Mieć wszystko, czyli żegluga w wielu kierunkach


Kiedy niedawno napisałam wpis „Kim jest bohaterka filmu o Twoim życiu?”, pojawiły się pod nim komentarze Czytelniczek o poczuciu przegranej lub poczuciu braku możliwości „wygrania” w życiu wszystkiego.

Z niemożnością wygrania wszystkiego zderzyłam się dzięki rodzicom, mającym bardzo sprecyzowane, choć różniące się, wizje mojego życia, których wspólnym mianownikiem miała być kariera akademicka. Dlaczego o tym piszę? Wydaje mi się, że Polska jest specyficznym krajem, w którym na globalną presję realizacji na wszelkich możliwych frontach nakłada się proces odtwarzania, czy też rozszerzania, klasy średniej. Pokrótce – jeśli to czytasz, prawdopodobnie do niej należysz, bądź chcesz należeć; wynika to tak z prostej statystyki (do tej klasy należy większość społeczeństwa), jak i tematyki mojego bloga. Dla moich rodziców ważne były wartości typowe dla tej klasy społecznej, takie jak „kult ciężkiej pracy i odpowiedzialności za swój los oraz wspieranie edukacji dzieci, a wręcz zmuszanie ich do nauki i podjęcia studiów” (Gdula, Sadura, 179). Podstawą jest więc uzyskanie edukacji, stabilnej pozycji na rynku pracy i bezpiecznego poziomu dochodów.

Co więcej, klasa średnia ma coraz silniejsze aspiracje do stylu życia klasy wyższej, które realizuje często bardzo intensywnym nakładem pracy; znam osoby dążące do stylu życia, na jaki de facto ich nie stać, pracując na dwóch etatach, żeby móc sobie pozwolić na uprawianie sportów w prestiżowych kurortach, picie dobrych alkoholi czy designerskie meble. (Przejawem tego trendu jest też popularność profilów instagramowych promujących takie wartości jak luksus, estetyzacja życia, zdrowy tryb życia, czy egzotyczne podróże.) Według socjologów, współczesna polska klasa średnia

„aspiruje i zbliża się do stylu życia klasy wyższej, ale nie może go osiągnąć z uwagi na większą podległość konieczności ekonomicznej. Praca bywa dlań pasją, ale częściej jest życiową koniecznością. (...) Dominujący model rodziny jest bardziej tradycyjny niż w klasie wyższej. Upodobania kulinarne, sportowe oraz dotyczące pielęgnacji ciała są bardzo zróżnicowane, ale zwykle bardziej zbliżone do klasy wyższej niż niższej. Nic zresztą dziwnego, skoro styl klasy wyższej wyznaczają swoboda, zamiłowanie do różnorodności, pasja realizowana w pracy i czasie wolnym (elitarne sporty i zdrowy tryb życia), a niższej: wyuczona bezradność, marazm i picie tanich alkoholi” (Gdula, Sadura, 167).

Mural Banksy'ego we wschodnim Londynie
Trzecim czynnikiem jest coś, co zna każda kobieta: mit spełniania się na każdej płaszczyźnie życiowej. Powinnyśmy mieć udaną karierę zawodową, wspaniałe małżeństwo, dobrze wychowane dzieci (w naszym kraju najlepiej dwoje lub więcej, i w żadnym razie tej samej płci – najlepiej mieć i chłopca, i dziewczynkę), bezpieczną poduszkę finansową, bezproblemowo funkcjonujące gospodarstwo domowe, a do tego być zdrowe, szczęśliwe i zadbane. Efekt? Jeśli na którejś z tych płaszczyzn nie osiągamy sukcesów, czujemy się otwarte na strzały krytyków. Stąd albo dążenie do bycia mistrzyniami świata we wszystkim, albo przeciwnie, ostentacyjnie twierdzenie, że jesteśmy złymi gospodyniami, matkami, kobietami – byle zdystansować się od oczekiwań.

***
Możliwość, by „mieć wszystko” otworzyła się przed kobietami kilkadziesiąt lat temu, i realnie oznaczała dołączenie do puli możliwości tradycyjnie otwartych dla kobiet (małżeństwo, macierzyństwo, praca społeczna) możliwości, które przedtem były dostępne głównie mężczyznom (dostęp do edukacji, możliwości zawodowych i zarobkowania jako takiego). Jednak równouprawnieniu kobiet towarzyszyły trzy okoliczności:

  • oczekiwanie, że kobieta będzie przede wszystkim żoną i matką, nie zniknęło; co więcej, od kobiet nadal oczekuje się empatii i spełniania potrzeb i oczekiwań innych, co pożera nam ogromną ilość energii;
  • mężczyźni nie otworzyli się na możliwości tradycyjnie dostępne kobietom (innymi słowy, przeważnie nie próbują „mieć wszystkiego”);
  • kobiety zdjęły z mężczyzn część obowiązków i presji związanej z byciem jedynymi żywicielami rodziny.

***
Jeśli chciałybyście dowiedzieć się więcej o tym, skąd się biorą i jak działają nierealistyczne i sprzeczne oczekiwania stawiane kobietom (w myśl słów Fredericka Douglassa, że wiedza czyni ludzi nienadającymi się do zniewolenia), polecam Wam dwie książki:

„Reakcja” Susan Faludi – rozległe studium reakcji antyfeministycznej, mającej miejsce w latach 80. w Stanach, i wciąż mającej ogromny wpływ na postawy społeczeństwa wobec kobiet i samych kobiet wobec siebie. W latach 80., kiedy stawką było utrzymanie kobiet w domu, z dala od pożądanych przez mężczyzn miejsc pracy, władze i media toczyły kampanię przekonującą kobiety o istnieniu tykającego zegara biologicznego (co było efektem zniekształcenia przez dziennikarzy wyników badań); o tym, że kobiety samotne w przeważającej większości cierpią na depresję; o konieczności poddawania się operacjom plastycznym, by zadowolić partnera (wynik nadprodukcji chirurgów plastycznych w latach 80., szukających nowego rynku). Przede wszystkim jednak kobietom wbijano w głowę, że prawo do kariery maja wyłącznie te kobiety, które sprawdzają się jako matki, przy jednoczesnym przekonywaniu ich, że pracująca kobieta nie może być dobrą matką. Moi znajomi ze Stanów twierdzą, że wydana w 1991 roku „Reakcja” jest nadal aktualna i bardzo dobrze oddaje aktualne antyfeministyczne sentymenty w Stanach.

Ciekawe i straszne jest to, że idee antyfeministycznej reakcji mają opóźniony okres uwalniania – na jej fali powstało wiele książek i poradników, które pamiętam z lat 90., i które są wydawane jeszcze dziś. Co więcej, idee reakcji nadal inspirują prawodawców, także w Polsce.

Mit urody” Naomi Wolf
Książka, której jeszcze nie czytałam (planuję w nadchodzącym roku), ale którą często polecają mi uczennice (co znaczy, że jest dla nich ważna). Ten współczesny klasyk myśli feministycznej bada zjawisko narzucania kobietom dążenia do osiągnięcia idealnego fizycznego piękna, który jest według autorki równie ograniczający, jak brak równouprawnienia.

***
Podsumowując:
  • Mamy ogromny wybór, i żeby nasz kompas nie oszalał, musimy pamiętać, że nie wszystko jest  w życiu obowiązkowe. Obieranie kursu we wszystkich kierunkach jest równoznaczne z brakiem spójności i byciem sterowaną przez oczekiwania innych; dokonując wyboru, podkreślamy wagę tych płaszczyzn, które pozostawiamy.
  • Jeśli przeszkadza nam presja, by „mieć wszystko”, powinnyśmy zacząć od oddzielenia swoich oczekiwań względem siebie od oczekiwań innych. Mnie bardzo w tym pomogła cytowana we wpisie praca „Style życia i porządek klasowy w Polsce” pod redakcją Macieja Gduli i Przemysława Sadury. dzięki której zrozumiałam, które z „moich” dążeń wynikają ze sformatowania rodzinnego i społecznego (co najpiękniejsze, ta wewnętrzna presja natychmiast zniknęła). 
  • Grać „we wszystko” można długo, ale nie w nieskończoność; tak jak pisałam pod przytaczanym na początku wpisem, prędzej czy później dorwie nas statystyka i nasze życie przestanie być pasmem sukcesów, ze względu na rosnącą ilość celów i zmiennych. Z wiekiem wymagania dzieci rosną, sytuacje zdrowotne się komplikują, zwiększa się zakres obowiązków lub odpowiedzialności, zwykle też rosną nasze obciążenia finansowe i rodzinne.
  • Z doświadczenia, na szczęście cudzego: sukces zawodowy często oznacza ignorowanie problemów na innych polach.
Sama szukam dla siebie rozwiązania, ze świadomością tego, że się zmieniam i że nic nie będzie działało na zawsze – choćby dlatego, że zmieniają się wymagania mojego ciała i ilość czasu, jaką mogę poświęcić poszczególnym płaszczyznom życia. Z jednej strony to frustrujące, z drugiej piękne – życie samo podsuwa nam kolejne ścieżki do wypróbowania. Klucza do spójnego, pięknego życia. szukam także w przeszłości, nie tylko w dwudziestym wieku; w tym roku zamierzam wrócić do mojej pierwszej historycznej fascynacji, czyli do włoskiego renesansu, i dowiedzieć się czegoś o najnowszej (siedemnastowieczna Francja). Myślę, że pewne elementy filozofii życiowej, priorytety życiowe, proporcje, można przenieść w nasze czasy (polecam lekturę tego wpisu z bloga „Modna Historia”), i postaram się o tym pisać w 2019. 

Jeśli myślicie, że ktoś z Waszych znajomych mógłby skorzystać z tego tekstu, proszę, podeślijcie im go, albo podzielcie się nim na Facebooku. Będzie mi bardzo miło, jeśli trafi do szerszego grona odbiorców. Pozdrawiam Was i życzę wspaniałego, bogatego w inspiracje roku!

Jeśli szukacie postów o podobnej tematyce, znajdziecie je pod tagiem gentlewoman.

Cytaty za: Przemysław Sadura, „Wielość w jedności: klasa średnia i jej zróżnicowanie”. W: „Style życia i porządek klasowy w Polsce”, red. Maciej Gdula, Przemysław Sadura, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2012.

Zdjęcie tytułowe: Johannes Plenio, Unsplash

Komentarze

  1. Zastanawia mnie definicja klasy średniej. Wg S. Krajskiego, aby do niej należeć, trzeba spełniać pewne warunki.
    "Zaczęła się też powoli tworzyć nowa klasa średnia nawiązująca w jakimś sensie do ideałów ziemiaństwa.

    Aby te ideały, w tym ideały savoir vivre, mogły być w pełni realizowane potrzebne było spełnienie następujących warunków.

    Po pierwsze, potrzebne było wewnętrzne kulturowe uposażenia w elementy kultury wyższej – tzw. kultura osobista oraz nieustanna praca nad jej podniesieniem. Musiało temu, niejako automatycznie, towarzyszyć coraz większe przywiązanie do ideałów savoir vivre oraz uznanie savoir vivre jako swojej sztuki życia – recepty na życie – drogi przez życie.

    Po drugie, potrzebna była do tego przynajmniej względna, a najlepiej całkowita niezależność materialna, która w znacznym stopniu warunkuje niezależność w innych dziedzinach.

    Po trzecie potrzebne tu jest posiadanie pewnych, jak największych, zasobów materialnych – dochodów potrzebnych do pełnego rozwoju w perspektywie savoir vivre oraz realizacji wszystkich jego wskazań.

    Po czwarte, potrzebny tu jest wolny czas (to co posiadała w dużej ilości stara arystokracja oraz ziemiaństwo, a czego nie posiada nowa arystokracja – wielki biznes i wielu reprezentantów klasy średniej – choćby zapracowani od świtu do nocy lekarze, prawnicy, właściciele wielu przedsiębiorstw ) i to jak najwięcej wolnego czasu. Bez niego nie ma możliwości dla rozwoju w perspektywie kultury osobistej, dla kontaktów z kulturą wyższą, dla realizacji wskazań savoir vivre – dla uczynienia swoją sztuką życia savoir vivre.

    Jak wszystko na to wskazuje nowa klasa średnia jest nadzieją kulturową Europy. Bez niej stanie się ona kolejnym barbarzyńskim kontynentem.

    Kto ją stanowi? Kto będzie ją stanowił? Kto może ja stanowić?

    W pierwszym rzędzie musi zostać spełniony pierwszy warunek. Musi zostać również, oczywiście, i to bezwzględnie, zostać spełniony czwarty warunek.

    Bez spełnienia drugiego i trzeciego warunku nie będzie tu możliwa realizacja wielu perspektyw." / https://krajski.wordpress.com/filozofia-savoir-vivre/geneza-nowej-klasy-sredniej-i-savoir-vivre/ /
    Z tej definicji wynika, że nie ma aż tak wielu przedstawicieli klasy średniej.
    I ja sama, mimo najszczerszych chęci, mogę najwyżej starać się dosięgnąć tego ideału. Wydaje mi się, że - jeżeli uznać powyższą definicję za wiążącą - więcej ludzi ma aspiracje na miarę klasy średniej niż faktycznie stanowi jej składową.
    Młodzi ludzie, bez zaplecza finansowego (wyniesionego z domu?), próbujący ugruntować swoją pozycję na rynku pracy, młode mamy - to moje otoczenie (i ja sama się do tego grona zaliczam). Samą tylko własną ciężką pracą trudno jest wypełnić braki.
    Temat wpisu jest mi bardzo bliski.
    Mimo, że gdzieś na poziomie intelektu rozumiem, że nie da się, jak to ładnie ujęłaś, żeglować we wszystkich kierunkach jednocześnie, czuję wewnętrzną i zewnętrzną presję, żeby tak postępować. A to rodzi frustracje. Może właśnie głośne mówienie o tym problemie i obnażanie fałszywych założeń jest na to lekiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że obie jesteśmy przynajmniej częściowo świadome tego, ze ta definicja może być problematyczna. Po pierwsze, jest ona wyrazem przekonań pana Krajskiego, podawanych na jego blogu w sposób przekonujący, ale nie mających wiele wspólnego z współczesnymi trendami socjologicznymi. Po drugie, pan Krajski formułując tego typu 'definicje' nadużywa swego naukowego autorytetu, nie jest bowiem socjologiem, tylko filozofem (konkretnie filozofem religii), do tego związanym z uczelniami, których prestiż jest dla mnie wątpliwy.
      Na szybko polecam Ci BBC class test, który rozróżnia między dwoma podtypami klasy średniej - technical oraz established middle class. Na spokojną lekturę - "Przejrzeć Anglików" Kate Fox, bo ciekawie podkreśla, jak istotną cechą klasy średniej jest właśnie... aspiracyjność. Publikacja Gduli i Sadury jest niezła, choć nieco chaotyczna. (Gdula politycznie idzie w zupełnie inną stronę, niż Krajski, ale przynajmniej i doktorat, i habilitację robił na UW, co jest dla mnie jakąś gwarancją jakości.)

      Co do ostatniej części Twojego komentarza: tak, jak najbardziej uważam, że trzeba o tym mówić, i to w sposób pozbawiony żalu, za to możliwie merytoryczny, i nie dawać się wkręcać w ten dyskurs, bo on zabiera siłę kobietom. Kobieta próbująca „mieć wszystko” będzie kobietą skupioną na spełnianiu oczekiwań innych, bez chwili na zastanowienie się, co dla niej jest ważne. W świecie, w którym jesteśmy pracującymi matkami bez służby, trzeba odcinać to, co nie nasze (mnie bardzo w tym pomogło odstawienie większości mediów).

      Usuń
    2. Jeszcze komentarz do komentarza: wpadłam wczoraj w cichą furię, że oto kolejny raz czytam w internecie głos kogoś, kto po zapoznaniu się z tekstami dra Krajskiego czuje się - skrótowo - pozbawiony miejsca / puntu przynależności w społeczeństwie. Po pierwsze, jego idee mają pewną siłę przekonywania, ale przyjmując je, zgadzamy się na niewypowiedzianą tezę, że społeczeństwa Zachodu nic się nie zmieniły po pierwszej wojnie. Po drugie, to człowiek bez - z tego, co mi wiadomo - żadnych formalnych kwalifikacji z zakresu socjologii, nadużywający tytułu doktora nauk, żeby robić ludziom wodę z mózgu (jego innym konikiem jest, wyobraź sobie, masoneria i jej szkodliwe działanie na szkodę Polski i kościoła katolickiego).

      Dla kontrastu: BBC class test jest oparty na teoriach Pierre'a Bourdieu, nieżyjącego już profesora socjologii z Collège de France; Kate Fox jest antropologiem społecznym z Cambridge; Przemysław Sadura jest doktorem socjologii UW, gdzie wykłada; Maciej Gdula jest doktorem habilitowanym nauk społecznych. To są adresy, pod którymi byłabym bardziej skłonna szukać rzetelnej wiedzy. Serdecznie pozdrawiam i nie przejmuj się prawdami objawionymi dra Krajskiego.

      Usuń
    3. zajrzałam do poleconego przez Ciebie testu - zostałam zaliczona do "New affluent workers", natomiast lektury wpisuję na listę "do przeczytania" ;)
      Jeszcze ponarzekam sobie w temacie książek. Jestem poirytowana, bo mam wrażenie, że słaba literatura (każdego gatunku) zalewa księgarnie jak powódź. W obliczu takiej mnogości tytułów i autorów bardzo trudno jest się odnaleźć i wyszukać coś godnego uwagi.
      Podobnie jest z autorami i treściami blogów (traktuję je trochę jako zamiennik klasycznej prasy). Szukając czegoś wartościowego w interesującej mnie tematyce, trafiłam najpierw właśnie do p. Krajskiego. Wydawał mi się trochę zasadniczy i staromodny, ale z braku innych autorów, zaczytywałam się w jego blogu. Znacznie później dopiero trafiłam na Czas Gentlemanów, następnie Szkołę Dam, a stamtąd do Ciebie ;)
      Myślę sobie, że warto, żeby autorzy wspierali się i polecali nawzajem (przynajmniej z punktu widzenia czytelnika) - wtedy znacznie łatwiej wyłuskać wartościowe miejsca w sieci.
      Również pozdrawiam i pięknie dziękuję za polecenie tych paru tytułów <3

      Usuń
    4. Oprócz blogów, które wspomniałaś (z których najbardziej lubię Szkołę Dam), czytam w zasadzie tylko Ubieraj się klasycznie, Lady and the Dress, i poli-loli.blogspot.com - co wyczerpuje listę dobrze napisanych, znanych mi blogów tematycznych.

      Tu polecałam moje ulubione kanały na YouTube: https://wstroneretro.blogspot.com/2018/10/rodzinna-wizyta-w-krakowie-i-ulubione.html

      Jeśli chodzi o książki, bardzo gorąco polecam Goodreads - to międzynarodowa społeczność czytelników-nałogowców. Ostrzegam tylko, że może się to skończyć bankructwem i/lub przemeblowaniem mieszkania tak, żeby móc pomieścić w nim nowe książki:-)

      Jakiego rodzaju rekomendacje książkowe by Cię interesowały? Rozumiem, że niekoniecznie klasyki, bo tu wiadomo, co się obroniło, ale jaki typ czy klimat?

      Usuń
    5. O, zapomniałam o blogu Ubieraj się klasycznie :)
      Dziękuję, zajrzę na Goodreads. Nie słyszałam nigdy o tym portalu.
      Z rekomendacji książkowych szczególnie interesuje mnie tematyka historii i teorii sztuki i architektury (ale nie podręczniki do wkuwania na pamięć, tylko taki rodzaj lektury, że czyta się z przyjemnością, a pewne rzeczy zapamiętuje się mimochodem. Choć nie wiem, czy istnieją takie książki. Natrafiam w sobie na jakiś niesamowity opór, nie mogę nic zapamiętać. A może to wina stresu informacyjnego), teorii koloru, wszystko, co dotyczy rodzimego folkloru, szczególnie Polski Południowej. Dobre pozycje popularnonaukowe z dziedziny psychologii. Z powieści - kryminały i wszystko to, co oddaje klimat polskiej wsi na przestrzeni ostatnich 100 lat :)

      Usuń
  2. Mamy różne zainteresowania - to fajnie:-)

    Podobno bardzo dobrą, choć trudno dostępną, książką jest "Taniec Nataszy. Z dziejów kultury rosyjskiej" Orlando Figesa.
    Jeśli chodzi o historię sztuki, to przyznam się, że przerzuciłam się na programy edukacyjne BBC (pewnie znasz serię "Potęga sztuki" Simona Schamy), bo podobnie jak Ty, nie mogłam znaleźć książek na ten temat, które byłyby takie, jak sobie wymarzyłam.
    Bardzo lubię popularnonaukowe (psychologia, psychologia społeczna), angażująco napisane książki Malcolma Gladwella - znasz? Jeśli słuchasz po angielsku, serdecznie polecam Ci jego podcast, Revisionist History, jest przepięknie zrealizowany i bombowy, jeśli chodzi o treść.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty