Woman meets world

Dużo myślę ostatnio o dokonywaniu wyborów. Coraz bardziej istotne jest dla mnie to, co i na jakich warunkach wpuszczam do mojego życia (przypomina mi się moja przyjaciółka, która w wieku 85 lat postanowiła, że odtąd będzie jeść wyłącznie to, co jej smakuje - choć trzeba dodać, że doskonale gotowała).

Końcówka roku minęła mi pod znakiem eliminowania zbędnych przedmiotów i niedobrych nawyków, ale ten temat pozostaje aktualny - także dlatego, że rodzice zaczynają zastanawiać się, co zrobić ze swoimi przedmiotami, i podpytują, czy wezmę srebra, platery lub ćmielowską porcelanę. Myślę wtedy o Filifionce, która wierzyła w katastrofy, o Desie - tęsknie - oraz córce, która lubi książki i mieszkanie Karoliny Żebrowskiej, i ze względu na którą trzeba pewnie te srebra, platery i porcelanę jakoś w naszym ikeowym metrażu zachować - nie chcę podejmować decyzji za nią.

Myślenie o przedmiotach oznacza też myślenie o wydatkach - co kupować, czego nie, co jest rozsądne, co przyjemne. (Oszczędzanie też należy do przyjemności, o czym pisałam we wpisie o “Budżecie na storczyki” Marjorie Hillis.)

Na razie kupuję dla nas bilety (na koncerty, nie podróże), porządkuję subskrypcje (moją ulubioną nie jest już Storytel, na którym coraz trudniej znaleźć mi coś dla siebie, ale YouTube Premium), rewiduję cele charytatywne i oszczędności. Staram się nadal stosować zasadę “jedna rzecz wychodzi - jedna wchodzi”, i ograniczyć przeglądanie sklepów online (nie mam z tym dużego problemu, ale złości mnie to, że poświęcam ileś czasu na przeglądanie produktów po to, by ostatecznie niczego nie kupić). Przejrzę też arkusz budżetowy pod kątem tego, czy się spina.

W 2026 chciałabym dalej eliminować, ograniczać, usuwać - nie tylko przedmioty, ale też części tkanki mojego życia (przykład: w 2025 odkryłam, że ruch fizyczny jest mi potrzebny znacznie bardziej, niż czytanie). Szukać rzeczy dla mnie nowych i zadziwiających, nie stosując jako punktu wyjścia tego, co już mi się podoba (“jeśli podoba Ci się ta książka, film, artysta, spodoba Ci się też…”), ale zdając się na przypadek, szukając nie tego, co mi się na pewno spodoba, ale tego, co wywoła we mnie głębsze reakcje. Co ważne - dobrze byłoby móc zatrzymać się na tyle długo, żeby móc te reakcje zarejestrować. (Note to self: być może chodzić do muzeów z kimś.) 

Zdrowotnie: muszę zbudować formę przed wyproszonym przez córkę pierwszym wspólnym wypadem w góry (po górach chodziłam ostatnio jakieś 20 lat temu, send thoughts and prayers). Z innej parafii - przełączyłam ekran telefonu na skalę szarości, jak moja szkolna młodzież; nie lubię tego, ale o to chodzi.

Mam też inne plany, w dużej mierze będące przedłużeniem moich tegorocznych starań. Art life is the best life.

Dobrego roku nam wszystkim.


Zdjęcie tytułowe: Kinga Howard, Unsplash.

Komentarze

Popularne posty