Wielkanoc - tradycyjnie czy nie

 

Jak do tej pory najtrafniejszym symbolem spirali czasowej, w jaką złapał nas 2021, jest dla mnie choinka mojego kolegi z pracy.

Pokazał nam ją, wysoką i smukłą, na pierwszym cotygodniowym spotkaniu po Bożym Narodzeniu (nadal robimy sobie półgodzinne spotkania na ploty, co jest życie ratujące). Ponieważ od świąt z żoną nie zebrali się na to, by ją schować, zmienili ozdoby na wielkanocne i tak stoi, obwieszona króliczkami i jajeczkami z Pepco.

***

Nie mam jeszcze absolutnej pewności, jak będą wyglądać nasze Święta, ale mam głębokie przekonanie, że powinniśmy spędzić je tu. Przekonanie to wzmacnia świadomość różnych wariantów choroby, i to, że  moja bliska koleżanka rozpętała jednoosobową kampanię „zostań w domu”, wysyłając mi informacje o tym, kto z rodziny i bliskich jej i naszych znajomych jest chory, chory ponownie, lub zmarł.

(W wielu historiach o śmierci w wyniku koronawirusa powtarza się jak refren brak szansy przygotowania się na nią, brak szacunku i empatii dla osób, które kogoś straciły, brak możliwości sensownego przeżycia żałoby wśród ludzi negujących pandemię. Na tym tle niedawno obchodzony brytyjski Dzień Refleksji, ustanowiony w hołdzie dla ofiar pandemii i ich bliskich, wydaje się szczytem empatii; niby nic, minuta ciszy i zapalenie świeczki, a o ileż to więcej, niż u nas.)

***

Czy wyjedziemy, czy wyjedziemy nie, będę się starać, żeby ta Wielkanoc była czymś więcej, niż wielkanocnym weekendem. Na szczęście przygotowania są mniej angażujące, niż w przypadku Bożego Narodzenia, a sprawdzony grafik pomaga mi przez nie spokojnie przejść. Okna już umyłam, kupiłam bazie, tulipany i bukszpan (piekielnie w tym roku drogi, bo zżera go jakiś pajęczak; kupiony zawczasu należy wstawić do wody i wystawić na balkon). Planujemy skromne świąteczne menu, jak zwykle wypadkową ulubionych dań świątecznych z naszych domów rodzinnych.

Przygotujemy koszyczek (może go pobłogosławić głowa rodziny), a msze online to już oczywistość. Nie jestem jak pięknie mówią moi żydowscy znajomi –  religijna, ale wiem, że potrzebujemy jakiegoś rytmu, przechodzenia, choćby ciężkim krokiem, z jednego sezonu w drugi. Chcę, żeby moja córka wyraźnie pamiętała, że podczas pandemii obchodziliśmy święta, bo nawet w niepełnym wydaniu są pięknym i wzmacniającym doświadczeniem.

Jak pisze pani Dariaux w Entertaining with Elegance:

Święta obchodzone w gronie rodzinnym przebiegają zwykle w radosnym cyklu. Najpierw, by sprawić przyjemność najmłodszym, ubiera się choinkę i organizuje poszukiwanie pisanek czy czekoladowych jaj; gdy dzieci wyrastają na nastolatków, tradycje podtrzymuje się z myślą o dziadkach, którzy nie wiedzieć kiedy stali się bardzo sentymentalni. Niebawem nowe pokolenie dzieci zostanie wprowadzone w te rytuały, a być może w końcu ty i twój mąż zostaniecie dziadkami, których wszyscy członkowie rodziny starają się zadowolić. Byłabym bardzo zdziwiona, gdyby na tym etapie tradycje, które kiedyś uważałaś za niemądre lub męczące, nie wydawały ci się symbolem siły i solidarności rodzinnej.” (str. 213-214)

Ten sam duch utrzymania ciągłości przyświeca jej, gdy pisze o stylu, w jakim obchodzi się święta, i wprowadzaniu ewentualnych zmian:

Prawdę mówiąc, podtrzymywanie tradycji jest istotnym źródłem przyjemności z obchodzenia świąt. Zanim więc spróbujesz wprowadzić jakieś poważne innowacje przy okazji Wielkanocy czy Bożego Narodzenia, upewnij się, że dobrze znasz swoich gości, i że masz absolutną pewność, że zareagują przyjemnym zaskoczeniem, a nie rozczarowaniem.” (str. 255)

(...) 

„Podstawowy wyjątek od tej reguły występuje w kręgach artystów i intelektualistów, gdzie konformizm uważa się praktycznie za grzech.” (str. 255)

Ten ostatni cytat wyjaśnił mi moją reakcję na opis Wigilii obchodzonej w domu Beaty Tyszkiewicz (mówi Artur Nowakowski, były mąż Karoliny Wajdy):

U nas jest inne świętowanie. Nie ma dyktatu karpia i ryby w galarecie. Prędzej jest łosoś wędzony i kawałek krewetki na przykład, w końcu to szczególna kolacja. (...) Bo nie to jest ważne, ile potraw położysz na stole, tylko jaka jest atmosfera podczas tego wieczoru. Wigilię, jak widać, można celebrować inaczej, śmieszniej, ładniej, lżej, i jest niezapomniana. To jest jej szkoła. 

Jakiejś części mnie to się podoba, ale mam wrażenie, że to lżejsze i śmieszniejsze świętowanie nie dałoby poczucia spełnienia mnie i moim bliskim (w kwestii świąt nic nie pobije konserwatyzmu małych dziewczynek i mężczyzn z południa Polski). Ale już dekoracja stołu na dzisiejszym zdjęciu tytułowym przemawia do mnie bardzo.

Rozumiem też, że (zwłaszcza teraz) można kompletnie nie mieć pasma na organizację czegokolwiek, lub czegokolwiek więcej, niż minimum – w tym tygodniu rozmawiałam z koleżankami, tak jak ja zadaniowcami, dla których pandemia przełożyła się na sytuacje tak skrajne i wyczerpujące, że chcą po prostu te święta przeżyć i być przytomne dla rodziny.

***

Życzę Wam i sobie, z całego serca, najlepszych Świąt, na jakie mamy w tym roku siłę – niekoniecznie domowej roboty, myślę, że nie będzie grzechem dać w tym roku zarobić restauracjom, ale możliwie wieloelementowych. Świątecznej dobrej wróżki, która pomoże nam przejść przez przygotowania z wdziękiem i bez zmęczenia. Jeśli na nic nie macie siły, odpoczynku. Okazji do spędzenia czasu na łonie przyrody. Rozjaśnienia ducha.

Spotkajmy się ponownie za dwa tygodnie. 

***

Zdjęcie: Guillaume de Germain, Unsplash.

Bibliografia:

  • Augustyn-Protas Anna. Beata Tyszkiewicz. Portret damy”,  Wydawnictwo: Burda Książki, Warszawa, 2020 (e-book). 

  • Genevieve Antoine Dariaux, Entertaining with Elegance, Doubleday & Company, Inc., Garden City, New York, 1965.

Komentarze

  1. Jesteś niewyczerpanym źródłem inspiracji. Mazurek pomarańczowy brzmi świetnie. Nie jestem z frakcji mazurków, ale na bardziej ambitne wypieki jakoś mnie nie stać w tym roku. Święta Wielkanocne, podobnie jak wszystkie inne, były obchodzone w moim rodzinnym domu bardzo hucznie. Brakuje mi tego, bo odtworzenie tradycji za granicą i podczas pandemii jest zbyt trudne. U nas zatem program minimum, ale dekoracje, koszyk, żurek w Wielką Sobotę i niedzielne nieco bardziej uroczyste śniadanie będą.

    Jeśli chodzi o Covid to ja coraz bardziej czuję się osamotniona w swoich obawach i daleko posuniętej ostrożności. Zewsząd słyszę, że ludzie chcą normalnie żyć (a ja to nie chcę?). W Wielkiej Brytanii jest dość silna propaganda, że wyszczepienie dorosłej ludności tylko jedną dawką już zapewni nam wsystkim bezpieczeństwo, choć badania prowadzone w Izraelu niekoniecznie to potwierdzały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Mazurek pomarańczowy jest rewelacyjny, choć - jeśli robię tylko jedną masę - stawiam na kajmakowy, bo pomarańczowy nie uszczęśliwia nikogo poza mną. (Właśnie pomogłaś mi podjąć decyzję, że jednak pokombinuję z proporcjami mas, tak, żeby każdy miał to, co lubi.)

      Zaskoczyłaś mnie informacją o propagandzie skuteczności jednej dawki. Najwyraźniej różne są sposoby stawiania gospodarki na nogi.

      W mojej rodzinie, ze względu na nieszczęśliwy splot okoliczności, natężenie dramatu i konfliktu związane z różną oceną zagrożenia zakażeniem dalece przekroczyło granicę normy, i chyba przez lata będę ponosić tego konsekwencje (co ma tę dobrą stronę, że zdecydowanie dopinguje mnie do tego, by trzymać się dotychczasowego stylu funkcjonowania). Widzę wokół siebie sporo myślenia magicznego i zaklinania rzeczywistości - ludzi w dużym stopniu narażonych na zakażenie ze względu na ilość kontaktów w pracy, jaką mają członkowie ich rodzin, ale odmawiających jakichkolwiek kontaktów z izolującymi się osobami spoza grona domowników, albo osoby włączające i wyłączające lęk w zależności od sytuacji i tego, co im aktualnie pasuje.

      Spokojnych Świąt!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty