Sztuka pakowania

Pomysł na ten wpis pojawił się, kiedy pakowałam się, dość niechętnie, na zieloną szkołę, i zaskoczyłam dopiero w momencie, kiedy wybierałam, w co ubrać się na zajęcia. Bez najmniejszego poczucia obciachu spakowałam zestaw, w którym pojawiłabym się w szkole granatową szmizjerkę, czółenka i pas do pończoch. Dopiero kiedy zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy wziąć jeden pas, czy jednak dwa (ze względu na różne długości podwiązek), dotarły do mnie dwie rzeczy: primo, być może to nie do końca normalne. Secundo, ten blog spełnił swoją rolę w moim życiu.

Upewniła mnie w tym moja reakcja na dwa wpisy, ten poprzedzający mój wyjazd i ten, który pojawił się tuż po nim. Jeden kończyłam na dzień przed publikacją, drugi pisałam z dużym wyprzedzeniem, i potem poprawiałam – w obu przypadkach autentycznie zapomniałam o tym, że wpis pojawia się na blogu o ósmej rano, nie sprawdzałam odsłon. Gdzieś uleciał emocjonalny wymiar tego przedsięwzięcia. Nie chodzi o to, że nie mam o czym pisać; jeszcze chwilę temu miałam w wersjach roboczych rozpiskę postów aż do końca roku. Chodzi raczej o to, że po raz pierwszy, odkąd tego bloga założyłam (trzy i pół roku temu, w zamyśle na rok), nie czuję potrzeby pisania; nawet w niewielu przerwach, na które sobie pozwoliłam, poza tą ostatnią, męczyło mnie poczucie winy, które teraz wygasło. W pewnym sensie czuję się wolna.

Mam też co robić. Wracam do szkoły uczyć i uświadamiać dzieciakom, które na chwilę wyszły ze swoich pokoi, że istnieje coś takiego, jak ja prywatne i ja publiczne. Odczytuję przyszłość z kolekcji odzieżowych na jesień. Myślę o powrocie do wełnianych spodni, nowych bluzkach, swetrach, sztruksowej spódnicy, miękkiej skórzanej torbie. Krok po kroku odnawiamy z mężem mieszkanie wreszcie znaleźliśmy kuchnię, która podoba się nam obojgu. Uczę się historii sztuki na internetowych kursach, żydowsko-kresowej kuchni z książki Fani Lewando, slow life z dokumentów o monastycyzmie; moim celem jest rozwinięcie jak największych zasobów spokoju wewnętrznego, nie tylko dla siebie, ale by przekazywać go dalej rodzinie, uczniom, współpracownikom.

Umówmy się, że mój blog, jako regularna publikacja, staje. Za to nadal można mnie znaleźć, choć w ograniczonym zakresie, na instagramie. 

Dziękuję Wam za ponad trzy i pół roku i prawie trzysta pięćdziesiąt postów razem; to był dobry czas.  

Zdjęcie tytułowe: Arnel Hasanovic, Unsplash.

Komentarze

  1. Ależ żal! Ależ wściekle żal!!!
    Dziękuję Ci za to wszystko, czym się z nami dzieliłaś. Tak jak kiedyś wspomniałam, to były ważne, dające do myślenia wpisy, nawet (lub zwłaszcza wtedy) kiedy się z nimi nie zgadzałam. Ale poczucie wolności jest najważniejsze, więc, jak mówią w łzawych filmach "if you love her, let her go" (co oczywiście jest uproszczeniem, jeśli chodzi o związki uczuciowe).
    Niech Ci się darzy. Rozwijaj skrzydła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo - i CU around, bo polska blogosfera to małe miejsce... Wszystkiego dobrego i Tobie.

      Usuń
  2. Dziękuję i mam nadzieję na więcej (choćby na Instagramie). Dla mnie Twój blog to niezwykle wartościowe miejsce w sieci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, smutna wiadomość. Choć oczywiście rozumiem, że trzeba wymieść stare, żeby zrobić miejsce nowemu.
    Niewiele takich miejsc jak ten blog jest w sieci, a tradycyjna blogosfera skupiona na treści, a nie zdjęciach w ogóle troszkę podupadła. Polubiłam osobę prowadzącą ten blog, tę część Ewy, którą dane nam było poznać :) Dużo teraz wokół mnie wyjazdów, reemigracji, pożegnań - ostatnie półtora roku w prawie każdym coś zmieniło. Tym bardziej żal. Powodzenia i do zobaczenia w innych zakątkach internetu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej kwestia tego, że po raz pierwszy od kilkunastu lat mam krystaliczną pewność - albo wrażenie - że wiem, czego chcę. Przepraszam, że się usuwam, ale sporo się we mnie poprzestawiało. Też mi Ciebie będzie brakować - some other time perhaps.

      Usuń
  4. Żal, żal, żal. Podpisuję się pod słowami ding_yun. Będzie brakować Twoich mądrych słów. Jednocześnie w pełni rozumiem decyzję. Trzymam kciuki za Twoje plany.
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy razy dziękuję. Powodzenia we wszystkim:-)

      Usuń
  5. Wielka szkoda, ale - tak jak przedmówczynie - rozumiem i szanuję decyzję. Od czasu jak jakiś czas temu przez pomyłkę skasowałam czytnik blogów, na którym śledziłam ich kilkanaście i stwierdziłam że może to i lepiej, Twój był jednym z niewielu, na który regularnie zaglądałam:)
    Powodzenia w realizacji wszystkich zamierzeń!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że zaglądałaś tu nawet po "czystce czytnikowej" (znam i rozumiem...) Dziękuję i też życzę Ci powodzenia:-)

      Usuń
  6. Tego się nie spodziewałam! Szkoda, ale jest to egoistyczne uczucie, lubiłam te Twoje cotygodniowe wpisy. Rozumiem, że coś się kończy dla Ciebie, więc do zobaczenia na Instagramie. I życzę Ci dużo satysfakcji z tego, czym się teraz zajmujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję się trochę jak Mary Poppins, ale masz rację, coś się dla mnie radykalnie skończyło. Inna sprawa, ze jestem tym dosyć podekscytowana, lubię takie wewnętrzne ruchy tektoniczne:-) Do zobaczenia na Instagramie!

      Usuń
  7. Dziękuję bardzo za wszystkie Twoje posty. Bardzo żałuję, że kończysz ten etap. Powodzenia i do zobaczenia na Instagramie!
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam, do zobaczenia i przeczytania tam:-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty