Jak poznać historię sztuki

Jakiś czas temu stwierdziłam, że brakuje mi wizyt w muzeach. Nie chodzi wyłącznie o bezpośredni kontakt z pracami, których faktura, powierzchnia, obecność, umieszczenie względem innych wpływa na odbiór; w samej przestrzeni muzealnej jest coś, co odbieram jako głęboko kojące. Mam wrażenie, że muzea to jeden z ostatnich wytworów cywilizacji ludzkiej, i chyba zarazem najmłodszy, gdzie można znaleźć spokój. 

Kilka miesięcy temu poczułam też, że potrzebuję odskoczni od pracy, i pomyślałam o czymś, co lubiłam, zanim jeszcze całkowicie zagarnął mnie świat liter oglądaniu obrazów. (Kiedy byłam mała, jednym ze skuteczniejszych sposobów na usadzenie mnie w miejscu było wciśnięcie mi w ręce „Od Giotta do Cezanne'a”.)

Postawiłam dowiedzieć się więcej, i postawiłam na sposób gromadzenia wiedzy, który odzwierciedla to, jak organicznie, już po zakończeniu formalnej edukacji, zdobywałam wiedzę z mojej dziedziny, czyli gromadzenie jej warstwa po warstwie, i obserwowanie, jak wszystko zaczyna się zazębiać.

W tym wpisie opowiem o źródłach, których używam, dzieląc je na dwa rodzaje – przekrojowe, dla systematycznych, i wycinkowe, jeśli wolicie swobodnie wędrować po materiale. Ja robię jedno i drugie: moją bazą jest kurs Khan Academy, utrwalam materiał czytając Gombricha, trochę czytam „w bok” o rzeczach, które bardziej mnie interesują, i oglądam YouTube; potem zamierzam przeczytać co najmniej jedną przekrojową historię sztuki, i przejdę do monografii (a ponieważ nie chcę się zanudzić, zakładam, że Taschen też się liczy).

Końcowe zastrzeżenie: ten wpis nie informuje, jak przygotować się np. do matury z historii sztuki, mocno polegającej na pamięciówce, ale jest skierowany do amatorów. 

Śliwkową czcionką zaznaczyłam materiały nietłumaczone na język polski. 

***

Materiały przekrojowe

Do bezpłatnego kursu historii sztuki na Khan Academy zbierałam się dwa lata, ale na pewno, jeśli jesteśmy zmotywowani, stanowi on świetne rusztowanie, na którym możemy budować dalej.

Uwaga: na Khan Academy są dwa kursy historii sztuki – jeden nieco myląco zatytułowany jako rozszerzony, przygotowujący do amerykańskiej matury, i bogatszy kurs, zatytułowany po prostu „Historia Sztuki/ Art History”. Gorąco polecam ten drugi, przygotowany przez specjalistów z projektu Smarthistory – nieograniczający się wyłącznie do sztuki Zachodu, przedstawiony z pasją, i w miarę zróżnicowany pod względem formy (zawiera filmy z różnych źródeł, artykuły, quizy sprawdzające).

Kurs jest przetłumaczony na polski tylko częściowo (i niezbyt dobrze); wiem, że w sieci można zapisać się na – inaczej pomyślane płatne kursy historii sztuki w języku polskim w formie wykładów, ale wyglądają one zupełnie inaczej (tu próbka jednego z nich).

Na szczęście na polski przetłumaczono kilka dobrych podręczników, które oferują jakość i systematyczne potraktowanie tematu. Jak już wspominałam, czytam „O sztuce” Gombricha, żeby ugruntować sobie materiał z Khan Academy, ale – choć to przystępnie napisana, mądra, a w nowych polskich wydaniach także piękna książka, jest też, no... czarująco staromodna. Pierwsze wydanie wyszło w 1950 roku, i trudno uwierzyć, że profesor Gombrich był wtedy w moim wieku; przemawia do czytelnika w stylu kojarzącym mi się z bardzo staromodną pogadanką BBC, i choć ma to swój urok, jestem w stanie uwierzyć, że nie każdy taki ton lubi. Do tego rzadko pojawiają się w książce dzieła sztuki świata niezachodniego, a prace kobiet w zasadzie wcale. 

O wiele lepiej wypada pod tym względem książka panów Honoura i Fleminga (choć Hugh Honour, znakomity znawca neoklasycyzmu i europejskich sztuk dekoracyjnych był głównym autorem, John Fleming, jego partner życiowy, wspierał go w pracy). Wydana po raz pierwszy w 1982 roku i wielokrotnie uzupełniana, ich tysiąc stronicowa „Historia sztuki świata” jest  świetnie napisana i dość kompletna – tak jeśli chodzi o ramy czasowe, jak i uwzględnienie sztuki afrykańskiej, azjatyckiej i krajów Oceanii. Niestety, ciężko dostać ją w przyzwoitej cenie (w Polsce wydano ją prawie 20 lat temu). 

Gdybym miała sugerować tańszą alternatywę, byłby to może mniej fajny, ale solidny podręcznik historii sztuki, często używany na amerykańskich uniwersytetach, odpowiedzialny za co najmniej tyle samo skrzywionych kręgosłupów, co książka Honoura i Fleminga „Historię sztuki” H. W. Jansona. (Choć Jansona interesowała relacja między sztuką Wschodu i Zachodu, pierwsze wydanie jego książki w 1962 roku było krytykowane za niewymienienie ani jednej pracy czy nazwiska kobiety. Szczerze mówiąc, zniechęca mnie to mniej niż przyciężki styl, jakim jest napisana.)

Dla swobodnych wędrowców

Podobała mi się klasyczna już „Potęga sztuki” Simona Schamy – dokument BBC i teraz czekam na okazję, by obejrzeć „Piękne cywilizacje” z udziałem jego, Mary Beard i Davida Olusogi. 

Dobre materiały można też znaleźć na YouTube – moje ulubione kanały z krótkimi filmami o historii sztuki to The Canvas (Shawn, Kanadyjczyk o kojącym głosie, wybiera niebanalne tematy), The Art Assignment (świetnie zmontowane filmy opracowane przez Sarah Urist Green, prywatnie żonę autora Johna Greena i byłą kuratorkę muzealną) i The National Gallery (wykład o Caravaggiu jest bombowy!).

Jeśli wolicie czytać, bardzo dobre artykuły poparte solidnym researchem piszą dziewczyny ze strony Niezła Sztuka – jeśli nie znacie, polecam. Shawn z The Canvas poleca serię Taschen Basic Art to ta seria w najnowszej szacie graficznej; sporo z tych książek zostało wydanych po polsku, i łatwo je znaleźć na Allegro. Dobrych biografii artystów szukałabym w serii „Fortuna i Fatum” (choć np. bezdyskusyjnie najlepsza biografia Fridy Kahlo wyszła nakładem innego wydawnictwa).

Z dużą przyjemnością czytałam Krótką historię sztuki tworzonej przez kobiety Susie Hodge. Tak samo jak Krótka historia sztuki współczesnej tej autorki, książka ta ma trzyczęściową strukturę: wprowadzenie do ruchów artystycznych, wybór kluczowych dzieł z komentarzami, objaśnienie technik. O ile jednak pierwsza książka podobała mi się bardzo, o tyle w drugiej najcenniejsza wydała mi się pierwsza część; tak wybór prac jak i komentarze do nich wydały mi się mniej trafione, przemyślane.

Jeśli chodzi o książki uczące czytać sztukę, ciekawa, choć nierówna, jest seria Jak czytać... wydawnictwa Universitas – książka Stefano Zuffiego o malarstwie renesansowym sprawiła mi dużo frajdy, ale już książka Iana Jeffreya o fotografii była mocno rozczarowująca. Na pewno mnie to jednak nie zniechęci do serii jako takiej (zawiera bardzo intrygujące tytuły).

Ciekawie wygląda też książka Looking at Pictures” Susan Woodford (tu fragment), zasadniczo skierowana do osób niezaawansowanych, ale oferująca skuteczne narzędzia do odczytywania obrazów.

Warto też rozejrzeć się w ofercie Coursery: z przyjemnością przeszłam przez bezpłatny kurs o gender w sztuce (Sexing the Canvas), firmowany przez uniwersytet w Melbourne. Płatne i nieodpłatne kursy na tej platformie oferuje MoMA; jeśli nie interesuje Was sztuka nowoczesna, znajdziecie tam kursy o sztuce starożytnej czy sztuce XIX-wiecznej Japonii.

Jeśli macie lepszą niż ja relację ze swoimi smartfonami, warto pobawić się Google Arts &Culture – mnie zniechęca potencjalny czasożerny wymiar tej strony/ aplikacji, ale często znajduję tam ciekawe materiały do pracy, a i można się stamtąd dowiedzieć, jakie perełki można znaleźć w swoim lokalnym muzeum.

Bowiem ostatnim, i zarazem pierwszym, elementem nauki doceniania dzieł sztuki jest bezpośredni z nimi kontakt. Jestem boleśnie świadoma tego, że oferta muzeów w Warszawie jest odległa od tego, co można zobaczyć w Wiedniu, Berlinie czy Londynie, ale zwykle nawet na słabszej wystawie udaje mi się znaleźć prace warte odwiedzin i przypatrzenia się, które czegoś mnie uczą. 

Do tego daje mi to sporą satysfakcję: po zaledwie trzech miesiącach trenowania oka widzę, że inaczej patrzę na obrazy czy rzeźby. Po pierwsze, odbieram je w szerszym kontekście; po drugie, widzę je jakby w większej rozdzielczości, zauważam więcej ważnych elementów i doceniam technikę.

***

Widzę, że nie jestem w tym sama  –  niedawno spotkałam się z koleżanką, która dorobiła się sporej kolekcji książek o japońskiej sztuce układania kwiatów (w tym „Kwiaty Japonii i sztuka kompozycji kwiatowych z serii Jak czytać..., którą niedawno kupiłam), i na razie bezskutecznie szuka kursu układania ikebany w Polsce. Czy Wy też, w ramach hobby, coś zgłębiacie, czegoś się uczycie? Podzielicie się tym, co to jest i gdzie szukacie wiedzy?

Tak jak pisałam tydzień temu, robię sobie miesiąc przerwy od bloga, i wrócę na początku września – chcę poczytać, popatrzeć na świat, i zebrać siły do pracy i pisania. Jeśli przez ten czas trafię na coś fajnego, podzielę się tym z Wami na moim Instagramie.

Pięknego sierpnia i do przeczytania!

Zdjęcie tytułowe: Руслан Гамзалиев, Unsplash.

Komentarze

  1. Zachęciłaś mnie do Khan Academy. Seria Taschen faktycznie jest bardzo przystępna. Nie posiadam niestety całej, ale w książkach które mam biografie i tło opisane są ciekawie.
    Po namyśle polecam też "Historię sztuki w zarysie" Karola Estreichera. To stara książka i zdecydowanym minusem są czarno-białe ilustracje złej jakości. Nie twierdzę, że trzeba ją czytać od deski do deski, ale podaje solidną porcję informacji. Traktowałam ją uzupełniająco.
    Dla początkujących śmiało mogę polecić "Zrozumieć malarstwo" "Zrozumieć malarstwo" Alexandra Sturgisa i Hollis Clayson. Tu ilustracje są porządne, a kierunki opisane przyjaznym językiem.
    Ja mając niedawno "wolne od dziecka" też pierwsze kroki skierowałam do muzeum (i to nie jednego). Nie ma to jak samotne włóczenie się po salach, we własnym tempie, zatrzymywanie się przy wybranych rzeźbach czy obrazach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos Twojego ostatniego akapitu - od lat sobie obiecuję, że wygospodaruję jeden dzień w miesiącu, albo raz na dwa miesiące, żeby pójść do muzeum... może w tym roku się uda. Już wiem, ze okazje niewykorzystane lubią się mścić;-)

      Estreichera pamiętam mgliście z czasów szkolnych. "Zrozumieć malarstwo" jest u mnie w bibliotece, i jej idea/ układ dość do mnie przemawia, dziękuję za rekomendację, wypożyczę ją.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty