Sza
Jak do tej pory, lato mi sprzyja; wydłubuję się z puszki, do której, jak powiedział ostatnio mój mąż, pakuję siebie na dziesięć z dwunastu miesięcy roku. (Bardzo dobrym ruchem był intensywny wyjazd na samym początku wakacji. Pomaga też pogoda, od lat chyba najbliższa - przynajmniej w Warszawie - normalnego polskiego lata.) Chodzę na wystawy. Oglądam filmy z córką. Czytam o anarchizmie. Włóczę się po mieście, kupując magdalenki i mydła o abstrakcyjnych zapachach.
Czytam, znowu, Patti Smith, i myślę, że to ona może mieć klucze do Królestwa. Robię plany znalezienia siebie, starając się unikać metod, systemów i reżimów, ale też inne plany - jogi, jeżdżenia, autoreedukacji.
To jest naprawdę dobre lato.
***
Artystycznie, jak dotąd, najbardziej podobała mi się pracownia Karola Tchorka, niewielka, ale silnie na mnie oddziałująca przestrzeń w samym centrum Warszawy.
Wystawa twórczości polskich artystek w Muzeum Narodowym w Lublinie nieco mnie rozczarowała, ale pozytywnym zaskoczeniem były dla mnie obrazy Marii Dulębianki - dobre technicznie i bardzo bezpośrednie; może za mało subtelne dla niektórych, ale dla mnie sztos.
Najlepszy film lata - "Okno na podwórze" Hitchcocka z 1954 roku. Oczywistość, ale do tej pory tego nie widziałam; jak dobrze jest obejrzeć film, od którego nie chce się nawet na moment oderwać wzroku.
Zakup lata - koszule nocne Wild Azalea Florale Triumpha. Nie jest to jedwab, tylko tencel, ale ma wszystkie inne zalety. Warto, naprawdę.
Na razie oddalam się przeprowadzać wewnętrzny remanent - postaram się odezwać po kolejnym letnim wyjeździe. Życzę Wam świetnego lata.
Zdjęcie tytułowe: Marija Zaric, Unsplash.
Ooo tak, nie mogę się nacieszyć pogodą tego lata, dla mnie jest - tu bez przesady - wymarzona. Bałam się, że już nigdy takiego lata nie będzie. Zaczynam nieśmiało wychylać się z poniemowlęcego marazmu (rzeczony "niemowlak" za chwilę kończy dwa lata) i czuję ogromny głód robienia czegoś. Nie doszłam jeszcze, co by to miało być, ale nic nie szkodzi - będę próbować w drodze. Na razie wróciłam do wyszywania łemkowskiej serwety i chcę stworzyć sobie listę lektur na sierpień i wrzesień, bo ostatnio czytam mało i niezbyt ambitnie. I pierwszy raz w życiu poprosiłam o awans (to chyba magia 30-tych urodzin): na razie Szefową, która jest do pomysłu nastawiona przychylnie. Po urlopie idę złożyć wniosek dalej, do kierowniczki katedry, a następnie kanclerki.
OdpowiedzUsuńSuper! Trzymam kciuki za Twój awans :) Pamiętam, że też zaczęłam wychodzić z tunelu, kiedy Młoda skończyła dwa lata.
UsuńPrzede mną haftowanie woreczków na lawendę, jest jej tyle, że trochę mi zejdzie;) Udanego urlopu i niech pogoda się utrzyma!