Perfumy retro: "Vanderbilt", Gloria Vanderbilt (1982)

(Te perfumy mnie powaliły, ale założyłam, że recenzja brzmiąca „To cudo kosztuje tylko 1 zł za mililitr, błagam, kupcie je!” nikogo nie przekona, więc postaram się wyrazić swój zachwyt w trochę bardziej uporządkowany sposób.)

***
Za powstanie „Vanderbilt” w 1982 roku odpowiedzialne są dwie niezwykle kobiety, Gloria Vanderbilt i Sophia Grojsman. 

Ta pierwsza była autorką, aktorką, pochodzącą z niezmiernie bogatej nowojorskiej rodziny artystką, projektantką i gwiazdą towarzystwa. Życie Glorii Vanderbilt było bardzo ciekawe nie tylko dlatego, że zmarła w czerwcu 2019 roku, przeżywszy aż 95 lat; na pewno o niej jeszcze napiszę. 

Urodzona na Białorusi Sophia Grojsman jest aktualną wicedyrektorką założonej w 1889 roku firmy International Flavors and Fragrances, produkującej smaki, aromaty i komponenty kosmetyczne, ale przede wszystkim światowej skali „nosem”. Stworzyła nie tylko tak znane zapachy, jak „Tresor”, „White Linen”, „Parisienne”, „Eternity” czy „Jaipur”, ale do tego, pod koniec lat 80., skomponowała 'hug me accord', który odmienił przemysł perfumeryjny.

***
„Vanderbilt” jest zapachem kwiatowo-orientalnym, w którym pojawiają się białe kwiaty, nuty drzewne, kwiatowe, korzenne i słodkie. Otwiera się staromodnie, połączeniem kwiatów goździka i aldehydów, ale dość szybko przechodzi w kompozycję tuberozy, wanilii, ylang-ylang i drzewa sandałowego, na którą mój nos reaguje tak (ale w  ten dobry sposób). Jest mocny, ale nieprzesadnie trwały, choć na tkaninach trzyma się dość długo.

Kiedy puściłam małą buteleczkę w obieg w trakcie przerwy w pracy, moi zaprawieni w bojach współpracownicy (koleżanki dość regularnie przynoszą do pracy ambitne zapachy) zaczęli dziwnie ku niej grawitować. Zgaduję, że są ku temu dwa powody.

Po pierwsze, te perfumy diametralnie różnią się od tworzonych dzisiaj, owocowo-kwiatowo-słodkich kompozycji, w których syntetyczne fazy gładko się przenikają (co zapoczątkował właśnie 'hug me accord' Grojsman). Na ich tle „Vanderbilt” wybrzmiewa symfonicznie, i nie mam na myśli tego, że „rzuca się w nos”, raczej to, że to złożony zapach, skomponowany z nut dobrej jakości (użytkowniczki Fragrantiki przysięgają, że nie podlegał zmianom od 1982). Na niektórych pachnie ananasem, na mojej koleżance – piękną lawendą, ja zaś należę do szczęśliwców, na których skórze pierwsze skrzypce gra wyszukana, przełamana chłodem wanilia, która znawcom perfum przypomina jeden z najbardziej kultowych zapachów XX wieku, „L'Heure Bleue” Guerlaina.

Po drugie, ten zapach przywołuje dobre emocje. Mój zdumiony kolega powiedział, że „Vanderbilt” pachnie miłością, co przypomniało mi opinię jednej z recenzentek Fragrantiki, opisującej go jako zapach „bezwarunkowej miłości i uścisków.” Coś w tym jest: to zapach matki, z jednej strony oddanej dzieciom, z drugiej  spełnionej, zadbanej i prowadzącej ożywione życie towarzyskie. Zapach marzenia.

Dodam tylko, że dziwi mnie jedna rzecz: to, jak silnie zareagowałam na ten zapach przy pierwszym kontakcie (po odebraniu ze sklepu spryskałam nim nadgarstek, wracałam do domu zachwycona, z ręką przy nosie, a potem chciałam się w nim wytarzać) w porównaniu z późniejszym odbiorem, znacznie mniej intensywnym, choć nadal bardzo pozytywnym. 

Wydaje mi się, że „Vanderbilt”, ze względu na łatwą dostępność i niską cenę, może być bardzo dobrym pierwszym krokiem w świat perfum retro/ vintage.

Komentarze

  1. Jakie to ciekawe, jak różne są nasze reakcje na zapachy :-). Na mnie opisywany nie zrobił dokładnie żadnego wrażenia niestety, nic nie było w sprawie wytarzania się w nich ;-). Ja natomiast lewituję powoli znów ku kontrowersyjnym Kenzo Jungle Elephant; wracam do nich co jakiś czas przez całą swoją dorosłość. Rozważam, czy to nie powinien być ten jedyny i na zawsze?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak mamy podobny gust, przynajmniej pod pewnymi względami, bo Elephant to od roku mój podstawowy, "dzienny" zapach:-) Nie bałabym się go jako jedynego, chyba, że robi krzywdę w nos komuś z Twojego bliskiego otoczenia. Elephant ma już o wiele delikatniejszą formułę niż wtedy, kiedy powstawał, i choć w lecie wolę inne zapachy, czytałam recenzje mówiące, że dobrze się sprawdza w ciepłej pogodzie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty