Książka retro: "Kolekcjonerka perfum" Kathleen Tessaro

W zeszłym roku, w ramach ucieczki przed współczesnością, zaczęłam czytać więcej książek, których akcja rozgrywa się w latach 30.-50. XX wieku, i tak trafiłam na Kathleen Tessaro, amerykańską autorkę powieści obyczajowych, często częściowo przynajmniej osadzonych w przeszłości (moje ulubione to rozgrywająca się współcześnie, drapieżna "Niewinność" i rozwikłująca zagadkę z lat 30. XX wieku "Debiutantka").

"Kolekcjonerka perfum" jest sprawnie napisaną książką z wątkiem romansowym i detektywistycznym. Akcja dzieje się równolegle w latach 20. i 50. XX wieku, we Francji, a także Nowym Jorku, Londynie i północnej Anglii. Razem z bohaterkami, Evą i Grace, jesteśmy ("bawimy się" raczej nie jest na miejscu) na londyńskim przyjęciu w latach 50., pracujemy w hotelu, w którym pomieszkują przedstawiciele ambitniejszej części nowojorskiego półświatka, robimy zakupy w Paryżu, tworzymy w procesie ekstrahowania zapachów i tworzenia perfum, przeżywamy okupację w Paryżu (choć ten wątek, jak dla mnie, został potraktowany po macoszemu).

Książka ma dwa wątki - jeden obiecujący, efektowny i mroczny, ale ta część kończy się mało efektownie - mam wrażenie, że Eva, w nieco rozbudowanym wcieleniu, powinna zostać bohaterką osobnej książki. Wątek Grace miał być podnoszącą na duchu opowieścią o przeobrażeniu niezadowolonej młodej żony w samodzielną kobietę, ale złości mnie to, że tak naprawdę jest to inna wersja bajki o Kopciuszku, w której tak naprawdę prawie nic nie zależy od bohaterki. Trochę irytuje mnie przekaz "dostań duży spadek, dziewczyno, zetnij włosy, kup sobie sukienkę Balenciagi, doceń swoje ukryte talenty i francuską kuchnię, a świat stanie przed tobą otworem".



Jeśli sięgacie po tę książkę z zainteresowania sztuką perfumiarską, być może znajdziecie w niej coś dla siebie, choć moim zdaniem właściwszym tytułem byłby "Kolekcjonerka zapachów" - perfumy w książce są istotne o tyle, o ile mają moc przywoływania konkretnych chwil - w książce pojawiają się perfumy pachnące deszczem i śniegiem.

Z inspiracji tej pierwszej nocy spędzonej z Evą powstały perfumy Auréole Noire, będące wariacją na temat jej własnego naturalnego zapachu. Wokół niego zbudował złożoną misterną kompozycję, chłodną, jasną, a jednocześnie delikatną, wyrażającą sobą kontrastujące stany emocjonalne, podobnie jak w przypadku poprzedniej kompozycji deszczowej. Górne nuty brały się z aksamitnych listków fiołków, białych kwiatów i delikatnej pelargonii, a głębsze z bursztynowej żywicy, drzewnego dymu i dopalających się suchych liści cytrusów. Jeszcze głębiej sadowiły się nuty oudu i ambry, nadające całości niestały, kapryśny charakter, przechodzący z jasności do ciemności i z powrotem. Perfumy te nie miały być ujmujące i czarujące. Miały szokować, zadziwiać, wprawiać w oszołomienie, niczym wędrówka kończąca się nad ogromną przepaścią.
Odbijały się w nich pewne cechy Evy: jej niespokojna uroda, podskórna zmysłowość, inteligencja.
Kathleen Tessaro, "Kolekcjonerka perfum", tłum. Elżbieta McIver

I jako smaczek - książka zawiera odniesienia do postaci autentycznej - tajemniczej Marie Zede, twórczyni przebojowych perfum lat 20., czyli "My Sin" Lanvin. 

Komentarze

Popularne posty