Ćwiczenia z normalności

Dwa dni temu, będąc na spacerze i szukając z córką kolejnych oznak wiosny, rozejrzałam się  dookoła i pomyślałam, że  mam szczęście; moje osiedle nie jest może piękne samo w sobie, ale jest na nim bardzo ładna, zróżnicowana zieleń.  Nasadzeniami drzew i  krzewów ozdobnych ewidentnie zarządzał człowiek, który dobrze się na nich znał, i miał wizję tego, jak całość będzie wyglądać za trzydzieści czy czterdzieści lat. Dzięki temu, że na zewnątrz jest mniej ludzi i jeździ mniej samochodów, o wiele lepiej słychać ptaki. Kiedy zaczną kwitnąć magnolie (nie przewiduję, że to wszystko skończy się w kwietniu), zaczniemy spacerować na sąsiadujące z naszym stare osiedle, gdzie są piękne ogrody.

Kolejną dobrą rzeczą jest to, że po dwóch dniach funkcjonowania według nowego grafiku, o którym pisałam tutaj (skrótowo: poranne budzenie się, realizowanie programu szkolnego córki,  ponownie praca wieczorem; rezygnacja z prób robienia dwóch rzeczy naraz) po raz pierwszy od połowy marca czuję się nieco normalniej – powiedzmy tak, jakbym miała w domu niemowlę, a nie była kandydatką do zawału. Przez dwa dni robocze w tygodniu będzie zmieniał mnie mąż i zajmował się uczeniem córki, żebym mogła sprawdzić dłuższe prace uczniów i trochę odpocząć.

W zasadzie nawet cieszy mnie to (rozumiem, że można mieć na ten temat inne zdanie), że należę do tej części ludzkości, która może jest przepracowana, ale przynajmniej nie umiera z nudów – to drugie najlepiej podsumowuje moim zdaniem podpis pod filmem vlogerki Bee Townsend, która skwitowała konieczność pozostawania w domu słowami „Zaczynam rozumieć, dlaczego znudzone gospodynie z lat 50. piły i brały diazepam.

Nie zrozumcie mnie źle; jest sporo rzeczy, które mnie nie cieszą, ale dotyczą one raczej szerszych i dalszych konsekwencji obecnej sytuacji. Moje przemyślenia na temat tego, dlaczego zaparkowaliśmy prawie cały świat, też potrzebują jeszcze chwilę dojrzeć. Ten wpis będzie o tym, co robię, żeby powrócić do normalności w jak najlepszym stanie.

***

Balkoning.  Uporządkowałam już balkon i przygotowałam go do użytku,  pozostaje tylko liczyć na pogodę. Większość wrzosów, które zasadziłam w zeszłym roku, przetrwała zimę; przytnę je po ostatnich przymrozkach i uzupełnię braki w skrzynkach. 

Wysiłek fizyczny. Po tym, jak International Baccalaureate odwołał  tegoroczne matury na całym świecie, przypomniałam sobie, co mój rehabilitant mówił mi o radzeniu sobie z silnym stresem poprzez intensywny ruch fizyczny. Po godzinnym treningu z ciężarkami faktycznie poczułam się dużo lepiej.

Staram się ćwiczyć trzy, a najlepiej cztery razy w tygodniu. Mam kilka zestawów ćwiczeń, które wymagają ode mnie wysiłku (nie jest to joga), ale które modyfikuję tak, nie uszkodzić sobie kolan. Regularnie też wychodzę na spacery (lekarze to polecają, a minister zdrowia nie zabrania), ale rozumiem, że to indywidualna decyzja.

Małe przyjemności. W filmie, na który powoływałam się w poprzednim wpisie, Jennifer Scott (autorka książek o Madame Chic) wspomina o tym, że wskutek łączenia prowadzenia domu, pracy z domu, wychowywania czwórki dzieci i prowadzenia edukacji domowej dwojga z nich, musiała „przedefiniować” swój czas wolny, planując sobie w ciągu dnia chwile przyjemności. Muszę nad tym popracować, bo jak dotąd najjaśniejszymi punktami dnia w nowej rzeczywistości były dla mnie południowy spacer, śliwka w czekoladzie po obiedzie i chwila czytania przed snem.

Makijaż, perfumy, kolczyki. Ubieram się teraz w stylu off duty, ale pamiętam o tym, że patrzą na mnie domownicy i ja sama. W domu noszę wygodne sukienki, staram się malować przynajmniej raz dziennie (po spacerze myję twarz, i nie zawsze mam ochotę umalować się ponownie), podnoszę sobie nastrój ulubionymi perfumami.

Planowanie Wielkanocy. Nasze tegoroczne plany wzięły, jak pewnie dużej części ludzi, w łeb; swój wpis sprzed dwóch lat, zawierający grafik przygotowań do świąt, przeczytałam podnosząc brwi z niedowierzaniem, jakbym czytała dawno nieużywane magiczne zaklęcie – ale oczywiście w to wchodzimy, bez odpuszczania.

Do tego stosuję ziołowe leki uspokajające, witaminę D3 i liczenie błogosławieństw.

***

Kolejny wpis najdalej za tydzień, pozdrawiam – trzymajmy się!


Zdjęcie tytułowe: Yiqun Tang, Unsplash.

Komentarze

  1. Ja również powoli przyzwyczajam się do nowego trybu pracy, chociaż nie jest wcale komfortowy. Rano udaję, że wychodzę do pracy i zamykam się w domowym biurze - po to, żeby nasz synek miał zachowany stały rytm dnia. Tu właśnie doceniam: ile mam szczęścia, że nasz Maluch nie jest żłobkowiczem, że moja Mama była z nami przez cały pierwszy tydzień, zajęła się Małym i pomogła mi wdrożyć pracę zdalną (dziękuję, Mamo - wiem, że to przeczytasz ;)), że dziś wróciła druga "Babcia", która zajmuje się Malutkim. Wczoraj, po raz pierwszy od tygodnia, byłam zmuszona wyjść z domu trochę dalej niż na podwórko. Przejeżdżając przez Kraków, z jednej strony byłam zachwycona, widząc kwitnące forsycje i... Coś - głóg/tarninę - nie jestem pewna. Z drugiej strony, byłam w lekkim szoku, kiedy zobaczyłam, że nawet wiosną Kraków jest spowity smogową mgiełką. I na ten widok poczułam wdzięczność, że mieszkam w górach, na uboczu, w domu z ogrodem (choć nasz ogród to na razie perz, kamienie i pozostałości po budowie domu) - a do tej pory wcale nie byłam z tego powodu szczęśliwa.
    Są też pewne minusy pracy zdalnej, jak brak możliwości uzgadniania poprawek w projektach na bieżąco (nie chcę dzwonić albo mailować z każdą drobnostką), konieczność uzgadniania smsem każdego wyjścia do toalety (Babcia musi wyjść z Małym na poddasze, żeby mnie nie widział), brak możliwości wydruku dużych formatów na domowej drukarce... Ciekawa jestem, jak długo jeszcze potrwa ten stan rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że zaglądacie tu wraz z Mamą:-)

      Rozwiązanie z zamykaniem się - megapomysłowe, mam nadzieję, że uda Ci się utrzymać ten stan rzeczy jak najdłużej:-)

      Staram się nie zastanawiać nad tym, ile to potrwa, wiem, że myślenie życzeniowe z jednej strony, a cezury, które mamy w głowie (wakacje na przykład) z drugiej mogą wpływać na ocenę sytuacji. Ale mam nadzieję na jakiś wyjazd w wakacje, nawet niedaleki.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty