Gentlewoman w pracy

Dzisiejszy wpis wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. Planowałam lekki tekst, który nie do końca wiedziałam, jak ugryźć, ale z dnia na dzień okazywało się, że mam coraz więcej powodów myśleć o cechach charakteru przekładających się na profesjonalne zachowanie. Kluczem – jak myślę – jest poczucie odpowiedzialności za ludzi i kształt sytuacji, w których się znajdujemy.

 ***

Bądźmy ambasadorami swojego środowiska

Podstawą (dziś nieoczywistą) jest poczucie, że w pewien sposób reprezentujemy „w świecie” swoją grupę zawodową. Rzecz jasna, menedżerów, nauczycieli, lekarzy, właścicieli firm, prawników jest tak wielu, że rzadko zdarza się, że jesteśmy dla kogoś jedynym znanym przedstawicielem danego zawodu, i na podstawie wyłącznie naszego zachowania wyrabia sobie zdanie na temat danej grupy. Jednak chyba każdy z nas ma moc zmiany czyjejś opinii – jeśli nie na lepsze, to na pewno na gorsze, co niestety jest o wiele prostsze.

Dbajmy o osoby od nas zależne

Jeśli to od nas zależy, starajmy się godnie wynagradzać osoby, które dla nas pracują. Jeśli zarządzamy dobrze działającym zespołem i mamy taką możliwość, możemy rekomendować jego członków do podwyżek lub nagród. 

Czujmy się współodpowiedzialni za komfort funkcjonowania ludzi, którymi w jakikolwiek sposób zarządzamy – to może obejmować wszystko od spytania szefa, czy naprawdę jest konieczne, by X pracował w weekend, skoro ma małe dziecko, po telefon do Y, czy wszystko w porządku i czy nie trzeba jej jakoś odciążyć. Coraz ciężej jest znaleźć rzetelnych pracowników, a w ten sposób budujemy  pozytywne relacje – i lojalny zespół.

Przestrzegajmy zasad etyki zawodowej, nawet jeśli środowisko pracy mamy bardzo zrelaksowane, lub gdy w bliskim naszym otoczeniu jest ktoś, kto nie stosuje się do tych standardów. (Przypomina mi się modus operandi JFK, który podsuwał współpracownikom kochanki, by w ten sposób kryć własną niewierność.) Byłam świadkiem sytuacji, w których takie błędy wracały do ludzi po latach z ogromną siłą rażenia.

Nie zalewajmy innych własnymi emocjami

To rada może się wydawać oczywista, ale równie oczywiste jest to, że większość Polaków pracuje dla ludzi nieposiadających wykształcenia w zakresie zarządzania ludźmi. Co więcej, zdarza się, że przełożony nie potrafi oddzielić sfery prywatnej od zawodowej, i np. zalewa pracowników problemami emocjonalnymi i rodzinnymi, bądź nie jest w stanie podjąć pilnych decyzji ze względu na taką a nie inną sytuację emocjonalną. (W tej ostatniej sytuacji można np. zaufać opinii mentorów, poddać sprawę pod dyskusję, czy zlecić komuś zebranie potrzebnych informacji, ale wtedy trzeba przyznać, że nie jest się jedyną osobą mogącą zażegnać problem – a w Polsce o to trudno.)

Osobny temat to to, jak pracodawcy potrafią wykorzystywać przestrzeń w miejscu pracy do manifestowania własnych niepokojów, chwalenia się sukcesami czy członkami rodziny – nad moim biurkiem w pierwszej pracy wisiało zdjęcie córki szefa dosiadającej Harleya w kusej czerwonej sukience, a dyrektorka znajomej dekorowała biura mocno niepokojącymi pracami własnego autorstwa.

Być w pogotowiu – tylko to ma sens

Tak mówi Hamlet do Horacja; i faktycznie, gotowość do działania jest bardzo istotna zwłaszcza, gdy widzimy, że znów pozwoliliśmy się zaskoczyć. Kto z nas nie żałuje niezłożonych gratulacji, życzeń czy kondolencji; niezabrania głosu, gdy zapadła niezręczna cisza; nieprzejęcia inicjatywy w kluczowym momencie.

Tę cechę umieściłam na końcu, bo jest najtrudniejsza do wypracowania; wymaga dojrzałości, obycia, i dobrego wyczucia swojej pozycji. Ale może – by zacytować instrukcję postępowania na wypadek pożaru – to my pozostaniemy na polu jako „osoby najbardziej opanowane i energiczne”, i poczujemy, że nadeszła nasza kolej, by publicznie zabrać głos, zgłosić się do pracy nad projektem, lub powiedzieć innym, co mają robić (samym włączając się do działania). 

Edit: czytając biografię Diane Arbus autorstwa Patricii Bosworth trafiłam na cytat ilustrujący to, co miałam na myśli:

I jeszcze jedno zachwycało Diane [Arbus] u Dicka [Avedona] – to, że potrafił zachować się wspaniale w trudnych sytuacjach.  „Kiedyś w trakcie sesji zdjęciowej zmarła jedna z jego sekretarek – opowiada jego przyjaciel. – Nagle,  podczas pracy.  Avedon nigdy wcześniej nie widział zmarłego człowieka,  ale zachował zimną krew.  Potem zadbał,  by na pogrzebie pojawiła się cała redakcja 'Bazaar', a na najbliższym zebraniu redakcyjnym, zamiast deliberować o nowych trendach,  wygłosił mowę o przedwczesnej śmierci dziewczyny. Diane była pełna uznania dla niego.” (str. 209)

Parafrazując stwierdzenie Marka Aureliusza tyczące filozofii, „nie ma sytuacji lepszej, by wykazać się klasą, niż ta, w której się znajdujesz.

***

Do przeczytania w przyszłym tygodniu, t.j. najwcześniej 28 czerwca. Tym razem już na pewno będzie wakacyjnie i kolorowo (co nie znaczy, że wyłącznie słodko).

Zdjęcie tytułowe: Dave Lowe, Unsplash. Ławka z napisem „Godność” (moja mantra w trudnych chwilach) znajdująca się na obszarze Akademii Wojskowej West Point; na innych ławkach wykute są słowa „Zaufanie”, „Współczucie”, „Dyscyplina”, „Determinacja”.

Komentarze

  1. Rady zapisane, przetrawiam w umyśle i zastanawiam się, jak mogę je wykorzystać na moim etapie życia i pracy.

    A co do mantry "dignity" - przypomina mi się scena z "Deszczowej piosenki", w której Don Lockwood (Gene Kelly) opowiada historię swojej kariery, zaczynając od motta "Dignity, always dignity" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest prawda życia i prawda ekranu:-)) Ale jak widać, jako mantra się sprawdza!

      Usuń
    2. O tak, zdecydowanie :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty