkleja się przy brzegach, a budynek pod nim płonie.

Po prawej stronie obrazu widzimy kosz na śmieci, przedstawiający ostatnie słowo Fridy odnośnie do konsumpcjonizmu i destrukcyjnego wpływu kapitalizmu na ludzkie życie - oprócz zabawki czy butelki po alkoholu widzimy w nim zakrwawioną tkaninę, kości, wnętrzności i zakrwawioną ludzką rękę. Gringolandia nie oszczędza nikogo. 


Pisząc, korzystałam głównie ze świetnej biografii Fridy pióra Hayden Herrery.

Komentarze

Popularne posty