Migawki z Trójmiasta
Nocowaliśmy w pensjonacie we Wrzeszczu Górnym: okazuje się, że jestem chyba mocno sformatowana przez Warszawę, bo moją reakcją było "tyle ładnych budynków i nie w każdym jest ambasada"...
***
Wrzeszcz dolny. Ulica Wajdeloty; skupisko wegańskich knajp i kraftowych piwiarni.
***
Trzygodzinne zwiedzanie Europejskiego Centrum Solidarności było dla mnie trochę frustrującym doświadczeniem, bo audioprzewodnik (polecam wziąć własne słuchawki, ichnie mocno się nagrzewają) tłumaczy wszystko naprawdę dużymi, okrągłymi literkami. Kulminacją był moment pod koniec ekspozycji, kiedy przed ogromnym zdjęciem Tadeusza Mazowieckiego pan w słuchawkach łagodnie wyjaśnił mi, że na zdjęciu na ścianie widzę mężczyznę z dłonią uniesioną w geście zwycięstwa i że jest to Tadeusz Mazowiecki. Ale młodzież podobno lubi, a kiedy pobuszowałam w materiałach dodatkowych, znalazłam sporo rzeczy dla siebie. m.in. informacje o alternatywnych ruchach młodzieżowych - Ruchu Wolność i Pokój, Federacji Młodzieży Walczącej, Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego i Niezależnym Zrzeszeniu Studentów).
Chodzi o to, żeby społeczeństwo miało świadomość, że nie jest tylko przedmiotem jakiejś walki czy gry, ale by stawało się coraz bardziej podmiotem. Myślę, że nasza rola w upodmiotowieniu społeczeństwa jest dość istotna. - Andrzej Wielowieyski.
Po ECS mieliśmy zabukowane bilety na zwiedzanie Teatru Szekspirowskiego (zdecydowanie przydał się wcześniejszy zakup biletów do ECS, do teatru było trochę chętnych, ale na pewno nie tłumy), i było to kolejne konfundujące doświadczenie. Dorastałam jako anglistka wraz z projektem wystawienia teatru, i mam wrażenie, że ktoś (albo kilku ktosiów, będzie bez nazwisk) chciał za bardzo. Ostatnią rzeczą, którą można powiedzieć o tym budynku z antracytowej cegły jest to, ze się wtapia w otoczenie. Nie wydaje mi się także funkcjonalny jako konstrukcja, a zabezpieczenia na galeriach dodatkowy ograniczają widoczność - wszędzie mamy słupy, barierki albo dodatkowe metalowe zabezpieczenia; mam wrażenie, że to jeden z tych przypadków, kiedy odtwarzanie rozwiązań z przeszłości nie działa.
Za naszej bytności grano "Burzę", którą znam do bólu, a sam spektakl miał raczej chłodne recenzje, więc nie przetestowałam teatru na sobie, ale jeśli miałyście doświadczenie oglądania tam czegoś, jestem bardzo ciekawa Waszych wrażeń.
***
Do zwiedzania Gdyni też podeszliśmy (czyt.: ja) metodycznie: podjechaliśmy na szczyt Góry Kamiennej, gdzie zostawiliśmy samochód na sporym (wygląda na to, ze bezpłatnym) parkingu, i ruszyliśmy szlakiem modernistycznych willi. (Dobry przewodnik znalazłam tu.)Potem zeszliśmy z góry do miasta i weszliśmy na kolejny szlak, tym razem kamienic modernistycznych w centrum, przy okazji kupując dziecku bluzę zuchową i jedząc świetny obiad w gruzińskiej piekarni.
Kończąc trasę zwiedziliśmy zupełnie
nieoblegany, w przeciwieństwie do ORP Błyskawica, Dar Pomorza,
wróciliśmy do dolnej stacji kolejki na Kamienną Górę i weszliśmy po 240
schodkach na górę (wciąż za mało, by spalić obiad u Gruzina).
Chciałabym móc powiedzieć, że w drodze powrotnej odwiedziliśmy plażę w
Orłowie, ale a) brakło nam prądu (budziłam się tam o bardzo wczesnych
porach), b) wpakowaliśmy się w popołudniowy korek na spinającej
Trójmiasto Alei Niepodległości.
![]() |
Nie wiem, kim jest ten anonimowy pan z Dworu Artusa, ale moim zdaniem wygląda zupełnie jak Panoramiks. |
Jasnym punktem dnia była zdecydowanie cukiernia Umam, do której zaciągnęłam męża po południu, żeby odczarować deszczowy dzień: mają w Gdańsku dwa czy trzy lokale, ale poszliśmy do matecznika na Hemara 1, I zjedliśmy dwa absolutnie zachwycające ciasteczka (Financier, Rabarbarotka) i jedno nieco zbyt eksperymentalne, ale wciąż bardzo dobre (Mille Feuille).
Następnego dnia rano pojechaliśmy do Sopotu i szybko doszliśmy do wniosku, że to wrota piekła. Odbiliśmy się od oblężonego molo i kultowego baru Przystań, bez problemu skorzystaliśmy z oferty Festiwalu Literacki Sopot 2021 i szybko uciekliśmy z Monciaka w boczne uliczki.
Pojechaliśmy potem do Gdańska zjeść obiad i spotkać się że znajomymi - nie w Barracudzie, jak wstępnie planowaliśmy, ale znów u Gruzina. Wieczór (i pobyt) skończyliśmy na molo w Orłowie, patrząc na spokojna wodę i Sopot z bezpiecznej odległości.
![]() |
Peace by Orłowo |
Tyle o Trójmieście, a za tydzień zapraszam na pierwszy regularny wpis sezonu.
Wydaje mi się, że miejsca turystyczne najlepiej się odwiedza (i odpoczywa tam) poza sezonem. Szczególnie Sopot ;).
OdpowiedzUsuńChoć jestem fanką gór, to do Gdyni mam duży sentyment. Nawet się tam zaręczyłam ;). Do Trójmiasta wpadam najczęściej w zimie, albo jesienią i mam wrażenie, że wtedy choć nie ma tych kolorów i zieleni letniej, to oddaje coś z północnych miast.
Iza
Wszyscy, z którymi rozmawiam, mają ogromny sentyment do Gdyni:-) a koleżanką serdecznie poleca Sopot w listopadzie...
Usuń