Gotowość
O dziwo, w tym roku nie jestem zdołowana myślą o powrocie do pracy. Być może to ajurweda, ale raczej fakt, że trafiłam latem na książki, które mocno przestawiły mi optykę, oraz to, że mam na co czekać w sezonie 2025/2026.
Zaczęło się od "Nie oddam zamku" Dodie Smith, książki faktycznie specyficznej i oddającej klimat brytyjskiego międzywojnia. Na samym początku jest jednak scena, kiedy bohaterowie, mocno przyciśnięci biedą, oceniają swój potencjał zarobkowy. I wtedy mnie to uderzyło: dawno temu, kiedy zaczynałam pracę w mojej szkole, wyobrażałam sobie, że to po to, żeby zarobić trochę pieniędzy pracując na pół etatu, ale przede wszystkim mieć czas na pisanie doktoratu. Szybko okazało się jednak, że nasz intensywny światek wchłonął mnie bez reszty. I razem z tą sceną przyszedł wreszcie pewien dystans.
Potem sięgnęłam po inną panią Smith - Patti. Czytałam jej książki dawno, w miarę, jak wychodziły po polsku, i jakoś mną nie wstrząsnęły, ale pamiętałam, że chciałam wrócić do "Pociągu linii M", i okazało się, że to był dokładnie moment na tę książkę. Potem kupiłam "A Book of Days", i mam poczucie, że znalazłam kawałek mapy - może miejscami pretensjonalnej, ale jednak prowadzącej do życia, w którym jest trochę więcej piękna.
Wiem już, że oprócz oglądania i czytania chcę robić rzeczy ładne i pożyteczne. Taki w gruncie rzeczy jest sens mojej pracy, ale trzeba mi też małych projektów, dających nieodroczoną w czasie satysfakcję. To może być wpis na bloga, zdjęcie zrobione z pomysłem, akwarelka na ścianę pokoju znajomego dziecka, wiersz, haftowany woreczek na lawendę. Będę się starała robić to dużo częściej w nadchodzącym roku.
I w końcu - planuję wyjeżdżać. Mam zaplanowane trzy wyjazdy, na które się cieszę, i w które może Was zabiorę.
Do przeczytania, i dobrego końca lata wszystkim!
Zdjęcie tytułowe: Monika di Loxley, Unsplash.
Komentarze
Prześlij komentarz