Jesieniarstwo

 

W ostatnich tygodniach zwalił mnie z nóg potężny atak jesieniarstwa. Zdarza mi się wychodzić z domu myśląc z tęsknotą o popołudniu, kiedy do niego wrócę; palę świece, piekę ciasta, szuram nogami w liściach, próbowałam nawet, choć z umiarkowanymi sukcesami, czytać książki polecane przez miłośników Dark Academia, które mają mi zapewnić 'perfect fall vibes'. (Jestem zapewne zmamłana przez zmiany ciśnienia i covid, ale staram się udawać przed sobą i innymi, że tak miało być jak to ja, zamieniając tę sytuację w mały performance; czuję też ulgę, że nerwowa energia września, kiedy nie mogłam normalnie sypiać, przeszła w coś innego.)

Jak więc celebruję jesień w tym roku? 

Przygotowuję się do sezonu cmentarnego

Jesień, jeszcze przed Wszystkich Świętych, i wiosna po Wielkanocy są dla mnie czasem odwiedzania cmentarzy. Moja rodzina nie miała rozbudowanego programu odwiedzania grobów, więc już jako dziecko zaczęłam zaprzyjaźniać się z rzadko odwiedzanymi zmarłymi; zapalałam dla nich światełka, modliłam się. Pamiętałam. Zabrałam ten zwyczaj w dorosłe życie, i do dziś mam poczucie relacji z panem leżącym koło moich dziadków, zmarłą w samotności panią malarką, której staram się zostawiać na grobie rzeczy kojarzące się z jej pracą (kiedyś zobaczyłam, że ktoś to robi, i uznałam, że można), czy bujną panią ze starego cmentarza.

W październiku, jeszcze przed coroczną pielgrzymką na południe, wybiorę się na Powązki, na cmentarz ewangelicki i żydowski. Kupiłam już złoty marker do nagrobków (bo komuś się wycierają literki), kwiaty w doniczkach (żeby postawić je na jednym z zaprzyjaźnionych grobów jeszcze przed Wszystkich Świętych), znicze, figurkę ptaka dla pani malarki.

Haftuję na potęgę

Nie pamiętam, kiedy – na pewno grubo ponad dekadę temu – trafiłam gdzieś na tekst o subversive cross stitch. Wtedy do mnie dotarło, że haft krzyżykowy to nie tylko aniołki, kwiaty, konie i portrety Papieża Polaka.

Jednak szybko potem trafiłam na stronę Marilyn Leavitt-Imblum, projektantki haftów inspirowanych wzorami wiktoriańskimi i tradycyjnymi wzorami Amiszów. Ale ziarno przewrotności gdzieś we mnie utkwiło: moim pierwszym poważniejszym haftem była ta Matka Boska (ku zgrozie mojego ojca, który zapewne pomyślał, że ślub zamienił mnie w fundamentalistkę religijną, ale i tak oprawił ją w ładne tondo). Za to mnie nieustająco kusi, żeby powtórzyć ten wzór, zamiast gwiazdy haftując latający spodek.

Niedawno jednak trafiła mi w ręce jedna z  książek autorki koncepcji "wywrotowego haftu", w której znalazłam gotowe wzory; zebrałam zamówienia od znajomych, w empiku zamówiłam niedrogie ramki i arkusze białej pianki, dzięki której jestem w stanie dość porządnie oprawić haft w domu, i voilà. Przy okazji słucham książek i książkowych wideo na YouTube, gdyż...

Szukam idealnych książek na jesień

Utrzymanych w melancholijnym lub nieco mrocznym klimacie. Przypadł mi do gustu "Piranesi" i "Damy z Grace Adieu" Susanny Clarke; czytam "Empuzjon" i wiersze metafizyków; liczę na to, że "Hamnet", "Historyk" i "Podziemie pamięci" spełnią nadzieje, jakie w nich pokładam.  (Dajcie znać, jeśli mogłybyście/ chciałybyście mi coś polecić!)

Stawiam na pielęgnację

Nasz wyjazd na Śląsk, choć bardzo udany, był dla mnie początkiem tycia - najpierw zaczęłam jeść coraz większe porcje, potem zaczęłam podjadać, w tym słodycze, potem coraz krócej ćwiczyłam, ograniczając się do porannego krótkiego pilatesu/ rozciągania i długich spacerów, potem przestałam chodzić ze względu na uraz stopy, potem zachorowałam... W dniu, w którym piszę te słowa, pierwszy raz od miesiąca dotknęłam ikonki Fitatu na ekranie telefonu, i ważę trzy kilo więcej, niż w wakacje. Zamierzam zrobić z tym porządek, ale nim zobaczę wyniki swoich starań, chcę zwiększyć poczucie ogarnięcia stawiając na pielęgnację nie wymagającą wysiłku fizycznego, czytaj kosmetyki.

Niedawno obejrzałam odcinek The Financial Diet z udziałem pani dermatolog, i choć przede wszystkim jest on trafną ilustracją nierówności ekonomicznych w Stanach (warto spojrzeć na komentarze), postanowiłam zacząć używać kosmetyków, o których wspomniała zaproszona specjalistka: serum z witaminą C rano oraz serum z bakuchiolem (delikatnym, roślinnym odpowiednikiem retinolu) wieczorem. Kupiłam też serum z peptydami i puder z SPF 50, żeby odnawiać ochronę anty-UV w ciągu dnia. Jestem dziewczyną dwóch kremów i sporadycznej maseczki (podejrzewam, że moja skóra najwięcej zawdzięcza genom i niechęci do słońca), więc to dla mnie duża rewolucja.

Knuję (w kwestii prezentów)

Zazwyczaj o tej porze roku zaczynam już myśleć o Świętach, ale w tym roku wydają mi się jeszcze bardzo odległe; skupiam się na jesiennych urodzinach wielu z moich przyjaciół i członków rodziny, kupuję kartki i prezenty. Najbardziej zadowolona jestem z prezentu na osiemnaste urodziny bratanka, skończonego eleganta.

Dostał już ode mnie "Nienagannego" Przemysława Bociągi (polecam z całego serca), i myślałam o vintage'owym wydaniu dowcipnego klasyka "ABC of Men's Fashion" Sir Hardy'ego Amiesa (ubierał królową Elżbietę, ale pamiętamy go głównie jako eksperta w dziedzinie mody męskiej), kiedy dotarło do mnie, że a) to jego osiemnaste urodziny, b) jestem jego ciotką, c) mogę dać mu coś, co powinno sprawić mu masę frajdy: voucher na koszulę made to measure w zakładzie, w którym obszywa się mój mąż.

Wizyta tam jest bardzo przyjemnym doświadczeniem. Zakład umieszczony jest w kamienicy w centrum miasta; właściciel wita nas filiżanką dobrej kawy, w poczekalni można przejrzeć nie tylko pisma, ale też  książki o modzie, a nad procesem zdejmowania miary, wyboru materiału, przymiarek czuwa duży fotos jednego z elegantszych Bondów. Czasem lubię psuć ludzi :-)

Organizuję nam rodzinne Halloween 

Po przytłaczającym (dla dorosłych) sukcesie, jakim okazało się zeszłoroczne przyjęcie halloweenowe, podjęliśmy się wytłumaczyć Młodej, że w tym roku postawimy raczej na kameralne, rodzinne obchody jej ulubionego święta. Jak kania dżdżu czekam momentu, kiedy będziemy mogli obejrzeć "Rodzinę Addamsów" (od 12 lat), ale na razie wypożyczyłam halloweenowego "Scooby-Doo", oryginalnych "Pogromców duchów" i "Coco", oraz parę planszówek. Rozwiesimy halloweenowe lampki, wyrzeźbimy i wystawimy za okno dynię, i będziemy przez tydzień lub dwa cieszyć się klimatem.


Czy macie jakieś ulubione jesienne książki, filmy, bądź rzeczy, które zwykle robicie jesienią?

Zdjęcie tytułowe: Kira auf der Heide, Unsplash

Komentarze

  1. Kiedyś popełniłam kilka haftów krzyżykowych i jakoś ominęły mnie aniołki i JPII, ale za to z upodobaniem hartowałam angielskie róże z cieniowanej muliny. Subversive cross stich to chyba niegrzeczna odmiana tych wszystkich makatek typu "zimna woda zdrowia doda" :)
    Jeśli chodzi o jesieniarstwo to obawiam się, ze w tym roku popadłam w jakieś otępienie i tylko oglądam seriale. Ale chcę wrócić do szydełkowania, mam na szydełku szal dla siostry i pled z resztek włóczek. Oraz plany, żeby sobie przypomnieć umiejętność robienia na drutach, bo chciałabym sobie zrobić wełniane skarpetki.

    Czytam "Czarodziejską górę" w ramach nadrabiania zaległej klasyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że właśnie po raz pierwszy haftuję coś cieniowaną muliną? Miałam ją w zapasiku od lat, i dopiero teraz się zdecydowałam jej użyć:-)

      Dobrze rozczytujesz subversive cross stitch. Mój ulubiony przykład to Adam i Ewa stojący pod Drzewem poznania i gotycki napis "w Twoim wieku musieliśmy iść sześć mil, żeby się upalić"...
      Dla mnie odkryciem było to, że wszystko, absolutnie wszystko wygląda lepiej na lnie obrazkowym:-)

      Szydełkuję na poziomie absolutnie podstawowym, ale chyba muszę sobie zrobić kolejną czapkę na drutach; czytam m.in. Historyka Elizabeth Kostovy, i to jest właśnie ten klimat, senny, mglisty i złowieszczy, którego mi teraz trzeba.

      Usuń
    2. Widzisz, dowiedziałam się czegoś nowego - że jest len obrazkowy :) ja haftowałam na kanwie, która chyba jest bawełniana. Było to w czasach, kiedy skład tkanin nie był dla mnie zbyt ważny, byleby dobrze się krzyżyki układały.

      "Historyka" dodaję do listy zaplanowanych lektur :) Z mrocznych klimatów, to moja młodsza córka wręczyła mi "Marinę" Carlosa Ruiza Zafona i kazała przeczytać, więc też ją czytam na zmianę z Mannem. Upewniam się, że z tym pisarzem jednak nie mam po drodze ;)

      Usuń
    3. Co do "Historyka" zaczynam mieć mieszane uczucia; podoba mi się klimat, czas i miejsce akcji, opisy, ktire przenoszą mnie w inne miejsca, i formalne pokrewieństwo z "Drakulą" Stokera. Za słabe uważam charakterystyki postaci, niezwykłe zbiegi okolicznosci pchające akcję do przodu, i chyba spory błąd logiczny. W założeniu powieści. Jestem w połowie (a to kobyła jest) i już zaczynam się nudzić. Mam wrażenie, że to książka, którą warto przeczytaj jak najszybciej, żeby nie wybijać się z transu - a z drugiej strony jest bardzo gęsta.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty