Trochę mniejsza wielka noc

 

Powiedzieć, że w tym roku nie mamy świątecznego nastroju, to mało powiedzieć; sama o Wielkanocy przypomniałam sobie dosłownie dwa tygodnie temu, może dlatego, że wybiegam myślą ku komunii Młodej, przed którą chcemy jeszcze zmieścić odświeżenie kuchni (nowe meble powinny być w magazynie jeszcze przed świętami, ale trzeba jeszcze skuć płytki, wyrównać ściany, coś na nie położyć... na pewno o tym napiszę). Po przedziwnym Bożym Narodzeniu stwierdziłam, że w 2022 nigdzie nie jadę, bo nie chcę po raz kolejny odbić się od drzwi kogoś, kto nie jest gotów na gości z Warszawy (nawet zaszczepionych), a nawet, co nie wyszło, próbowałam zorganizować nam kompletnie nierodzinną Wielkanoc. 

Wygląda jednak na to, że rodzina o nas się upomniała - dziękować górze za zapasy Xanaxu - ale pominąwszy półtoradniowy wyjazd, po raz pierwszy oboje mamy ochotę na to, by obejść Wielkanoc w wersji prawdziwie minimum, co nie zdarzyło się ani rok, ani dwa lata temu. (Tu znajdziecie naszą typową wielkanocną rozpiskę.)

  • Prócz zupełnie cywilnego weekendowego sprzątania, planuję tylko umyć lodówkę i - o ile pogoda pozwoli - okna (gdyż, jak wiadomo, tylko umyte wejdą do królestwa niebieskiego).

  • Chyba odpuszczę mazurki, ale zrobię sernik. Dla wzmocnienia własnego morale upiekę bułeczki cynamonowe, bo stanowią jedną z niewielu sensownych odpowiedzi na tę pogodę. (Koleżanka piecze niezłe z tego przepisu, pomijając lukier i dodając do ciasta pół łyżeczki kardamonu.)

  • Kupimy ciasto drożdżowe, które mój mąż musi mieć na każde święta w ramach pieczywa świątecznego.

  • Sprawdzę czy mamy, i ewentualnie dokupię, zakwas na żurek (ten jest bardzo w porządku).

  • Mąż, miłośnik ostrej ćwikły, będzie szukał chrzanu w korzeniu (w zimie był nie do dostania).

  • Zrobię jakąś nieskomplikowaną pieczeń (edit: stanęło na półprodukcie, czyli nogach z kaczki z Biedronki); kupimy kiełbasę do jedzenia na gorąco i dobrą szynkę.

  • Mąż zrobi jajka faszerowane, córka pisanki.

I to, przysięgam, wszystko. Mam szczerą potrzebę odpocząć, zjeść śniadanie w łóżku, przeczytać kilka książek, i być może przestać myśleć o swoim życiu głównie w czasie przeszłym. (Od początku wojny mam męczące odczucie, że żyję siłą rozpędu, że żadnego "po covidzie", w którym byłyby piękno, podróżowanie, muzea, dorosłe życie córki, może już nie być. )

I tego także Wam życzę; zdrowych, spokojnych, i naprawdę wszystko jedno, z jakim obrusem. 

Ściskam Was mocno - Ewa.


Zdjęcie tytułowe: freestocks, Unsplash

Komentarze

  1. Ewo, ostatni akapit ściska serce choć ja cały czas pielęgnuję myśl, że „wojny nie będzie, źle nie będzie”. U mnie także święta w wersji minimum, zawirowania w pracy (i ceny biletów) kazały mi odłożyć plany rodzinnej Wielkanocy w Warszawie no i cóż…. żal.
    Okna umyję, ale tylko te w salonie. Zakwas na żurek robię sama bo tym dostępnym w tutejszych polskich sklepach niezbyt ufam. Kolejny rok z rzędu dumam nad mazurkiem bo wiosną jakoś nie mam ochoty na bakaliowo - kajmakowe cuda. Zdecyduję zapewne w ostatniej chwili. Waży sie teraz tyle ważnych dla mnie spraw, ze naprawdę miło pomyśleć dłużej nad wyborem ciasta. Spokojnych świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten ostatni akapit chciałam zapisać. To, co czuję ostatnio, jest dla mnie przedziwne.

      Moja mama robi mazurek pomarańczowy, nakładając na ciasto masę zrobiona ze startej chyba ze skórką cytryny pomarańczy, podgotowanej z cukrem - przez lata go bardzo lubiłam, bo jest bardzo nieoczywisty, mogę tu udostępnić przepis. Jakie mazurki Ty bierzesz pod uwagę?

      Usuń
    2. Myślałam o mazurku limonkowo-kokosowym z Make Life Easier. Wydaje się dość lekki. Chętnie przygarnę przepis na mazurek pomarańczowy, brzmi ciekawie.

      Usuń
    3. O tak, jeżeli to ten mazurek pomarańczowy, o którym myślę, z "Kuchni polskiej", to jest wspaniały, robię go co roku. Jest tylko bardzo słodki, ale to się raczej wie niż czuje - gorzko-kwaśna pomarańcza równoważy syrop cukrowy, w którym się gotowała.

      Usuń
    4. Właśnie czytam o tym, co dzieje się na Heathrow, to chyba nie jest dobry moment na loty z Anglii...

      Usuń
    5. Mama miała swój przepis ze starego Magazynu Wyborczej, chyba trochę odelżony względem tradycyjnego z kuchni polskiej - bez polewy czekoladowej, posypany tylko płatkami migdałowymi. Niestety, nie mam przepisu, pewnie czas nadrobić.

      Usuń
    6. Ostatecznie zdecydowałam się na mazurek cytrynowy z przepisu White Plate i bardzo polecam. Bardzo prostu w wykonaniu, relatywnie lekki i bardzo wiosenny. Chyba powtórzę za jakiś czas nie czekając na Wielkanoc. Mam nadzieję, ze święta minęły spokojnie.

      Usuń
    7. Święta były nadspodziewanie udane, dziękuję - mam nadzieję, że u Ciebie podobnie. Mazurek cytrynowy dodaję w takim razie do zakładek - ja przetestowałam różany, i też polecam.

      Usuń
  2. Rozumiem, co masz na myśli, mówiąc, że przyszłości nie ma, czuję coś podobnego od jakiegoś czasu. Mnie trochę pomaga skupienie się na chwili obecnej - ok, nie ma przyszłości, ale jest teraz. Co teraz, w ciągu najbliższych minut albo godzin mogłoby sprawić, że poczuję się lepiej? Za co teraz jestem wdzięczna? Ale też, o czym teraz marzę - skoro nie ma przyszłości, to co mi szkodzi spróbować zrealizować marzenie? Albo tylko zacząć? Może chociaż zaplanować? Najwyżej nie dokończę.

    Życzę Ci spokojnych Świąt. Może tak na przekór wszystkiemu jednak odrodzi się nadzieja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Też staram się tak to przeorientować w głowie, choć poczucie pustki nadal że mną jest. Ale posieję tej wiosny łąkę na balkonie, na pewno.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty