Wszechświat w skorupce orzecha. Joseph Cornell (1903-1972)

 

"Mój Boże! Zamknięty w skorupce orzecha, jeszcze czułbym się władcą nieskończonych przestrzeni - gdyby mnie tylko nie dręczyły złe sny."
William Shakespeare, "Hamlet"

Obracałam to, co wiem o pracy i życiu Josepha Cornella, w głowie przez jakieś trzy tygodnie, nim przyszedł do mnie ten cytat. Pomyślałam wtedy: kiedyś świat był inny. Można było być w samym centrum światowego życia artystycznego, nie opuszczając swojego miasta i tworząc z piwnicy. (O ile, rzecz jasna, rzeczona piwnica mieściła się w Nowym Jorku.) Ale też: jaka piękna ilustracja tego, jak można uczestniczyć w  kulturze mimo niesprzyjających okoliczności.

Oczywiście, Cornell nie we wszystkim miał pod górkę. Po pierwsze, był mężczyzną. Po drugie, jego rodzice pochodzili z dobrych, starych rodzin o holenderskich korzeniach. Po trzecie, mieszkał  w Nowym Jorku. Po czwarte, miał szczęśliwe dzieciństwo, pełne atrakcji wymyślanych przez pełnego energii i wyobraźni ojca, który urozmaicał życie rodzinne przyjęciami i wycieczkami do parków rozrywki i na place zabaw.

Jednak na jego dzieciństwo szybko padł cień. W 1911 roku u pana Cornella zdiagnozowano białaczkę; po paru latach zmarł, zostawiając po sobie spore długi - jak się okazało, Cornellowie żyli znacznie ponad stan. Pani Cornell wykazała się dużym pragmatyzmem, sprzedając dom na przedmieściach Nowego Jorku, i przeprowadzając się z synami - Josephem i siedem lat od niego młodszym Robertem, cierpiącym na porażenie mózgowe - do Nowego Jorku, wynajmując, jeden po drugim, kilka tanich domów w robotniczej dzielnicy Queens; w końcu osiedli w drewnianym domu na - nie zmyślam - Utopia Parkway, gdzie Cornell żył aż do śmierci na atak serca w 1972 roku.

Ta egzystencja we troje była stałym elementem życia Josepha Cornella. Jego brat z trudem mówił, i nie był stanie poruszać się bez wózka inwalidzkiego; Joseph bardzo go kochał i wcześnie uznał się za jego głównego opiekuna. Dzielił dom z matką i bratem do ostatnich lat życia - Robert zmarł na zapalenie płuc w 1965 roku, matka rok później.

Joseph musiał przejawiać talent, skoro jego matka postarała się, by dostał się na studia  w prestiżowej akademii artystycznej, Phillips Academy w Andover, ale nie odnalazł się tam - nie nawiązał żadnych przyjaźni, czuł, że nie potrafi rysować ani malować, nie widział dla siebie przyszłości artysty. W rezultacie po dwóch latach porzucił studia, i jesienią 1921 roku, jako niespełna osiemnastolatek, podjął pracę sprzedawcy. Nienawidził jej i cierpiał na dolegliwości fizyczne wyglądające na wynik somatyzacji stresu, takie jak migreny i bóle brzucha.

Piwnica Cornella, 3708 Utopia Parkway, Flushing, New York, 1964. (via: artblart)

Ratowało go miasto i nowe hobby. Cornell kochał Nowy Jork; każdą wolną chwilę spędzał chłonąc atmosferę, przemierzając ulice, przesiadując w parkach, chodząc do bibliotek, kin i muzeów, jednak przede wszystkim - przeszukując antykwariaty, sklepy ze starociami i pasmanterie. To były jego małe ucieczki, wyprawy, z których wciąż przynosił pamiątki: książki, pisma, mapy, pocztówki, stare druki, libretta, płyty, filmy, muszle, szklane kulki i gumowe piłeczki, szpulki, sprężyny i inne części mechanizmów, kryształowe figurki i ozdobne guziki. Chodząc po mieście, zachwycając się jego dostępnymi prawie dla każdego bogactwami, patrząc na kobiety i dziewczęta, Cornell doświadczał wielu emocji, które spisywał w dzienniku, pełnym powklejanych notatek na serwetkach czy biletach; ostatni wpis, pełen zachwytu nad tym, że zza chmur wyszło słońce, poczynił na dwa dni przed śmiercią.

Joseph Cornell, "Bez tytułu (Zbiór Słoneczny), ok. 1956-58

We wczesnych latach 30. Cornell zetknął się z surrealizmem, i wtedy też zaczął gromadzić swoje zbiory - dossier, w jego słowach - dotyczące ulubionych artystek (chorobliwie nieśmiały, nigdy z nikim się nie związał, ale wielbił z oddali wiele kobiet sceny) i tematów. W kuchni domu przy Utopia Parkway tworzył foldery wypełnione zdjęciami baletnic, śpiewaczek operowych i aktorek, i dotyczącymi ich wycinkami prasowymi. Budował też, czasem przez dziesiątki lat, inne kolekcje: reklam starych europejskich hoteli, kojarzących mu się z lepszym światem; chmur; papug, z którymi miał szczególną relację -  w latach 30. zobaczył w sklepie zoologicznym wystawę ptaków tropikalnych, które wywarły na nim głębokie wrażenie charakterami, kolorami i ruchliwością. Jego zainteresowania, niezmiernie szerokie, obejmowały też historię, niemiecki romantyzm, kulturę francuską, teatr i balet, astronomię i przyrodę. Z czasem jego dossiers stawały się coraz bardziej impresjonistyczne, przeradzając się w kolekcje przedmiotów luźno kojarzących się z postaciami, miejscami, tematami - kolekcje te Cornell wykorzystywał potem w swoich pracach. (Według krytyków był nie tylko artystą, ale także jednym z największych kolekcjonerów XX wieku. ) 

Joseph Cornell, "Bez tytułu (Hotel Eden)", 1954

W połowie lat 30. Cornell wreszcie trafił na swoje formy wyrazu: shadow boxes - kolekcje przedmiotów w przeszklonych drewnianych gablotkach - i filmy. Shadow boxes jako forma rękodzieła pochodzą z wieku XIX, kiedy w krajach Europy i Ameryce kobiety układały w przeszklonych gablotkach wiążące się z konkretnym wydarzeniem czy osobą kompozycje z przedmiotów mających dla nich wartość sentymentalną -  muszli, modeli statków, kartonowych sylwet czy suszonych kwiatów. Z kolei filmy Cornella były formą surrealistycznego kolażu, tworzonego przez ponowne montowanie znalezionych nagrań (podobno Dali był tak zazdrosny o jego talent, że podczas pokazu jednego z dzieł Cornella wywrócił projektor).

Dali?

Choć Cornell praktycznie nie ruszał się z Nowego Jorku, związany był z kluczowymi postaciami dadaizmu, surrealizmu, a później ekspresjonizmu abstrakcyjnego. Jego wczesne kolaże pojawiły się na przełomowej wystawie "Surréalisme" w Galerii Juliena Levy na Manhattanie w 1932 roku obok prac Dalego i Duchampa. Jego pierwszy shadow box, "Bez tytułu (Zestaw do baniek mydlanych)", trafił na dużą wystawę w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w 1936 roku - "Fantastic Art, Dada and Surrealism". Inni artyści szybko dostrzegli wartość jego prac, a on z kolei tworzył wiele artystycznych przedmiotów i gablotek dedykowanym m.in. Maxowi Ernstowi, Juanowi Gris, Renému Magritte. Współpracował z Duchampem: gdy kończył pracę będącą hołdem dla jego brodatej "Mony Lisy", ten poprosił go o pomoc w produkcji artystycznych walizek, pudełek zawierających miniaturowe, wysokiej jakości reprodukcje swoich prac. (Tak z Duchampem, jak i Magrittem łączyło go korzystanie z gry słów i obrazów, bardzo europejska cecha jego twórczości.)

Joseph Cornell, "Obiekt bez tytułu (Mona Lisa)", ok. 1940-1942 

 


Ale wracając do pudełek Cornella. W latach 30. pracował nad gablotkami i innymi przedmiotami - tworzył na przykład walizki w hołdzie dla postaci historycznych, oraz pudełka zawierające symboliczne gry - głównie w nocy, po pracy. Zimą 1940 roku rzucił ją i przeniósł się z kuchni do piwnicy, gdzie przez piętnaście lat konstruował swoje pudełka: z początku wykorzystywał gotowe gablotki, ale z czasem zaczął konstruować własne ramy, często dodając do nich elementy mechanizmów i gier, jak w serii "Medici Portraits", czy słynnym pudełku poświęconym aktorce Lauren Bacall.


Joseph Cornell's 'Untitled (Penny Arcade Portrait of Lauren Bacall)'

Nigdy nie podróżował, ale fascynowała go idea podróży i odkrywania - zwłaszcza Europy, a w szczególności Francji. Wielokrotnie używał w tytułach prac słów związanych z podróżowaniem, wykorzystywał fragmenty map, kompasy, znaczki pocztowe i reklamy hoteli z miejsc, których nigdy nie odwiedził. 

Niedawna wystawa jego prac w Londynie, w 2016 roku, nosiła tytuł "Wanderlust".

   Joseph Cornell, "Andromeda: Grand Hôtel de l’Observatoire", 1954

Obecnie prace Cornella znajdują się między innymi w kolekcjach Art Institute of Chicago, Tate Gallery w Londynie, National Gallery of Art w Waszyngtonie, The Museum of Modern Art w Nowym Jorku i Walker Art Center w Minneapolis.

***

Fragment "Hamleta" w przekładzie Stanisława Barańczaka. 

Zdjęcie tytułowe: Untitled (Medici Boy)" (1942-1952)

Komentarze

Popularne posty