Wrażenia z Wiednia

Ciężko jest zaplanować zwiedzanie Wiednia, jeśli nie mamy konkretnych pomysłów na to, co chcemy zobaczyć. Miasto ma do zaoferowania tyle pięknej architektury, historycznych wnętrz, spektakularnych wystaw, parków i miejsc rozrywki, że łatwo się poddać. Jeśli nie macie konkretnej listy życzeń, można skorzystać z gotowych tras (do znalezienia w internecie), albo w dużej części polskojęzycznej strony Wien Info, która prócz informacji o budynkach i wystawach stałych podpowie Wam także atrakcje czasowe i umożliwi ułożenie planu zwiedzania.

***

Uderza elegancja niektórych wiedeńczyków, przejawiająca się nie tylko w stroju (smart casual, półbuty przeważają nad obuwiem sportowym, co robi ogromną różnicę), a przede wszystkim w ruchach i ogólnej postawie: dyskretnym makijażu i powściągliwości kobiet, pewnej nonszalancji mężczyzn, zwłaszcza starszych. Na ulicach widać konkretny typ kobiecej sylwetki: długie nogi, drobna górna połowa ciała, wąskie, prawie prostokątne ramiona, włosy  także siwe i siwiejące  w profesjonalnie wyglądającym koczku. Widać twarze prosto jak z obrazów Klimta, Moslera, Schielego. 

Stoliki kawiarni nie należą tylko do młodych widziałam dużo swobodnych, eleganckich par w średnim i starszym wieku. Problem wykluczenia ludzi starszych na pewno gdzieś istnieje, ale na zupełnie innym poziomie niż w Polsce.

***

Photo by Jacek Dylag on Unsplash

Wiedeń jest jednym z najczystszych miast świata, co dotarło do mnie, kiedy siedzieliśmy z mężem nad czystym, dzikim brzegiem Dunaju. Praktycznie nie widać śmieci na ulicy czy terenach zielonych, nie widać też przelewających się koszy z odpadkami. Wiedeń nie zawdzięcza tego jakiejś nadnaturalnej wyższości wiedeńczyków nad resztą świata, ale dostępności pojemników na śmieci i wolnostojących popielniczek, wszechobecnym przypomnieniom, że miasto należy do wszystkich (mamy do czynienia z zupełnie innym poziomem świadomości przestrzeni publicznej), dostępności informacji (na każdym koszu na śmieci jest numer, pod którym można uzyskać informacje o segregacji kłopotliwych odpadów, takich jak zużyte tłuszcze czy elektrośmieci), i wysokim karom za śmiecenie. Dodajmy do tego świetnie zorganizowany transport publiczny, niezły poziom bezpieczeństwa, kranówkę lepszą od wielu wód mineralnych, prawa zakazujące zabudowy terenów zielonych okalających miasto, i nie dziwi już, że jednym z większych problemów trapiących wiedeńczyków jest... brak świadomości tego, że miasto może działać inaczej.

***

Wiedeńczycy wyraźnie otwarli się na obcokrajowców. Z miesięcznego pobytu prawie dwadzieścia lat temu pamiętam ulice pełne Austriaków, niechętnie patrzących na osoby niemówiące po niemiecku. Ówczesny stan rzeczy ilustruje historia, którą w jakimś wywiadzie opowiedział Stanisław Lem mieszkał mianowicie w Wiedniu wiele lat, zanim sąsiedzi z klatki zaczęli mówić mu dzień dobry, a to wyłącznie dlatego, że w popularnym dzienniku, tuż po tym, jak zdobył jakąś prestiżową nagrodę, ukazał się o nim spory materiał. Dziś na ulicach nie da się w zasadzie wyczuć tamtej ksenofobicznej atmosfery, widać wszystkie kolory skóry i stroje wielu kultur. Kolejny aspekt tolerancji: światła dla pieszych w centrum przedstawiają zakochane pary – heteroseksualistów, gejów, lesbijki.


K.C. Blau - 
źródło, za pozwoleniem autorki

***

Ton ogłoszeń publicznych w Wiedniu jest tonem łagodnej perswazji. Informacja w metrze: Wyliczyliśmy, że kara za jazdę na gapę wynosi przeciętnie sto pięć euro. Informacja o tym, czego nie wolno robić w środkach komunikacji miejskiej (mikrowyciąg: pić alkoholu, hałasować, wnosić broni) zatytułowana jest Żebyśmy się razem dobrze czuli. Slogan organizacji walczącej z uzależnieniami to Sprawdź, co bierzesz. Na stacjach metra nie ma bramek ani (jak w Budapeszcie) czekających na okazanie biletu kontrolerów, jedynie przypomnienia, że wymagany jest bilet. Wszyscy zdają się wiedzieć, co im wolno i w jakich granicach. Nawet turyści zachowują się dobrze; najwyraźniej udziela im się cywilizujący wpływ miasta.

Mój mąż stwierdził, że siła Austrowęgier polegała właśnie na takiej perswazji – spróbujcie, może nasz sposób będzie lepszy, może tak będzie przyjemniej, może Wam się spodoba. Niestety, taki sposób uprawiania polityki kompletnie nie sprawdził się w momencie konfrontacji z agresywnym politycznym chamstwem – w mieście widać znaki niedawno obchodzonej rocznicy Anschlussu, którego wspomnienie nadal bardzo boli Austriaków; widać to też w austriackim malarstwie. 

Oskar Kokoschka, "Anschluss – Alicja w Krainie Czarów",1942

(Płonące miasto na obrazie Kokoschki to Wiedeń; naga kobieta to uwięziona za drutami Alicja, symbol prawdy; w centrum stoją mężczyźni w hełmach wojsk angielskich, niemieckich i francuskich, udający że nie widzą, nie słyszą, nie mówią o tym, co się stało.)

***

Reasumując: miasto jest bajecznie piękne, i naprawdę nie miałam ochoty na powrót do szarej, niewiedeńskiej rzeczywistości. Tym bardziej uśmiechnęła mnie tabliczka „Wszyscy dbamy o piękny, czysty Rzeszów”, którą minęliśmy w drodze powrotnej, jako odprysk tamtej kultury i stylu myślenia.

Zdjęcie tytułowe: Stefan Steinbauer, Unsplash
x

Komentarze

Popularne posty