Chwile wykrojone dla siebie

Człowiek jest zadziwiającym zwierzęciem – po kilku dniach bez konieczności pracy z domu łączonej z  uczeniem córki czuję się jak zupełnie nowy człowiek: zniknęło całe napięcie, zajmuję się domem, córką, śpię, czasem czytam, na niewiele więcej mam czas.

Czas. Pamiętacie, kiedy przed pandemią pisałam o czasie dla siebie, używając metafory buduaru? (Ja też już prawie nie.) Kiedy teraz ludzie, mówiąc o zmianach spowodowanych przez pandemię, mówią o braku dojazdów, ja szczerze za nimi tęsknię, bo to był ten czas w ciągu dnia, kiedy nikt niczego ode mnie nie chciał. Brakuje mi poranków, kiedy (czasami) bywałam sama w domu. Czasu, kiedy nikt na mnie nie patrzy, w którym spokojnie mogę poskładać się w jeden kawałek. Nie jestem w tym odosobniona – w zasadzie każdy, z kim rozmawiam, utożsamia się z twierdzeniem, że jej/ jego czas stał się niemal w całości czasem innych ludzi. Dziś trochę o tym, jak staram się świadomie wykorzystać te dziwne wakacje przed (zapewne) kolejnym dziwnym rokiem.

***

Wpadłam w króliczą norę czytania na jeden temat, i zadziwiająco dobrze mi to robi. Ten wpis urodził się z notatek, które dyktowałam do telefonu, siedząc na placu zabaw i robiąc sobie chwilową przerwę w lekturze książki Szirin Ebadi – irańskiej prawniczki, aktywistki i laureatki Pokojowej Nagrody Nobla – o prawach człowieka w Iranie. Bardzo polecam „Kiedy będziemy wolne. Moja walka o prawa człowieka” – jest przystępnie napisana, oceniam ją na poziom moich licealistów, i maluje przejmujący obraz społeczeństwa, w którym ludzie chcą żyć normalnym życiem w kraju o radykalnie konserwatywnej władzy; fragmenty brzmią momentami zadziwiająco znajomo. Toutes proportions gardées, oczywiście, bo na przykład Ebadi od śmierci (była na liście osób wytypowanych do usunięcia przez Ministerstwo Wywiadu) uratował tylko fakt bycia noblistką, czyli osobą o dużej widoczności na arenie międzynarodowej, a po sfingowanym procesie o niezapłacenie podatku od Nagrody Nobla zlicytowano dorobek życia jej i jej męża. Ale proszę:

Ahmadineżad  zachłystywał się zwycięstwem,  nazywając swoich przeciwników chas o chahszak –  pyłem i śmieciem. (...) W społeczeństwie widać było wyraźne przesunięcie: od  obojętności wobec reżimu do autentycznego obrzydzenia. Mohammad Reza Szadżarian,  najwybitniejszy irański muzyk, mistrz klasycznego śpiewu perskiego,  który otwarcie utożsamiał się z „pyłem i śmieciem”, zażądał, by w telewizji publicznej nie emitowano jego utworów;  z kolei muzyk młodszego pokolenia skomponował piosenkę Chas o Chahszak,  która błyskawicznie podbiła internet. (Szirin Ebadi, „Kiedy będziemy wolne. Moja walka o prawa człowieka”, Znak Horyzont 2017, str.197-198)

Swoją drogą, sytuacja w Iranie odrobinę się ostatnio rozluźniła, o czym wspomina Mahdieh Gholami, żona Bartosza Gila, zawieszonego (lub byłego, nie nadążam) redaktora Trójki, w tym bardzo babskim wywiadzie sprzed dwóch lat. O ciemniejszych i jaśniejszych stronach życia w Iranie opowiada też Kaja Kraska z Globstory. Mnie Iran bardzo zassał, zaczęłam o nim czytać do pracy (inspiracją dla „Opowieści podręcznej” Atwood była w dużej mierze rewolucja islamska 1979 roku w Iranie) i przestać nie mogę, a własna rodzona szefowa namawia mnie na wycieczkę do Teheranu. Ale nim to nastąpi, trochę minie.

***

Od początku edukacji zdalnej działam dzięki pisaniu list, które mnie uspokajają i trzymają w jednym kawałku. W roku szkolnym rozpisywałam sobie cały tydzień, co dawało mi poczucie kontroli nad rzeczywistością i pozwalało harmonijnie funkcjonować; w wakacje planuję cztery dni z córką i jeden dzień „wychodnego”, kiedy na część dnia zmienia mnie mąż, wpisuję też „zdrowotne zadania” z książki dra Weila, o której pisałam ostatnio (w tym tygodniu m.in.: dalsze zmiany w diecie, zacząć przyjmować karoteny, jednodniowy post informacyjny, przedłużyć czas na świeżym powietrzu).

Regularnie uciekam się do jakiejś formy zapisków (list, dziennika, dziennika motywacyjnego, sporadycznie nawet morning pages) żeby porozmawiać ze sobą i poukładać sobie w głowie. Powoli zbliżam się do końca dziennika motywacyjnego Michelle Obamy, i rozglądam się za kolejnymi sensownymi pytaniami, na które mogłabym sobie odpowiedzieć, przy okazji dzieląc się nimi z Wami – warto sprawdzić, czy ta forma spędzenia czasu ze sobą Wam odpowiada.  I tak, wybrałam dla Was i siebie te trzy listy pytań:

Cytując jedną z nich, dialog z samym sobą jest ważny, a pisanie to często najszybsza, najprostsza forma poświęcenia sobie chwili uwagi.

(Sprawdzona rada pisarki uczącej inne kobiety pracować z dziennikami: jeśli napiszecie coś złego, smutnego, i nie chcecie, żeby ktoś, nawet Wy, to widział, spróbujcie zamalować stronę na czarno, a potem na tym coś namalować – potwierdzam, to faktycznie wyzwalające.)


***

Jak w zeszłym roku, próbuję wykorzystać wakacje, żeby zrobić coś związanego ze sztuką – w zeszłym roku było to robienie kolaży i pisanie haiku, w tym – zadania z kursu The Art Assignment. Jednym z bardziej tradycyjnych jest narysowanie psychologicznego krajobrazu i faktycznie to, co robi artystka Robyn O'Neil, jest niesamowite:

(Spróbowałam i jestem na tyle zdziwiona tym, co wyprodukowała moja głowa, że zastanawiam się, czy nie spróbować namalować na podstawie tego rysunku akwareli.)

Szybszą i prostszą alternatywą może być rysowanie węzłów zen (zentangles), kojących, regularnych wzorów. Przetestowałam, działają na mnie lepiej, niż relaksacyjne kolorowanki, przy których mam straszne poczucie marnowania czasu. Przykładowe wzory znajdziecie w Google, na Pinterest, YouTube.

***

W tym tygodniu chcę:

  •  zapisać się do lekarza na USG piersi;

  •  pojeździć na rowerze i posłuchać skowronków;

  • w szale uzupełniania dziecięcej garderoby poświęcić chwilę uwagi także sobie – wymienić fleki, kupić nową bieliznę, wyczyścić i wypełnić bibułką torebki;

  • zapisać się do rehabilitanta: może to ryzykowne, ale trochę się przez ten czas nienormalnego funkcjonowania sypnęłam (bardzo służy mi zróżnicowany ruch w mojej pracy), a chcę możliwie odwlec moment, w którym będzie mi się we własnym ciele trudno funkcjonowało, tak na stałe.

Wszystko wpisałam w grafik – wolę mieć pewność, że nic nie przełożę, nie odsunę, że na pewno te rzeczy zrobię. 

***

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę Wam dobrego tygodnia. Do przeczytania w kolejny poniedziałek!

Zdjęcie tytułowe: Rebe Pascual, Unsplash.

Komentarze

  1. Teheran jest paskudny, jeśli już pojedziesz do Iranu, to bardzo polecam wybrać się chociaż do Isfahanu. Dzieli go od Teheranu kilka godzin bardzo wygodnym autobusem, a bazar w Isfahanie ma największy wybór rękodzieła w całym Iranie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty