Wiosenne polecajki

Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy podzielić się z Wami moimi ulubionymi kosmetykami; są co prawda w większości banalne i bardzo łatwo dostępne, ale może właśnie dlatego warto? I tak, na przekór zimowej pogodzie, oto moje spring favourites; zacznę od kosmetyków, a skończę na trzech innych rekomendacjach.

Eau de Rochas

Ikoniczny (choć oczywiście już po zmianie formuły) zapach Rochas z 1970 roku. Według Fragrantiki jego akordy to 

cytrusowy
aromatyczny
świeży korzenny
drzewny
ziemisty
zielony
mszany 

i faktycznie, tę mineralność, ziemność i mech pięknie w nim czuć; bałam się, że mąż go odrzuci jako retro w ten zły sposób, ale ku mojemu zdziwieniu nie tylko go nie oprotestował, ale wręcz uznał za bardzo elegancki zapach. Faktycznie, poza cytrusem nie ma on nic wspólnego ze współczesnymi zapachami na lato; jest świeży  tak, ale dojrzały i charakterny. Kobiecy, ale dla kobiety niezależnej i zdecydowanej. Ponadczasowy – niedzisiejszy, ale osobie nie znającej się na historii perfum nie byłoby łatwo przypisać ten zapach do konkretnego okresu. Faktycznie godnie reprezentuje firmę, u której steru w 1970 roku stała Hélène Rochas, kobieta zwana "wyrafinowaną panterą". 

Uwielbiam świeże otwarcie tej wody, a mąż sposób, w jaki się rozwija. Klasyczna kompozycja z 1970 dostępna jest w zasadzie wszędzie, a inne produkty w linii to żel pod prysznic (który sprawię sobie, kiedy tylko zrobi się cieplej) i balsam do ciała.

Kremy do ciała Instituto Español

Zdaję sobie sprawę z tego, że to ichnia Pollena, ale bardzo lubię dwa gęste, a przy tym nietłuste, kremy do ciała, które wypatrzyłam na Notino jako alternatywę do coraz droższych balsamów Nivea, którym byłam wierna przez lata: krem (w zasadzie mus) aloesowy, który przepięknie się wchłania i obłędnie pachnie chlorofilem (ktoś tu jeszcze pamięta aloesowy balsam do ciała Pondsa?), i odżywczy krem różany o bardzo subtelnym zapachu. Stosunek ilości i jakości do ceny – nie do pobicia.

Bielenda Boost Me Up Colour Drops

Jestem pewna, że to jeden z wielu odpowiedników jakiegoś lepiej działającego, drogiego kosmetyku (jeśli kojarzycie produkt-matkę, dajcie znać w komentarzach), ale stosuję go jako łatwy w użyciu, łatwy w dozowaniu róż w dość uniwersalnie korzystnym łososiowym kolorze. Znika w ciągu dnia, ale jego małą, sprytną buteleczkę można nosić w torebce (przy okazji ostatniej promocji w Rossmannie kupiłam chyba trzy, za jakieś śmieszne pieniądze).

Sun Protection Powder Foundation Artdeco

Podkład z SPF 50, który kupiłam, kiedy zorientowałam się, że mój ulubiony wiosenno-letni fluid nie ma filtra; nakładam go w zasadzie jak puder, pędzlem baby kabuki, na cienko nałożony podkład, otrzymując bardzo ładny efekt rozmycia, oraz, mam nadzieję, nieco ochrony przed słońcem.

Kosmetyki ajurwedyjskie Orientana

Zimą z ogromną przyjemnością używałam pięknie pachnącego i dającego mi niesamowity komfort kremu "Drzewo sandałowe i kurkuma" Orientany; w kosmetyczce podróżnej mam tubkę kremu z kurkumą, właśnie skończyłam używać kremu na noc ze śluzem ślimaka (etycznie pozyskanym), a na półce czeka serum wygładzające "Hello daktyl". Jeśli chciałybyście używać polskich, ekologicznych i etycznych, a przy tym przyjemnych kosmetyków, i nie oczekujecie od nich nie wiadomo jakich technokompetencji, myślę, że warto zorientować się w ofercie tej firmy. 

Książka na weekend

W weekend przedwielkanocny wchłonęłam "Cieszę się, że moja mama umarła"świetnie napisane wspomnienia Jennette McCurdy; w majówkę "Wszystko dobrze" Mony Awad, i z rozpędu zamówiłam też "Rouge".

Byłoby idealnie, gdyby weekendy, przynajmniej do nastania ładnej pogody, były czasem czytania zajmujących/ wyrywających mnie z tygodniowej rutyny książek, ale przynajmniej się staram – w ten weekend chcę zacząć "Szklany zamek" Jeannette Walls (kolejny pamiętnik o dziwnym dzieciństwie).

Levi's Women's Original Trucker Jacket

Jestem w stanie nosić przeróżne elementy odzieży powszechnie uznawane za niewygodne, z jednym wyjątkiem – absolutnie nienawidzę marynarek. Być może dlatego miałam w życiu tylko jedną kurtkę dżinsową.

Jakąś chwilę temu doszłam jednak do wniosku, że jestem już trochę zbyt dorosła na bluzy, a ramoneska i trencz nie działają we wszystkich sytuacjach, i zaczęłam szukać dżinsowej kurtki. Żadna z nich nie leżała przesadnie dobrze.

 Trzeba ci kupić Trucker Jacket – zawyrokował mój mąż, i zawiózł mnie do outletu Levi's, gdzie ja kupiłam granatową kurtkę, leżącą o niebo lepiej, niż bym się tego spodziewała, córka niebieską, a teraz obie czekamy na moment, kiedy będziemy mogły zacząć je nosić zamiast puchówek.

Headspace

To faktycznie najlepsza aplikacja do medytacji, jaką wypróbowałam, pewnie dlatego, że znalazłam tam mnóstwo nieoczekiwanych materiałów: playlisty i dźwięki ambientowe i  binauralne o różnych zastosowaniach (na sen, do pracy, na polepszenie nastroju); ułatwiające zasypianie "wieczorynki", łączące opowieści o budzących nostalgię miejscach, ćwiczenia relaksacyjne i dźwięki otoczenia; materiały specjalnie przeznaczone dla dzieci, kobiet, osób LGBTQ+, osób borykających się ze stresem wywołanym pracą lub jej poszukiwaniem, ogólnymi lękami, czy starających się o dziecko. 

Do tego aplikacja każdego dnia podpowiada nam nowe materiały, i sprawia, że łatwiej jest mieć dobry poranek, lepsze popołudnie czy wieczór. Wystarczy założyć słuchawki (oraz, rzecz jasna/niestety, znać angielski).

Macie jakieś fajne rekomendacje?:)


Zdjęcie tytułowe: Ioana Ye, Unsplash.

Komentarze

  1. Ja sobie chętnie wezmę ten aloesowy balsam. Jestem wierna czerwonemu Garnierowi, ale on teraz nawet w Biedronce kosztuje 24,99 zł i nie da się go zużyć do końca bez rozcinania butelki. Szukałam czegoś na odmianę, Instituto będzie jak znalazł. Kiedyś dostałam od siostry taki balsam z awokado: https://vica.pl/balsamy-mleczka-i-zele-do-ciala/35090-eveline-daily-care-hero-mleczko-do-ciala-odzywcze-gleboko-nawilzajace-avocado-350-ml-5903416040002.html?gad_source=1&gad_campaignid=19982200444&gbraid=0AAAAABHkFnxQ8yHkJd_YVfK2AuxeMj5yM&gclid=CjwKCAjwravBBhBjEiwAIr30VIjMwSLyIES7VjWiXZpEbIKwEO7bFDtUQ3JwC2MB_VOXA5z1r2YEShoCSoEQAvD_BwE Od tamtej pory szukam go bezskutecznie w stacjonarnych drogeriach. Miał bardzo przyjemny zapach i świetnie nawilżał.

    Z kremów do twarzy najchętniej wracam do Embryolisse: https://www.superpharm.pl/embryolisse-krem-odzywczo-nawilzajacy-122260?utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=MAX_Bestseller&utm_id=15349465107&gad_source=1&gad_campaignid=15349469943&gbraid=0AAAAADMsy1JNBsA5T5NzFjv2FkFnSsPVY&gclid=CjwKCAjwravBBhBjEiwAIr30VK1PQiB8GlOAd4QooliZH12oqxg0ekYMLPsPBkTLz7G7DxJSfh3QhhoC8DkQAvD_BwE, duża tubka, delikatny kwiatowy zapach i przyjemne nawilżenie. Jest bardzo uniwersalny, choć ja go stosuję głównie na twarz i dekolt pod makijaż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz odrobię pracę domową z Embryolisse, dziękuję! :-)

      Usuń
  2. Wypróbowałam trend z Instagrama, czyli krem Cicaplast La Roche Posay położony solidną warstwą na noc. Polecam, myśle ze sprawdzi się dla prawie każdej cery bo moja jest dość problematyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Kompletnie mnie to ominęło, ale mam w lodówce odpowiednik tego kremu z SVR, i przetestuję go na Młodej, potem ew. kupię Cicaplast.

      Usuń
    2. Odpowiednik też się pewnie sprawdzi. Mnie ten trend rozbawił, bo moja mama mówiła mi kiedyś o ekspresowym sposobie na poprawę cery popularnym dekady temu w kręgach medycznych: panthenol na twarz i na kilka minut pod lampę sollux, a potem pod oczy najzwyklejsza maść z witaminą A. Obecne insta trendy to właściwie to samo tylko w nowocześniejszych formach.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty