Pseudoretro, czyli mój sposób na spodnie

Dziś opowiem Wam o tym, jak noszę moje wełniane spodnie paperbag z zeszłorocznej jesiennej kolekcji COS, o których pisałam tutaj, w dwóch stylizacjach: jednej typowo biurowej, drugiej kojarzącej się z estetyką sportową. Inspiracją dla pierwszej z nich jest jedna z formuł damskiego stroju roboczego z lat 40., drugiej – jedna z formuł stroju sportowego. Osoby faktycznie znające się na modzie vintage z góry przepraszam i zaznaczam, że wiem, że to luźna, współczesna adaptacja (do której do tego mam bardzo, ale to bardzo nieepokowe włosy i płaszcz, który nie widział się z paskiem).


Próbowałam zilustrować ten wpis kolażami, ale ponieważ część ubrań, których używam, pochodzi z outletów (buty), starych kolekcji (jedna z koszul), bądź jest szyta z materiałów w nieoczywiste wzory (pozostałe koszule), znalezienie zdjęć do nich okazało się kompletną zmorą, i będę musiała polegać na opisach/ linkach.



***

Punktem wyjścia są dwie pary spodni widoczne na kolażu powyżej – cieńsze, granatowe, i grubsze, w jodełkę; obie pary kończą się nieco nad kostką. Jestem świadoma tego, że te spodnie (ze względu na suwak z przodu, górę typu paperbag, wiązanie, długość i stopień luzu w nogawce) stanowią dalekie nawiązanie do spodni noszonych w latach 80. Widać w nich jednak rozwodnione echo spodni roboczych z lat 40., widocznych poniżej (trzecia modelka od lewej):

via Vintage Dancer, przegląd modeli spodni i kombinezonów roboczych z 1943 r.

Zestaw I: biuro (granat)

Zestaw roboczy składający się ze spodni i wsuniętej w nie koszuli był praktyczny i dość bezpieczny  dla pracującej przy ciężkiej maszynerii kobiet. Nieco bardziej „wyględny” od typowego roboczego kombinezonu czy ogrodniczek, cechował się zwężanymi nogawkami (by nie przeszkadzały w szybkim poruszaniu się, i nie schwyciła ich maszyneria), mankietami (również dla zwiększenia bezpieczeństwa w pracy przy maszynach), i kieszonką na piersi (do noszenia przydatnych drobiazgów – źródło).


Poza pracą kobiety nadal chętnie wybierały spodnie, ale o modnych, szerokich nogawkach, i nosiły do nich pasujące bluzki, sweterki, lub dopasowane bluzki koszulowe w kolorowe paski:

via Vintage Dancer

Długo nie nosiłam moich granatowych spodni, bo nie mogłam znaleźć pasujących do nich butów; cóż, że pasowały – tak jak pisałam we wcześniejszym wpisie – do butów, które nosiłam w pracy, skoro nie miałam obuwia, z którymi mogłabym nosić je na zewnątrz. Udało mi się jednak znaleźć ładne, bordowe buty typu derby Clarksa, które do nich pasują, i granatowe spodnie weszły do gry. Najczęściej noszę je zestawione z:

  • granatowymi rajstopami w podobnym odcieniu (spodnie nie są podszewkowane);

  • bordowymi derby z serii Artisan Clarksa (podobnymi, ale nie identycznymi, do tych);

Bonus: dzięki podwyższonej talii spodni i pionowym paskom w tym samym kolorze to zestawienie dzielnie maskuje fakt, że moja talia ostatnimi czasy jest jakby mniej.

Zestaw II: ciepły casual (szarość)

Spodnie w jodełkę nosiłam co prawda z koszulami, ale niedawno wpadłam na pomysł, żeby na koszulę włożyć jeszcze sweter, a z przodu wetknąć go za wiązanie, tak jak dziewczyny wtykają luźne koszule jedynie z przodu spodni. Inspiracją były tu sportowo-fabryczne formuły z lat 20., 30. i 40. Górę podejrzałam u golfistki z lat 20., wysoką talię u pracownic z czasów II wojny, długość – u nastolatki z lat 40. na zdjęciu po prawej.

Moje zestawienie:

  • spodnie w jodełkę;

  • szara, luźna, wiskozowa koszula z podpinanym rękawem z Pretty One, lub inna bardziej swobodna, niż koszule z pierwszego z zestawu;

  • szary, wiotki sweter Benettona z wełny dziewiczej, który solo wygląda dość smutno, a w tym zestawieniu wygląda bardzo rasowo, z przodu zatknięty za wiązanie spodni. (Uwaga: do lat czterdziestych bardziej pasowałoby niewielkie, okrągłe wycięcie, z którego wygląda zaledwie sam kołnierzyk). 

  • ciepłe brązowe botki, podobne do tych.

Taka kombinacja warstw z wełny, bawełny, i być może jedwabiu, miała sens w sporcie aż do lat 50., do czasu wprowadzenia syntetycznych tkanin i... elastycznych spodni, mocno podkreślających kobiece kształty (źródło).

Na zimę rozważam grubsze, bardziej strukturalne rajstopy z Gatty (z widocznymi splotami), i będę szukała kombinacji spodnie-sweter-koszula pozwalających mi wykorzystać podobny, niebieski sweter.

W obu zestawach czuję się rewelacyjnie (i nieźle wyglądam, sądząc po ilości komplementów).

Komentarze

  1. Obydwa rozwiązania są bardzo ciekawe 🙂 przyznam się, że ze spodniami paperbag i w ogóle spodniami niebędącymi rurkami mam taki problem, że podobają mi się jedynie do stylizacji wiosenno - letnich z gołymi kostkami. Nie mogę znaleźć jesienno - zimowych pasujących butów (uznaję jedynie obuwie płaskie na codzień), które nie sprawiałyby, że całość wygląda ciężko. Jeszcze jesienne rozwiązanie derby/loafersy plus estetyczne skarpety ujdzie, ale zimą kończę na zestawach sztyblety +rurki niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo rozumiem, o czym mówisz - noszenie botków do spodni w jodełkę wymagało ode mnie przedefiniowania tego, co uważałam za obciachowe. U mnie pomaga gabaryt - cięższy but nie zaburza aż tak bardzo proporcji sylwetki - i świadomość tego, że kiedyś takie zestawienia noszono. Ale to był proces.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty