Shopping

Zagadka: jaką historię będę próbowała opowiedzieć ubraniem w nadchodzącym sezonie? (Zero linkow afiliacyjnych, jestem na to za mała;-)

Nago, spódnica z grubej bawełny organicznej grey skies (zwrot - jest całkiem fajna, żebrowana, ale czuję się w niej rozmamłana);

Tatuum, granatowa sukienka z długim rękawem (zwrot - sukienka w cudowny sposób spłaszcza biust i dodaje brzucha);

Mohito, szary prosty golf (zwrot, zły kolor i jednak nie potrafię nosić golfów, bo czuję, że się w nich duszę - miałam zamiar zwalczyć to siłą woli, ale nie wyszło);

Gatta, szara bluzka z półgolfem (fason odpowiada mi na tyle, że zamówiłam jeszcze błękit);

Kuferek z szarej skóry (aplauz i akceptacja, nieopatrzony kolor i forma).

Zdjęcie tytułowe: Arno Senoner, Unsplash.

Czy opowiadacie swoim strojem historie? Jakie?

Komentarze

  1. Surowa i wymagająca (poważne kolory), ale godna zaufania; na pewno nas zrozumie (miękkie tkaniny) -> profesor McGonagall?
    ;-)
    Moja historia, hmm. Kiedy z Twojego zestawienia stylu dark academia i mieszczańskiego wykreśliłam najbardziej "kostiumowe" elementy, została gładka, nudna, zapominalna klasyka - i chyba właśnie taką historię cichutko mamrocze mój strój, co zresztą mi nie przeszkadza, bo nie mam potrzeby podkreślania ubiorem Autorytetu czy Kreatywności.

    Jest jeden wyjątek - kiedy w lecie wkładam długą lnianą suknię, którą przefarbowałam na czerwono i dodaję do niej czerwone sandały na płaskim obcasie i mały czerwony plecaczek, zaskoczone spojrzenia mówią mi, że historia, którą opowiadam, jest co najmniej dziwna (wyzywający kolor, surowy krój, powściągliwe zachowanie - nie Korynt, nie Babilon, więc może płomień rewolucji? albo heraklitejski pożar świata?) i na wszelki wypadek należy cofnąć się o krok. I to oczywiście też mi nie przeszkadza ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja Cię lubię czytać! W dużej części zgadłaś, choć chciałam, żeby golfy mówiły co innego (wycofanie) ale najwyraźniej miękkość robi swoje, będę musiała jakoś przesunąć akcenty. Chwilowo szukam jakiejś minimalistycznej lub surrealistycznej (najlepiej i jedno, i drugie...) broszki. Też mam chwilowo dość podkreślania Autorytetu, choć Surowość mogłaby zostać.

      To ludziska tak się boją kobiet w czerwieni? (Choć ostatnio dociera do mnie, że świat na silne kobiety w ogóle nie jest gotowy, więc w zasadzie bez zaskoczeń...) Serdeczności, E

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo <3 Ha, golf nigdy nie kojarzył mi się z wycofaniem, raczej czysto utylitarnie, bo chodzę w golfach przez całą zimę (pod spód kaszmir, na wierzch szalik i wtedy da się żyć). Pierwszą moją myślą na temat surrealistycznej broszki był topniejący zegar Dalego, ale wygląda na to, że rynek (z wyjątkiem chińskiego) jeszcze nie jest świadom istnienia takiej potrzeby.

      Chyba chodzi o obfitość tej czerwieni i niecodzienną formę, bo "zwykła" czerwona sukienka plus zwykła mina raczej nie odstrasza - ba, wywołała kiedyś sugestię zupełnie obcego człowieka, że powinnam się uśmiechnąć (jassssne). Niosłam wtedy bukiet czerwonych róż, więc może z kolei to działało ośmielająco - kobieta z kwiatkami pewnie nie odgryzie głowy ;-)

      Usuń
    3. Proste oko lub okrąg za mną chodzi, ale proste rzeczy najtrudniej zrobić dobrze. Mnie chyba nikt w życiu nie powiedział, żebym się uśmiechnęła (pamiętałabym, i on też;-) może to róże faktycznie!

      Usuń
  2. Golfy w takim wydaniu kojarzą mi się z jesienną elegancją i z tajemnicą... czyżby o takiego typu wycofanie chodziło? Też chodzą za mną od dłuższego czasu, ale póki co zniechęca mnie proces poszukiwania względnej jakości, a poza tym to lato spędzam we lnie i przy obecnych temperaturach nie potrafię nawet myśleć o jesiennej garderobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki był cel ćwiczenia, choć nie chodzi o jesień:-) Składy posypały się faktycznie dramatycznie, w zeszłym w sieciowkach były swetry z wiskozy, w tym - z wiskozą... Kiedy się ochłodzi, popatrz może na ten półgolf Gatty, wygląda co prawda nieco sportowo, ale dobrze leży i ma porządny skład. Jest ciepły.

      Usuń
  3. Granat, kuferek, zapięcie pod szyję - Mary Poppins? Zapewne nie, ale takie mam skojarzenie.
    Jeszcze nie jestem w trybie jesiennym, ale powoli wyprzedaję rzeczy, które tego lata się nie sprawdziły.
    Zaczęłam nową pracę, w nowym dla mnie sektorze słynącym z tego, że do pracy nosi się t-shirty. Nie wiem dokąd mnie to zaprowadzi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaa! To a propos t-shirtów. Będziesz miała piękne stanowisko obserwacyjne:-)
      Lubię Mary, ale raczej filmową, niż książkową, Atwood ją pieknie skądinąd rozpracowała w "Długu". Jakoś jej sobie nie wyobrażam w golfie, ale już widzę, że każdy je kojarzy inaczej:-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty