Rzemieślnicy w Warszawie. Sprawdzone adresy

 

Do napisania tego wpisu przymierzałam się, na prośbę jednej z Was, jeszcze w marcu; jednak koronawirus pokrzyżował plany tak mnie, jak warszawskim rzemieślnikom. Wielu z nich otwiera już jednak tymczasowo pozamykane zakłady, i może już czas podzielić się z Wami moimi sprawdzonymi adresami.
 
Wiem, że ten wpis może nie być bardzo przydatny dla tych z Was, które mieszkają poza Warszawą, ale może zachęci Was do ratowania ubrań i dodatków, i poszukania takich usług blisko Waszego miejsca zamieszkania tu Mapa Ginących Zawodów z Łodzi, oraz mapy rzemieślników z Warszawy i Wrocławia (ta druga na razie obejmuje Nadodrze). Jeśli jesteście świadome takiej mapy czy spisu w swoim mieście, dorzućcie, proszę, link w komentarzach:-)

Krawcowa

Od kilku lat korzystam z usług Agencji Ochrony Mody, zakładu krawieckiego pani Krystyny Żuberek (Mokotowska 21, niedaleko Placu Zbawiciela). Pani Krystyna projektuje ubrania z zacięciem vintage i interesującymi detalami (to i to wyszło z jej pracowni), planuje też inteligentne poprawki krawieckie (między innymi przekonstruowała mi płaszcz). Polecam Agencję zwłaszcza osobom, które nie szukają ubrań krojonych blisko ciała (pani Krystyna lubi stosować plisy).
 

Hurtownia tkanin

Materiał do mojej ostatniej spódnicy, tej z trzema plisami z przodu, kupowałam w sklepie z włoskimi tkaninami na Orlej. Kiedy jednak powiedziałam to krawcowej, której usługi zamierzam w najbliższym czasie wypróbować, spytała mnie, dlaczego poszłam do najdroższego sklepu w Warszawie (a wiem, że jeśli chodzi o tkaniny, poprzeczkę ma zawieszoną dość wysoko). Poleciła mi hurtownię Alexis – ponoć nadal drogą, ale dobrą, i tańszą,  niż sklep na Orlej.

Jak nazwa wskazuje, hurtownia powstała w 1990 roku. Mieści się na Targówku,  i chyba w najbliższym czasie się tam przejadę.

Cerowanie artystyczne

Panie z punktu na Wilczej 26 zaszyły mi przerwany rękaw puchówki; cerowały kaszmirowe swetry i cieniutką, haftowaną folkową bluzkę, którą kilkadziesiąt lat temu moja mama przywiozła z Bułgarii; cerowały rozrywające się spódnice typu ołówek; uratowały sprutą koronkową narzutkę. Moja relacja z nimi sięga czasu studiów i mam wrażenie, że kiedyś lądowałam w ich zakładzie całkiem często. (Ale nie tylko ja: z dobrych źródeł wiem, że to tam się ceruje drogie włoskie garnitury.)

 

Rękawicznik

Niestety, w wakacje nie zastałam już na Ogrodowej sklepu pana Koziarskiego, który szył rękawiczki fantastycznej jakości – wiem, że miał problemy zdrowotne, i mam nadzieję, że po prostu wybrał ten moment, aby przejść na emeryturę.

Szewc

Nie znam dobrego szewca – mój szewc to nihilista, który wykonuje swój zawód tylko po to, żeby móc podzielić się z ludźmi swoimi poglądami – ale jakiś czas temu odkryłam sensowny adres, którym chciałabym się podzielić. To sklep szewski przy ulicy Wolność (trzeba szukać w podwórzu), gdzie nie tylko można kupić prawidła cedrowe (idealne na prezent), ale też suwaki do kozaków wraz z usługą wymiany.

Wkładki ortopedyczne do butów

Najlepsze chyba wkładki ortopedyczne do butów robi się w Warszawie przy ulicy Koszykowej w zakładzie pana Janusza Kota. (Uwaga: wkładki te są mocno korygujące, na amerykańską modłę, i nie wszyscy dobrze je znoszą.)

Szczotki i pędzle

Jeśli chcecie kupić szczotkę do masażu ciała, pielęgnacji twarzy czy włosów, bądź luksusowy pędzel (czy też inne przybory) do golenia, warto zajrzeć do zakładu Khaja na ulicy Poznańskiej. Poszłam tam kupić kartacz (szczotkę do brody) dla męża, i bardzo mnie ujęło podejście właściciela do klientów. (Sklep prowadzi też sprzedaż internetową.)

Parasolnik

Przez lata kupowałam wiele jednorazowych parasolek z Rossmanna, ale dopiero, kiedy ktoś na pilatesie poszedł do domu z moją całą parasolką, zostawiając mi swoją, identyczną, ale połamaną, stwierdziłam czas na parasol, który byłby a) kolorowy, b) inny niż to, co nosi 3/4 Warszawy. Zajrzałam do sklepu z parasolami przy Grójeckiej 20b,  i dowiedziałam się, że właściciel nie tylko sprzedaje, ale i naprawia parasole. Teraz w zasadzie nawet lubię, kiedy złamie mi się drut w parasolu – idę oddać go do naprawy, i jest w tym jakaś przekora wobec kultury masowości, walka z  entropią. (Obecnie sklep jest czynny od poniedziałku do piątku, między 10.00 a 17.00.)

Kaletnik

Namiar na kaletnika z Hali Mirowskiej dostałam od bardzo wymagającej koleżanki; poradził sobie świetnie zarówno z kilkudziesięcioletnim kuferkiem lekarskim mojego dziadka, jak i moją torebką. 
 
(Kiedy wjechałam na piętro Hali Mirowskiej, wylądowałam tuż przy innym zakładzie kaletniczym, i przepoważnie zapytałam pana w nim, czy to on jest tym dobrym kaletnikiem z Hali Mirowskiej (najwyraźniej lubię dawać ludziom szansę). „Niech pani pokaże, co pani ma”, spytał, a kiedy zobaczył kuferek dziadka, westchnął i wskazał mi zakład na tylnej ścianie Hali, mówiąc „Pani pójdzie tam.”)

 
Jaki jest najbardziej „egzotyczny” rzemieślnik, z którego usług miałyście okazję korzystać? Sama na przykład nigdy nie byłam u modystki ani gorseciarki:-)

Zdjęcie tytułowe: Jean Carlo Emer, Unsplash. Zakład szewski na krakowskim Kazimierzu.

Komentarze

  1. Dzięki za ten artykuł.
    Do sklepu z parasolami wybieram się od pół roku - może w końcu będzie mi tam po drodze. Też mam już dość Rossmanowych.
    Z tymi szewcami coś jest na rzeczy - też zazwyczaj trafiałam na takich ninilistycznych (ostatni był również totalnym abnegatem). Obecnie mam na oku szewca, który zapowiada się dobrze, ale dopiero jedne buty mi naprawiał więc trochę za wcześnie na polecanie. Za to mój mąż nabył zestaw środków do renowacji butów Saphira i uratował mi tenisówki, co do których byłam przekonana, że już po nich.

    Żałuję tylko, że polecana przez Ciebie krawcowa raczej nie trafi w mój gust, retro i plisy to nie mój świat. Szukam dalej. Dziś przetestowałam losowy zakład przy bazarku gdzie kupuję, spytałam tylko o skrócenie spódnicy, ale właścicielka była tak nie miła, że już na pewno tam nie wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do krawcowej, też doszłam do wniosku, że to nie do końca moja bajka, aczkolwiek muszę przyznać, że ta jedwabna sukienka to cacko, a i ta spódnica z potrójną wąską plisą jest wygodna i zwraca uwagę. W pierwszym przypadku to była całkowicie jej koncepcja, w drugim - bardzo dobrze wiedziałam, czego chciałam.

      Teraz umawiam się do krawcowej, o której wiem, że jest bardzo dobra - już nadzorowała szycie na mnie, choć była odpowiedzialna za proporcje, a nie wykonanie - ale niestety trzeba do niej jeździć do Józefowa. Jeśli zgodzi się, żeby o niej napisać, napiszę.

      Usuń
    2. ... a jeśli okaże się, że szewc się sprawdza, będę wdzięczna za rekomendację:-)

      Usuń
    3. Wybieram się do niego ze spadającymi ze stopy balerinkami. Jak da radę to go zarekomenduję :)

      Usuń
  2. Na Ogrodową do sklepu pana Koziarskiego próbowałam wybrać się dwukrotnie. Raz nie trafiłam w godziny otwarcia, a kilka miesięcy temu podjechałam, ale już z pewnej odległości zauważyłam, że na szybie jest naklejona klepsydra i sklep jest zamknięty. Nie podchodziłam, żeby przeczytać, ale obawiam się, że nie był to dobry znak.

    Natomiast od zeszłego roku jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch szytych na miarę gorsetów i nie zamierzam na tym poprzestać. Stworzyła je dla mnie pani Katarzyna z Vermilion Corsets. Wspaniale się je nosi, a talia wygląda wprost oszałamająco. Bardzo polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do klepsydry - przykre to i prawdopodobne, że mogło faktycznie chodzić o niego... Szył fantastyczne długie rękawiczki, na które się nie zdecydowałam.

      Gorsety faktycznie piękne, dziękuję za namiar. I te spinki kwiatowe na facebooku VC są bardzo ładne.

      Usuń
  3. Jeśli o gorsety chodzi, bardzo polecam Urszulę z Emerald Queen Art. Gdybym miała szyć gorset to tylko u niej, bo widziałam kilka jej dzieł na żywo i miałam je w rękach. Jako nastolatka kupiłam kilka gorsetów underbust (fiszbinowanych, porządnych) i faktycznie robiły fenomenalną talię, ale obecnie nie mam za bardzo pomysłu gdzie mogłabym taki strój założyć, poza sytuacjami bardzo prywatnymi, albo festiwalami muzyki gotyckiej, z których już chyba wyrosłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie gorsety (i np. długie rękawiczki) są jedną z tych rzeczy, którą najczęściej nosi się w pewnym przedziale wiekowym, potem już najczęściej nie ma kontekstu...

      Kilkanaście lat temu robiłam przymiarkę do gotowego gorsetu, kiedy przechodziłam fazę na "brytyjczyki", i jakoś po tym jednym modelu się zniechęciłam.

      Usuń
  4. Ja jestem już w przedziale 40+ i w gorsetach czuję się świetnie. Mam jeden z szarej wełny i jeden z czarnej bawełny, bez żadnych ozdób, więc wyglądają raczej neutralnie i dobrze się łączą nawet z ciemnymi dżinsowymi spodniami. No i zdecydowanie polecam uszycie na marę. Koszt większy, ale wygoda noszenia to rekompensuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nosisz gorsety codzienne? Over czy underbust?

      Ciekawie byłoby wykorzystać gorset jako element kostiumu, jak w "Aferze Thomasa Crowna" z 1999 roku, gdzie Rene Russo ma na sobie trzyczęściowy garnitur w prążek - spódnica, gorset (na prostą bluzkę koszulową) i żakiet: https://www.featherfactor.com/2014/04/the-thomas-crown-affair-the-wardrobe.html

      Usuń
    2. Nie wiem, czy można je nazwać codziennymi. Jeśli spojrzeć przez pryzmat ich prostej i neutralnej formy, to tak. Ja zakładam je od czasu do czasu. Oba to gorsety typu underbust. Wybieram je najczęściej na nieformalne okazje - spotkania ze znajomymi, do pubu - ale zdarzało się i na elegancką, rozkloszowaną sukienkę do opery. Tło do nich zakładam na ogół surowe i proste, jak właśnie biała koszula, gładka, jednobarwna, przylegająca do ciała koszulka z długim rękawem, prosta w formie spódnica, sukienka czy dopasowane spodnie. Na luźne okazje naprawdę świetnie wygląda z miękkimi dżinsami. Zawsze budzi zachwyty. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty