Perfumy dla retromaniaczek, część druga

Plakat reklamowy autorstwa Rene Gruau 

Dziś kontynuacja wpisu o perfumach dla retromaniaczek, który ukazał się na blogu jakiś czas temu. Od tamtej pory miałam okazję przetestować kilka kolejnych zapachów z zamieszczonej w nim listy, i dodać do niej trzy zapachy Diora.

Akordy podaję za Fragranticą.


Jean-Paul Gautier - Classique (1993)

słodki/ białe kwiaty/ pudrowy/ kwiatowy/ waniliowy/ cytrusowy

O zapachach takich, jak klasyczny „gorset” lubię mówić, że są dobre na prezent. Może brakuje mu pazura, ale takie perfumy też są potrzebne: bezpieczne, może trochę banalne, ale nieprzekombinowane. Ciepłe, słodkie trochę buduarowo – jest w nich cień pudru i szminki – a trochę słodyczą nektaru. Kwiatowa słodycz w tym zapachu, wcale nie wybijająca się na pierwszy plan, przypomina mi zapach kwiatuszków pnącza, które kiedyś rosło na ścianie w moim rodzinnym domu,  takich małych, białoróżowych gwiazdeczek.

Kojarzę go z młodzieńczą (niezależnie od wieku), radosną kobiecością, emanującą ciepłem i harmonią. Jest pięknie trwały.

Dita Von Teese - Rouge  (2012)

ambrowy/ drzewny/ kwiatowy/ zielony/ cytrusowy 

Jeśli szukacie zapachu, który byłby orientalny, a przy tym świeży/ pikantny, to może być coś dla Was. Przyjemnie pachnie, ale tego samego dnia, co Rouge, kupiłam opakowanie talku Felce Azzura (w klasycznym, niebieskim opakowaniu), którego zapach zrobił mi nieporównanie większą frajdę. W każdym razie Rouge jest zapachem o wiele bardziej „cywilnym”, łatwiejszym w noszeniu niż opisywane w poprzednim poście o perfumach Erotique czy Femme Totale. Mojemu mężowi kojarzą się z nutą zapachową olejku do opalania.

Guerlain - Shalimar EDT 

pudrowy/ kwiatowy/ waniliowy/ cytrusowy/ aromatyczny

Na mnie na początku pachnie suszoną śliwką. Mogę sobie wyobrazić noszenie go za dnia, tylko po co, skoro natychmiast się ze mnie ulatnia? Lub raczej pojawia się na mojej skórze i znika pulsacyjnie, raz go czuję, raz nie. Na pewno warto go przetestować – na mojej skórze rozwijał się zupełnie inaczej, niż na skórze koleżanki.

Guerlain - Shalimar EDP  (1925)

balsamiczny/ cytrusowy/ drzewny/ pudrowy/ dymny/ waniliowy

Chłodna, cytrusowa pierwsza nuta, po której następuje dymny akord, potem wanilia i puder przechodzące znów w cytrusy, tym razem zmieszane ze skórą. Piękny, bardziej zobowiązujący niż EDT, zimowy. Być może kiedyś będzie to dla mnie docelowy zapach na wieczór. Trwały, kadzidlano-pudrowy.

kwiatowy/ białe kwiaty/ zielony/ żółtych kwiatów/ mydlany

Wydana w serii "Les Creations de Monsieur Dior" reedycja klasycznego zapachu z lat 50., z nieco zmienioną, okrojoną kompozycją (rezygnacja z nuty zwierzęcej, zmieniona kolejność akordów).

W pierwszym uderzeniu (dosłownie) czuć przede wszystkim konwalię; potem pojawia się głębszy zapach czegoś, co kojarzyło mi się ciepło i zwierzęco, i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to ylang-ylang, którego się kompletnie nie spodziewałam. Zapach jest gładki i chemiczny, mocny w pierwszej chwili, ale nietrwały. Pozycja zdecydowanie nieobowiązkowa.

Dior - Miss Dior Eau de Toilette (2013)

paczulowy/ różany/ cytrusowy/ ciepły korzenny/ ziemisty

Ulubiony zapach mojej przyjaciółki, któremu jest wierna od lat. Na niej leży wspaniale, na mnie...?

Nie ma grama przesady w stwierdzeniu, że zapach ten ma nuty ziemne. Mieszankę paczuli, róży i pomarańczy mój nos zinterpretował jako frezję, za którą nie przepadam. Po lekko medycznej fazie zapach ustalił się na mojej skórze jaki mieszanka lekko stęchłej paczuli z różą.

Dior - Miss Dior Eau de Toilette Originale (2011)

zielony/ białe kwiaty/ paczulowy/ balsamiczny/ aromatyczny

To nowy zapach, ale o tradycyjnej, trzynutowej kompozycji  galbanum, jaśmin, paczula. Według mnie dużo ciekawszy niż dwie powyżej opisywane kompozycje Diora. To bezwstydny festiwal galbanum: otwarcie jest trudne,  bardzo mydlane i babciowe, ale po chwili lżeje i przechodzi w lekko ziołową nutę, coś jakby paproć na tle mydła i dym. 

Recenzentka polskiej Fragrantiki (link powyżej) pisze, że ten zapach sprawia, że czuje się jak Jacek Dehnel w spódnicy, kobieta reprezentująca kulturę o niekwestionowalnej wartości. To faktycznie bardzo interesujące i oldschoolowe perfumy, zdecydowanie zobowiązujące i nie dla każdego.

Tyle na razie  zostało mi jeszcze kilka zapachów, więc może za jakiś czas powstanie kolejny post z tej serii. Jeśli przydał się Wam ten post, lub myślicie, że może być przydatny Waszym znajomym, będzie mi miło, jeśli udostępnicie go na Facebooku!

Komentarze

Popularne posty