Dziewięć i pół tygodnia. Moja strategia na lato

Nadal jestem zmęczona. Nie pomaga to, że moją córkę zamiast Lata w Mieście (z którego jednak zrezygnowałam) czeka Lato z Mamą, i że szefowa kazała mi się psychicznie przygotować do dalszej pracy zdalnej. Jednak choć pierwszy dzień wakacji celebrowałam lekką załomką, teraz właśnie jest czas, by zrobić ogólny przegląd sytuacji, zebrać siły, i jak mówią bracia Brytyjczycy, ustawić wszystkie swoje kaczki w rządku.

***

Odpoczynek rozumiany jako nicnierobienie nie jest moim priorytetem z różnych przyczyn:

  • Przede wszystkim muszę zająć czymś córkę, i sprawić, żeby w nadchodzącym roku, jakikolwiek by on nie był, funkcjonowała co najmniej tak samo dobrze, jak w tym – czyli zadbać o jej poczucie bezpieczeństwa, odpoczynek i stan psychiczny.

  • Chciałabym nauczyć ją rzeczy, które sprawią, że będzie nam łatwiej razem, jeśli nadal przyjdzie nam pracować i uczyć się z domu.

  • Po trzecie, powinnam zadbać o własne dobre funkcjonowanie zdrowotne, psychiczne i work-life balance, który w ciągu ostatnich miesięcy sczezł z kretesem. 

Podsumowując: planuję odpocząć, ale chcę, żeby ten odpoczynek był ukierunkowany, i uczył mnie i moje dziecko dobrych nawyków.

I tak:

Chciałam w to lato dokończyć kurs historii sztuki na Khan Academy, ale teraz potrzebuję przede wszystkim czegoś, co pozwoli mi się oderwać. Trafiłam na YouTube na kanał The Art Assignment, na którym znajduje się lista zadań artystycznych – część jest jak najbardziej do zrobienia z dzieckiem, część może służyć do wyjaśnienia, że sztuka obejmuje też pewne doświadczenia, lub jest trybem obserwacji świata. Pod tym linkiem znajdziecie listę „zadań” z innego źródła (The Kennedy Center), adresowanych już konkretnie do dzieci, wraz z wydrukami.

Przez pandemię moja córka uzależniła się od książek. Zamierzam to wykorzystać i ustawić w miarę regularne pory czytania w ciągu dnia, pod kątem moich ewentualnych późniejszych lekcji zdalnych.

Zaciekawiła ją ostatnio medytacja (żadna książka o mindfulness dla dzieci nie zdziałałaby tego, co świadomość istnienia medytującej Barbie). Pokazałam jej podstawy, znalazłam na YouTube film uczący zwolnienia tempa oddychania, zarezerwowałam w bibliotece „Uważność i spokój żabki”, i będziemy próbować.

Chciałabym też oswoić ją z gotowaniem – zwykle lubię robić rzeczy sama, czysto i szybko, ale może zaczniemy od przepisów na słodkie rzeczy, takich jak ten jaglany deser (jeszcze nie przetestowałam). Nie zamierzam szukać książek kucharskich dla dzieci, bo mojego dziecka żadna psychotechnika nie zmusi do zjedzenia czegoś innego niż węglowodany z mięsem (köttbullary!), więc skupimy się na samodzielności w kuchni i wspólnym spędzaniu czasu.

Już parę razy wspominałam na blogu o Zielonej Mapie Warszawy, czyli spisie przystanków komunikacji miejskiej położonych najbliżej lasów i parków, ale wygląda na to, że dopiero teraz będziemy często z niej korzystać. Przetestuję poradnik „Leśna szkoła dla każdego”, zawierający sporo pomysłów na aktywności i zabawy w lesie; będziemy też szukać roślin do fajnego zielnika.

Na koniec: przypadkowo trafiłam na rekomendację nienowej już książki „W 8 tygodni do zdrowia” Andrew Weila, i pomyślałam, że to w zasadzie tyle, ile mam czasu do powrotu do pracy. Zamierzam wybrać z niej to, co się obroniło, i użyć jej jako planu wyprowadzenia się na prostą od strony fizycznej i psychicznej.

Książka ma typową dla gatunku konstrukcję – to kombinacja sensownych porad, opowieści o medycynie holistycznej i historii pacjentów. Autor doradza m.in. wprowadzenie do diety przeciwutleniaczy, usunięcie źródeł toksycznej energii, wybaczanie, pracę na rzecz społeczności, spacery wśród zieleni, ćwiczenia oddechowe, podziwianie muzyki i dzieł sztuki. Wiem, że niektóre z jego porad (np. dotyczące korzystania z sauny czy jedzenia soi) nie są dla mnie, nie jestem też fanką suplementacji, ale w tej chwili potrzebny mi przede wszystkim ogólny plan działania i motywacja, żeby zadbać o siebie.

***

Zamiast obiecanego wpisu o Leonorze Carrington: zirytował mnie styl, w jakim napisana była jej biografia, za to kompletnie kupiła mnie „Trąbka do słuchania” jej autorstwa, którą Wam serdecznie polecam – jeśli jest w Waszej bibliotece lub biblioteczce, jesteście szczęściarami, bo anglojęzyczne wydanie jest wielokrotnie tańsze od jedynego chyba polskiego (które ostatnio moja koleżanka z pracy lekką ręką wyrzuciła przy porządkach). 

W jej osobie uderzyło mnie przekonanie o cenności daru, który nosiła sobie, własnej kreatywności, zderzone z kompletnie bezpretensjonalnym podejściem do swojej pracy – nie zależało jej na lepszych warunkach w pracowni  malarskiej, pracowała w drodze i hotelach, szyjąc lalki. Ze zrozumieniem czytałam o szaleństwie Leonory, wywołanym przez rozłąkę z ukochanym i wojnę, którą odczuwała jako gwałt na ludzkości. Niespodziewanym bonusem w jej historii było dla mnie to, że w Meksyku  związała się z przyjacielem Roberta Capy, który (jeśli wierzyć biografce, bo wersje są różne) przewiózł do Nowego Świata tzw. meksykańską walizkę, zawierającą negatywy zdjęć z wojny w Hiszpanii autorstwa Capy, Gerdy Taro i Dawida Chima.   

Jeśli myślicie, że ten wpis może się komuś przydać, będę wdzięczna, jeśli podzielicie się nim na Facebooku. Pozdrawiam Was serdecznie!


***

Tak jak zapowiadałam, w wakacje będę pisać raz w tygodniu – muszę odpocząć od tempa ostatniego kwartału i trochę się zregenerować. Do przeczytania za tydzień, w poniedziałek 6 lipca!

Zdjęcie tytułowe: Liana Mikah, Unsplash.

Komentarze

Popularne posty