Jak zachęcić dziecko do czytania (klasy I-III)

Jakiś czas temu, rozmawiając z bratem przez telefon, patrzyłam na jakiś proceder, któremu spokojnie i ignorując moje zastrzeżenia oddawała się Młoda, aż w końcu, po kilku upomnieniach, odsunęłam aparat od ucha i huknęłam:

Przestań, bo nie będzie książek!

Brat zaczął się śmiać. Rzeczywiście, przez ponad rok od początku #zostańwdomu nie dorobiliśmy się tableta ani Netflixa, i czasem mam wrażenie, że pozbawia nas to jednych z najczęściej stosowanych narzędzi wychowawczych. Przypomina mi się rozmowa koleżanki z panią psycholog w szkole jej córki na temat sposobów wpływania na zachowanie dziecka:

Może jej Pani odmówić słodyczy.

Nie jemy słodyczy. 

A telewizji?

Nie oglądamy telewizji. 

To co Państwo robicie?

Czytamy na głos...

 

Dzisiejszy wpis zawiera podpowiedzi atrakcyjnych, potencjalnie intrygujących lektur dla dziecka (orientacyjnie) z klas I-III. Książki dla młodszych dzieci omawiam tu.

W powodzi książek, a zwłaszcza filmów, zginęłabym jak ciotka w Czechach bez strony CommonSense Media (jedna uwaga: czasem łatwiej coś na niej znaleźć, wrzucając w wyszukiwarkę nazwę strony i nazwę książki czy filmu, których stopień odpowiedniości dla konkretnej grupy wiekowej chcemy sprawdzić, niż szukając bezpośrednio na stronie. Minusem jest to, że nie mają wszystkich/ nowych europejskich produkcji, i dlatego mąż z córką płakali na Maronie”, podczas gdy ja beztrosko oglądałam dokument o Prado.

Last but not least: ratuje nas fakt funkcjonowania, z pewnymi czkawkami, ale jednak, warszawskich wypożyczalni, które bohatersko starają się wymyślać bezpieczne metody udostępniania czytelnikom zbiorów. W tej chwili można na chwilę wejść do placówki i odebrać zamówione z katalogu pozycje, chwilę temu były zamknięte, jeszcze moment temu wydawały książki przez drzwi lub okno... ale jednak działają, dając mi jakąś  namiastkę kontaktu z życiem i coś, co mogę zaoferować znudzonemu na śmierć dziecku. 

Po kluczu autora i detektywistyczne

Córka jest uzależniona od czytania, ale był moment, kiedy odmawiała wzięcia do ręki czegokolwiek, co nie było książką z serii o Lassem i Mai; znam rodziców licealisty, którego rodzice nadal przechowują książki z tej serii, tęsknie wspominając czasy, kiedy syn chętnie czytał. Krótko mówiąc, pokazanie dziecku, że poza tą serią jest jeszcze cały świat innych książek, bywa problematyczne.

Na szczęście tu mamy dwa rodzaje ruchu: po kluczu autora i tematyki. Martin Widmark, autor książek z serii Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai, stworzył także serię o Nelly Rapp, zwalczającej potwory Upiornej Agentce nr 10, i uczennicy Upiornej Akademii, oraz drugą, krótszą, o małym wikingu-detektywie, Halvdan Wiking

Córce dużo radości sprawiły dwie kolejne książki Widmarka, Zwyczajne wakacje z rodziną Janssonów i Zwyczajny tydzień z rodziną Janssonów, w których rodzice i dzieci zamieniają się rolami. Dzieci podejmują decyzje, gotują i sprzątają, podczas gdy tata nieustająco się ze wszystkimi zakłada lub ściga się z sąsiadem na kosiarce, a mama co prawda pracuje w agencji nieruchomości, ale po godzinach nigdy nie zachowuje się jak dorosła...

W miarę szybko się zorientowałam, że Młoda lubi zagadki kryminalne i humor, a zniechęca ją straszność i zbyt oczywiste przemycanie wartości edukacyjnych pod płaszczykiem fabuły. To ostatnie niestety jest wadą wielu aktualnie pisanych książek, które – jak dobrze wiedzą autorzy – będą wybierać rodzice, a nie dzieci. (Jeszcze przed pandemią praktycznie nie widywałam dzieci w bibliotece; zazwyczaj przychodziły albo mamy małych dzieci z pociechami, albo matki dzieci w wieku szkolnym, po lekturę. Ja zamawiam książki czasem sama, a czasem z Młodą i na jej prośbę, i chodzę z nią po odbiór, ale widzę, że aż ją świerzbi, żeby pobuszować w półkach, i mam nadzieję, że to nie minie.)

Ze względu na zbyt oczywisty walor edukacyjny Młoda odrzuciła książki z klasycznie ilustrowanej serii Detektywi z tajemniczej 5 (piątki), ale chętnie czyta książki z Serii Biuro Detektywistyczne nr 2 – dziejące się w mniej wyidealizowanym świecie, niż książki o Lassem i Mai, w którym bohaterowie używają nowych technologii, ale też sprawnie pisane przez norweskiego autora powieści kryminalnych i sensacyjnych dla dorosłych, Jorna Liera Horsta.

Kolejną książka autorstwa dorosłego autora kryminałów, bardzo wciągającą i emocjonującą dla dziecka, to Złodziej kanapek Kanadyjczyka Patricka Doyona – główny bohater jest co prawda mało przyjemny, jak na standardy dziecięcych książek, ale dzielnie walczy z niesprawiedliwością, która go dotyka (zuchwałymi kradzieżami wybornych kanapek, które przygotowuje mu mama). Na plus zaliczam też doskonałe ilustracje. 

Komiks

Czy ona płacze? pyta znajoma, słysząc dźwięki dobiegające z pokoju naszej córki. 

Nie. Śmieje się do rozpuku, czytając komiks. Jest małym nałogowcem, który, mając do wyboru książkę i komiks, dziewięć na dziesięć razy wybierze to drugie (mając do wyboru cokolwiek innego czy czytanie komiksu, tak samo). Mam jednak nadzieję, że z czasem książki zacznie pożerać równie chętnie, i że ważne jest przede wszystkim to, żeby czytanie czegokolwiek łączyło jej się z przyjemnością.

Przytargałyśmy więc do domu wszystko, co okoliczne wypożyczalnie miały do zaproponowania z klasycznych serii komiksowych. Młoda przeczytała w całości serie „Asteriks i Obeliks”, Lucky Luke”, i „Kajko i Kokosz”; z czasem podjęliśmy strategiczną decyzję o odseparowaniu jej od „Calvina i Hobbesa”, bo zaczęła zachowywać się jak Calvin  (cudowne w teorii, nieznośne w codziennym życiu).

Egmont zaczął też (ładnie i drogo) wydawać „Kaczogród, klasyczne tomy Carla Barksa o przygodach Kaczora Donalda, jego trzech bratanków, i Wujka Sknerusa, oraz nieco współcześniejszą, ale nadal świetnie rysowaną, serię poświęconą głównie Sknerusowi. 

Po przejściu przez zupełną klasykę, zaczęło się szukanie metodą prób i błędów, i przyznam, że nie wszystkie wybory córki z początku rozumiałam. Chyba średnie komiksy o Smerfach pożera. „Fistaszki nie załapały, ale już abstrakcyjne komiksy Tadeusza Baranowskiego jak najbardziej; „Tytus, Romek i A'Tomek był zbyt chłopacki, a tak, zdawałyby się,  chłopięce serie takie, jak „Ariol, „Ptyś i Bill, „Kapitan Majtas i „Dogman (dwie ostatnie to pokłosie filmów oglądanych na świetlicy) jak najbardziej się obroniły, pewnie humorem.

Dziewczyńskie, i przez Młodą też bardzo pożądane, są komiksy z serii „Sisters (o relacjach między starszą i młodszą siostrą) oraz „Fibi i jednorożec”. 

A propos „Sisters”, „Kaczogrodu”, i paru książek detektywistycznych czytanych przez Młodą – miło patrzeć, jak uczy się, co to epigrafy, cytaty i intertekstualność w ogóle („Mamo, tu też są Calvin i Hobbes! (A komiks zupełnie inny.) Mamo, dlaczego w każdej książce jest cytat z 'Hamleta'”?)

Na koniec wspomnę o (niestety na razie tylko dwóch) bardzo malarskich komiksach brytyjskiego rysownika i pisarza Joe Todda-Stantona z serii „Kolekcja mitów profesora Brownstone'aArtur i złoty sznur oraz Marcy i zagadka Sfinksa. Estetycznie na zupełnie innym poziomie, niż przeciętny komiks (spojrzyjcie pod linki), to komiksy o Wielkiej Przygodzie z wielką mitologią w tle, z jasnym podziałem na pozytywnych i negatywnych bohaterów, opowiadające o pokonywaniu lęku i relacji dziecko-ojciec. 

Czytanie na głos

Dlaczego niechętnie czytam córce na głos? Kilka lat temu, jeszcze w przedszkolu, powiedzieliśmy nauczycielce Młodej, że gdybyśmy czytali jej dwadzieścia minut dziennie, codziennie, bylibyśmy szczęśliwymi ludźmi. Jej wieczorna rutyna była długa i angażująca, a clou stanowiło kilkadziesiąt minut czytania, bez którego nie było mowy o spokoju przed jedenastą (z wielu powodów, o których nie będę tu pisać, przyjęliśmy to jako spory postęp). Kiedy córka zaczęła czytać sama, przyjęliśmy to z mężem jako wybawienie – co może jest mało wychowawcze, ale naprawdę czuję, że wyrobiliśmy swoje roboczogodziny.

Raz na jakiś czas jednak przynoszę z biblioteki coś najczęściej pierwszy tom cyklu – co córka na pierwszy rzut oka odrzuca, i trzeba trochę pomóc losowi. Tak przeczytałam jej pierwszy tom przygód Detektywa Pingwina; myślę, że mają zbyt wiele słów, ale za to znajdziemy w nich wspaniałe ilustracje, i postać porozumiewającego się za pomocą notatnika, znającego kung-fu pająka Colina, który bardzo mnie ujął. Kolejne dwa tomy Młoda zeżarła sama.

Dlaczego nie piszę o Harrym Potterze?

Wprawdzie przeczytała pierwszy tom w półtora dnia i bardzo jej się podobał (jest jedynym dzieckiem w klasie, które czytało HP, a nie oglądało filmów, co wyszło przy okazji jakiegoś szkolnego warsztatu), ale przy okazji się wystraszyła; ma co prawda drugi tom na półce, ale konsekwentnie odkłada go sobie na niesprecyzowane później. 

W razie czego, tu znajdziecie listę książek, filmów i gier z serii z podziałem na kategorie wiekowe, ale nam najwyraźniej trafił się typ z wyjątkowo żywą wyobraźnią, bo o ile „Quidditch przez wieki” przyjęła dobrze, o tyle po opisach kilku stworzeń z „Fantastycznych zwierząt” musiałam intensywnie jej tłumaczyć, że ich nie ma.

Poza konkurencją 

Wszystko Roalda Dahla (może bez „Czarownic”).

***

Czy macie jeszcze jakieś sprawdzone tytuły lub sposoby na zachęcenie dziecka do czytania? (Poza kategorycznym zabranianiem? ;-) Co same czytałyście/ czytaliście w tym wieku?

Do przeczytania za tydzień; życzę Wam zdrowia i spokoju! 

 

Zdjęcie tytułowe: Annie Spratt, Unsplash.

Komentarze

  1. Polecam serię Kroniki Archeo Agnieszki Stelmaszyk, a także inne pozycje tej autorki. Kroniki łączą opis przygód, wątki kryminalne oraz sporą dawkę wiedzy geograficznej i historycznej, podaną w nienachalny sposób. Pozycji jest ok. 15, moje dziecko zaczęło je czytać w wieku 8-9 lat, teraz wyczekuje kolejnych tomów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że wspomniałaś o Kronikach Archeo! Córka przeczytała dwa tomy i na razie chyba "nie zassało", więc o nich zapomniałam, ale mamy je skolejkowane:-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty