Hobby przyjemne, hobby pożyteczne

Jesienią zawsze szukam sposobów na zajęcie rąk i zapewnienie ciału dawki ruchu po lecie. W dzisiejszym poście podzielę się z Wami tym, czego nauczyłam się przez lata poszukiwania hobby.

1. Czytanie to nie hobby – przynajmniej nie dla mnie.

Brzmi jak bluźnierstwo, ale poczekajcie. Zaczynam od czytania, bo czytam od zawsze, od zawsze za dużo (tak, jest coś takiego jak czytanie za dużo i ja u siebie aktywnie z tym walczę; dla mnie, pracującej matki, „za dużo” mieści się gdzieś między siedemdziesiąt a osiemdziesiąt książek rocznie), i w chwili, kiedy po narodzinach córki rzuciłam się w nałogowe czytanie (bo poza tym nie mogłam robić nic innego...) odkryłam, że wcale nie czuję się z tym dobrze – jestem zmęczona i pobudzona jednocześnie, jak po pierwszej czy kolejnej za dużo filiżance kawy.

Długo nie wiedziałam, o co chodzi, dopóki (paradoksalnie) w książce Joanny Glogazy „Slow Life. Zwolnij i zacznij żyć” nie przeczytałam, że według niej chodzi o efekt przesadnej konsumpcji treści. I faktycznie, zgadzam się z tym; odkąd staram się równoważyć czytanie, które jest mi potrzebne do życia, tym, by po prostu wykonywać czynności, które kończą się powstaniem ciasta, strony zapisanej ładnym pismem, czapki albo prostego amigurumi – czuję się znacznie lepiej.


2. Rutyna jest w stanie wszystko mi obrzydzić.

Dlaczego otrzepuje mnie na myśl o hafcie krzyżykowym i powrocie na pilates? Haftuję nieźle (całkiem spore i wielokolorowe rzeczy, na lnie), ale haft krzyżykowy jest bardzo powtarzalny, co mnie psychicznie męczy. Z moich haftów najwięcej frajdy – poza pierwszymi, jeszcze na kanwie, kiedy się uczyłam – sprawił mi chyba ten, wymagający korzystania z różnych technik. W zeszłym sezonie zaczęłam uczyć się robić na drutach i szydełku, jestem jeszcze na poziomie zdobywania tych umiejętności i całkiem mnie to bawi.

Z pilatesem z kolei jest tak, że chodzę na niego od lat – studio pilatesu to najbliższy szeroko rozumiany fitness w okolicy mojego domu, a ja muszę nie mieć wymówek, żeby ruszać się regularnie – ale w którymś momencie, z przyczyn zewnętrznych, zaczęło strajkować mi kolano. Stało się jasne, że muszę zostać na poziomie podstawowym, który za mało mnie angażuje, przez co podczas zajęć myślę o pracy, i/ lub totalnie się nie skupiam na technice. 

Wniosek: potrzebuję sobie regularnie zwiększać poziom trudności tego, co robię, lub systematycznie przerzucać się na coś nowego; w przypadku ruchu jest to joga, którą ćwiczę w domu z Adriene w systemie trzydniowym – dzień na mięśnie brzucha, dzień ogólnorozwojowy, dzień przerwy. Na razie 'projekt brzuch' jest wystarczająco angażujący:-)


3. Konkretne wyzwania to konkretne korzyści i konkretna motywacja.

Chcę zmniejszyć obwód w talii, ale chcę też poprawić pismo, co jest dla mnie na tyle ważne, że nie tylko chcę być dla uczniów dobrym przykładem, ale też w tym roku po raz pierwszy wypisuję świadectwa. Dlatego wracam do doskonalenia pisma ręcznego, zaczynając od tych ćwiczeń i pracy nad elementami składowymi liter.


4. Dobrze jest mieć hobby, dzięki któremu wychodzimy z domu.


Było dla mnie objawieniem, kiedy w książce Marjorie Hillis „Rozkosze życia w pojedynkę” (wyd. oryg. 1936, w Polsce ukazała się w 2008 roku w przekładzie Ewy Godyckiej) przeczytałam, co następuje:
„Każda kobieta z głową na karku powinna czuć się dobrze. Pierwszym tego warunkiem jest posiadanie choćby kilku zainteresowań. Wybór jest praktycznie nieograniczony – możesz zbierać znaczki, czytać książki na temat słynnych kochanek w historii Francji, pisać dobre lub złe sztuki, haftować lub uczyć się jazdy na łyżwach z fantazyjnymi figurami. Powinnaś mieć przynajmniej jedno hobby, które cię zatrzyma w domu, i jedno, które cię z niego wyciągnie.” (str. 56)
Amen, siostro. Amen. W zasadzie prócz sportu i chodzenia do muzeów nie przypominam sobie, żebym miała hobby tego typu, ale bardzo chciałabym o tym wiedzieć dziesięć lat przed wydaniem tej książki w Polsce. Wprost idealnie zaś jest, jeśli nasze hobby uczy nas współpracy z innymi, zwłaszcza, jeśli mieszkamy sami.


5. Towarzysko pożądane hobby ma swoje plusy i minusy.

 „Rozkoszach życia w pojedynkę” Marjorie Hillis pisze także:
„Przyjaciele bardzo wysoko będą sobie cenić takie hobby jak astrologia, numerologia, chiromancja, grafologia, wróżenie z kart i tak dalej. Jeśli jesteś w którejś z tych dziedzin specjalistką, to pamiętaj, że gdy podczas seansu poświęcisz drugiej osobie całą swoją uwagę, to będzie ona tobą zafascynowana… Pamiętaj jednak, że takie hobby będzie znacznie ciekawsze dla twych przyjaciół niż dla ciebie.” (str. 58)
Fajnie jest mieć hobby sprawiające, że ludzie zabiegają o Twoje towarzystwo (umiejętność robienia ładnych zdjęć portretowych, prowadzenie gier RPG, stawianie tarota) lub chociaż względy (pieczenie, gotowanie), ale takie hobby może zmienić się w źródło udręki. Twoje życie może stać się ciągiem darmowych sesji fotograficznych, sesji RPG, na których nigdy nie grasz, bo wszyscy chcą, żebyś to Ty był/a mistrzem gry, obcowania z przyjaciółkami w stanie rozpadu po rozpadzie związku. Moja koleżanka, osoba o ogromnym talencie kulinarnym i gołębim sercu, regularnie taszczy do pracy blachy wyszukanych ciast, wyproszonych u niej przez ludzi nie zastanawiających się nad nakładem czasu czy pieniędzy do tego potrzebnym. 

Tej jesieni stawiam na jogę w domu i nordic walking, robienie na drutach i kaligrafię. A Ty, co  zamierzasz robić? 

***
Jeśli uważasz, że Twoim znajomym mógłby przydać się ten tekst, będę  bardzo wdzięczna za podzielenie się nim na Facebooku!

Komentarze

  1. A ja zamierzam poznawać miasto w którym mieszkam i które kryje wciąż wiele tajemnic. Poza tym lubię pisać, więc może jakieś opowiadanie czy inna forma literacka powstanie tej jesieni... W domu rodzinnym zostawiłam pianino i wciąż myślę jak je sprowadzić do Warszawy. Mogłam grać całymi godzinami.
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Ci umiejętności gry na instrumencie! Mam wrażenie, że pięknie można się przy tym skupić i uspokoić myśli, a przy tym stworzyć coś estetycznego.
      Pisać (twórczo) przestałam, ale lubię czytać poradniki kreatywnego pisania, takie jak Twórcze pisanie dla młodych panien Izabeli Filipiak - znasz? Był wydany już tak dawno, że autorka udostępniła go w pdfie na swojej stronie.

      Usuń
  2. Muszę koniecznie kiedyś przeczytać! Mam w domu "Warsztat pisarza. Jak pisać, żeby publikować" autorstwa Dwight V. Swain'a. Czytałam, chyba bardziej z zainteresowania tematem, niż chęci wykorzystania. Z pisaniem jest taki tylko problem, że to hobby przy komputerze, a zawodowo spędzam przed klawiaturą wiele godzin dziennie, więc czasem, pomimo pomysłu, po prostu wolę zrobić coś innego.
    Iza

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty