Urodziny gwiazdy, czyli za co szanuję Marilyn Monroe

Wydaje się nierealne, że Norma Jeane Mortenson, późniejszy symbol kociakowatego, niezagrażającego mężczyznom seksapilu, urodziła się 1. czerwca. Nie chciałabym pisać o jej biografii  wszyscy ją znamy  czy wklejać jej zdjęć, które także wszyscy widzieliśmy, ale zamiast tego chciałabym upamiętnić Marilyn Monroe pisząc o trzech powodach, dla których bardzo ją szanuję.

Jej postanowienia noworoczne na 1955 rok

Ed Feingerish, via Michael Ochs Archives
Status gwiazdy był – paradoksalnie – czymś, co bardzo Marilyn ograniczało. Im większe tłumy przyciągała do kin, tym bardziej oddalała się od realizacji swojego marzenia – bycia obsadzaną w poważnych rolach dramatycznych. Władze wytwórni, z którą była związana, 20th Century Fox, były zainteresowane wyłącznie wykorzystaniem jej komercyjnego potencjału, i nieskłonne do podejmowania jakiegokolwiek artystycznego ryzyka. Pozbawiona wpływu na to jak, z kim, w czym będzie pracować, Marilyn była na płaszczyźnie zawodowej praktycznie ubezwłasnowolniona przez ludzi, którzy chowali do kieszeni lwią część zysku, jaki generowała dla wytwórni.

Z drugiej strony Marilyn nie do końca dobrze czuła się sama z sobą. Przeszkadzały jej własna nadwrażliwość i braki w edukacji, którą przerwało bardzo wczesne zamążpójście. Ekranowy image głupiutkiej blondynki miał ogromny wpływ na to, jak traktowano ją prywatnie; klasycznie kształceni partnerzy z planu uważali ją co najwyżej za utalentowanego naturszczyka, a ona bardzo chciała być traktowana poważnie, pod względem osobistym, dramatycznym i intelektualnym.

Pod koniec 1954 roku, po rozpadzie krótkiego małżeństwa z Joe DiMaggio, Marilyn uciekła z Los Angeles do miasta reprezentującego artystyczny ferment – Nowego Jorku, by zmienić środowisko i popracować nad warsztatem. Niezadowolona z pracy dla 20th Century Fox, zdecydowała się odejść z wytwórni i założyć własną niezależną firmę, Marilyn Monroe Productions (MMP). W 1955 roku zapisała się do nowojorskiego Actors Studio Lee Strasberga. Była to część jej planu na ten rok, który, spisując listę postanowień noworocznych, sformułowała tak:

Muszę się przyłożyć, żeby
Muszę mieć dyscyplinę, żeby zrobić poniższe –
z – chodzić na lekcje – moje własne – nie zawalać
x – najczęściej, jak się da, obserwować inne prywatne lekcje Strasberga
g – nigdy nie opuszczać sesji w actor's studio [sic!]
v – przy każdej okazji pracować – nad zadaniami z zajęć – i ciągle ćwiczyć zadania aktorskie
u – zacząć chodzić na wykłady Clurmana [1] – także wykłady Lee Strasberga dla reżyserów w skrzydle teatralnym – dopytać o jedno i drugie
l – rozglądać się wokół – tylko uważniej – obserwować – nie tylko siebie, ale innych, i wszystko – brać rzeczy (to) jakimi są (jest)
y – dołożyć starań, żeby przepracować aktualne problemy i fobie, które mają źródło w mojej przeszłości – włożyć o wiele wiele wiele więcej więcej więcej więcej więcej wysiłku w analizę. [2] Być zawsze na czas – mowy nie ma o żadnych spóźnieniach.
w – jeśli się da – zapisać się na przynajmniej jedne zajęcia na uniwersytecie – z literatury –
o – dokończyć tę sprawę z RCA [3]
p – spróbować znaleźć kogoś od tańca – pracy z ciałem (kreatywnej)
t – dbać o swój instrument – przy każdej okazji starać się dobrze bawić towarzysko & fizycznie (ćwiczenia) – inaczej będę się czuła żałośnie.

Marilyn konsekwentnie realizowała swój plan. Pod koniec 1955 roku wynegocjowała z 20th Century Fox nowy kontrakt, na dużo korzystniejszych warunkach (co obejmowało finanse, obowiązek wystąpienia w tylko (!) czterech filmach w ciągu siedmiu lat, oraz prawo do wyboru reżysera i równoległej pracy w MMP).

[1] Wpływowy amerykański reżyser i krytyk teatralny.
[2] Marilyn Monroe zaczęła poddawać się psychoanalizie pod wpływem Strasberga.
[3] Zapewne chodzi o podpisany przez nią w 1953 kontrakt płytowy.


Lojalnie promowała artystkę, w którą wierzyła


W Nowym Jorku Marilyn zaczęła bywać w klubach jazzowych, gdzie zachwycił ją śpiew Elli Fitzgerald. Postanowiła ją wypromować, zapewniając jej występy w Hollywood  w Mocambo, klubie, do którego chodzili najbardziej wpływowi ludzie kina, aktorzy i producenci.

Efekt tych starań nie był wcale przesądzony. Marilyn nie była znawczynią muzyki, i na podstawie jej opinii menedżer popularnego klubu nie byłby skłonny podpisać umowy na serię występów z wokalistką jazzową. Wciąż jeszcze wtedy kontrowersyjny jazz kojarzono ze światem liberalnego intelektualizmu, a bywalcy Mocambo oczekiwali przede wszystkim dobrej rozrywki. Po drugie, Ella Fitzgerald była czarna, co  choć nie byłaby pierwszą czarną artystką na scenie Mocambo – stanowiło dodatkową przeszkodę w czasach dopiero rodzącego się ruchu praw obywatelskich.

Marilyn, zdecydowana pomóc piosenkarce, użyła swojej najsilniejszej karty. Zadzwoniła do właściciela klubu i powiedziała, że jeśli ten od razu podpisze umowę z Fitzgerald, ona przyjedzie na jej każdy występ i będzie siedzieć tuż przy scenie, co byłoby wspaniałą promocją dla piosenkarki i lokalu. Właściciel się zgodził, Marilyn dotrzymała słowa, prasa szalała, a Fitzgerald, jak sama powiedziała w 1972 roku, nigdy już nie musiała śpiewać w małych klubach jazzowych.

***
Ten konstruktywny okres w życiu Marilyn, kiedy zdecydowała się sama pokierować swoją karierą i stanąć na nogi po rozpadzie małżeństwa z Joe DiMaggio, opisuje „Marilyn na Manhattanie” Elizabeth Winder – jeszcze nie czytałam (i to nie jest sponsorowana notka), ale ma dobre recenzje, skupia się, w przeciwieństwie do większości biografii aktorki, na pozytywach, i ponoć ciekawie, z detalami opisuje Nowy Jork lat 50.

***

Czytała dużo i mądrze

George Barris
Po przełomowym dla jej kariery 1955 roku Marilyn przeżyła jeszcze tylko siedem lat; nie dożyłaby końca kontraktu z 20th Century Fox, gdyby sama wytwórnia nie zerwała go tuż przed śmiercią aktorki. Kiedy zmarła w sierpniu 1962, pozostawiła po sobie bibliotekę składającą się z ponad czterystu tytułów. Listę ponad dwustu pięćdziesięciu z nich można znaleźć tutaj; jest wśród nich „Niewidzialny człowiek” Ellisona – poruszająca, groteskowa analiza rasizmu, „Ulisses” Joyce'a, „Zbrodnia i kara” Dostojewskiego, sztuki Czechowa, powieści Prousta, Turgieniewa i Zoli, analizy ruchów politycznych, poważne teksty filozoficzne i psychologiczne.

Od początku pracy w Hollywood Marilyn regularnie czytała na planie, uciekając w książki między zdjęciami i w miejscach publicznych.  Pozwalało jej to uniknąć typowej dla planu filmowego giełdy ploteczek, interakcji z ludźmi, z którymi czuła się mało komfortowo, myślenia o swojej mało satysfakcjonującej sytuacji zawodowej, osobistej i zdrowotnej. W książkach szukała także inspiracji i postaci silnych kobiet, które bardzo chciałaby zagrać – ale żaden producent nie był skłonny podjąć takiego ryzyka.

źródło

Pisząc tego posta, zastanawiam się – ile da się w ciągu roku zrobić ze swoim życiem? Czy nie jestem winna sobie tego, by nazwać to, co najbardziej mi przeszkadza, i wreszcie coś z tym zrobić? 

Myślę, że tak.

Komentarze

Popularne posty