Samochodem po Polsce. Jak zaplanować wyjazd


Długo zastanawialiśmy się w tym roku nad wyborem miejsca na wakacje; przeważyło znudzenie dodatkową formułą wypoczynku, którą chętnie wybierał mój mąż (stacjonarne wakacje "w ciepłym"). (Nie chciałam ryzykować objazdówki, bo nie sprzyjają im temperatury wtedy, kiedy mam urlop, czyli od połowy lipca do połowy sierpnia).

Zdecydowaliśmy więc, że przepalimy nasz wakacyjny budżet na miejscu – w Polsce, ale objazdowo. Taki wyjazd ma kilka sporych zalet: przywraca nam poczucie sprawczości, pozwala nam na pokazanie Młodej kraju i zaspokojenie ciekawości nowych miejsc, a także sprzyja naszej ulubionej wakacyjnej rozrywce, tzn. obserwowaniu ludzi i snuciu refleksji (nie zawsze smutnych) nad stanem świata. 

Wybraliśmy kierunek, po czym sięgnęłam po numery National Geographic Traveller poświęcone Polsce, które od lat zbierałam, czekając na odpowiedni moment. Wybrałam miejsca, które chcielibyśmy zwiedzić/ pokazać Młodej, starając się o równowagę miejsc ciekawych dla niej i dla nas, i wmontowanie w plan czasu na regenerację. Wyszukałam hotele (o tym dalej), i umówiłam się ze znajomymi mieszkającymi na trasie. Wyszukałam uczciwe lokalne restauracje, w których można zjeść dobry posiłek bez rozbijania banku.

Po tygodniu w drodze mogę powiedzieć, że jedynym problemem jest to, że czasem ciężko nam usnąć z nadmiaru wrażeń, ale chętnie się podzielę tym, co się u nas sprawdziło.

Zacznij od pętli.

Szukałam trasy, która umożliwiłaby nam obejrzenie dwóch-trzech atrakcji każdego dnia bez konieczności długich przejazdów między nimi; te starałam się zaplanować na rano i wieczór. Wyeliminowałam cele-wyspy, odizolowane od pozostałych (te zaznaczyłam w Google Maps jako miejsca do odwiedzenia w przyszłości), i starałam się dbać o równowagę, planując coś dla każdego. Chciałam, by każdy dzień miał w sobie coś atrakcyjnego dla przynajmniej dwojga z naszej trójki, a kolejnego dnia - innych dwóch z trzech osob; ponieważ atrakcji zwykle było dwie-trzy dziennie, nie zdarzyło się, żeby jakiś dzień był dla kogoś całościowo zły. (Plan wycieczki podam Wam za tydzień.)

Rozważ kupno biletów wiązanych.

Nie tylko ze względu na oszczędność (często symboliczną), ale jako sposób na zróżnicowanie zwiedzanych obiektów  (patrz punkt poprzedni). 

Przykładowo, bilet Explore Wałbrzych obejmuje zwiedzanie Zamku Książ wraz z tarasami i palmiarnią, wałbrzyskiego Muzeum Porcelany, oraz nowoczesnego skansenu górniczego Stara Kopalnia.

Nie jedźcie na dłużej, niż dziesięć dni.

Eksperci w kwestii rodzinnych road trips, czyli Amerykanie, radzą, by rodzinna wyprawa trwała nie dłużej, niż dziesięć dni - najwyraźniej tyle przeciętna rodzina "w drodze" jest w stanie wytrzymać we względnej harmonii, i tyle czasu trwa, nim niedogodności nie zaczną nam doskwierać.

Unikaj niepotrzebnego ryzyka w istotnych obszarach.

Moją piętą achillesową jest sen - muszę mieć cicho, chłodno i ciemno, więc wolę średni sieciowy hotel od bardzo estetycznego butikowego, w którym nie ma zaciemnionych, dźwiękoszczelnych okien ani klimatyzacji. 

Nie bierz odpowiedzialności za wszystko.

Daj innym popełnić błędy, zamiast brać na siebie odpowiedzialność za całokształt wyprawy. Przykład:  tam, gdzie nie było miejsc w hotelach sieciowych, rezerwacje robił mój mąż. Jeśli było dobrze, było dobrze. Jeśli mogłoby być lepiej - czułam spokój ducha wiedząc, że wszelkie niedogodności nie są moją winą, a on widział, że lekko nie jest (a przede wszystkim zdejmował mi z głowy ciężar decyzji w kwestii noclegu). Do tego wprowadzało to potrzebne (zwłaszcza dziecku) zróżnicowanie.

Noclegi poza głównymi punktami trasy miały też tę zaletę, że pozwalały nam odkryć zupełnie niespodziewane miejsca (na przykład przepiękną Halę Spacerową w Szczawnie-Zdroju).

Idealnie byłoby, gdyby dzieci nie miały mniej, niż dziesięć lat.

Kiedyś uczyłam dziewczynę, której rodzice zawodowo recenzowali hotele. Spytałam ją, od jakiego wieku ma sens zabierać dziecko na "kulturalne" wakacje z dużą ilością zwiedzania; na podstawie doświadczeń swoich i rodzeństwa powiedziała mi, że granicznym wiekiem jest dziesięć lat (inni uczniowie to potem potwierdzali).

Młoda dopiero co skończyła dziesięć lat, i faktycznie z jednej strony wykazuje się już dużą cierpliwością - pojedyncze rozczarowanie nie psuje jej całego dnia, nie marudzi w samochodzie - a z drugiej widzę, że chłonie jak gąbka i sporo zapamiętuje (np. cytując dosłownie audioprzewodnik).

Znajdź miejsce na obiad z wyprzedzeniem.

Bardzo łatwo to zrobić, korzystając z internetu, a oszczędza to tony stresu (jedyna jak dotąd wpadka przydarzyła nam się w Świdnicy, kiedy okazało się, że bar, który planowaliśmy odwiedzić, jest czynny tylko od poniedziałku do piątku). 

Skądinąd warto pamiętać o lokalnych "różnicach kulturowych" - warszawiakom ciężko pojąć, że restauracja może być zamknięta w niedzielę, a jeszcze ciężej - że w poniedziałek (patrz Śląsk). Do tego śląskie porcje to Porcje przez wielkie "p" - w jednej z wałbrzyskich restauracji podaje się największe porcje dziecięce, jakie widziałam w życiu.

Poszukaj pralni.

Weźcie mniej rzeczy, żeby w każdym miejscu pakować się bez paniki, a zaplanujcie odwiedziny w pralni samoobsługowej,  najlepiej w dzień powszedni. (Zakładam, że przynajmniej raz zahaczycie o jakieś większe miasto.)

***

Kiedy pojawi się ten wpis, powinniśmy być po pierwszym tygodniu naszej dziesięciodniowej wyprawy, gdzieś między Palmiarnią w Książu a repliką Wielkiego Garnca w Bolesławcu. Jeśli macie jakieś rady lub uwagi, piszcie:-)

Życzcie nam udanego wyjazdu, i Wam też - dobrego pomysłu na lato!

Zdjęcie tytułowe: Anja, Unsplash.

Komentarze

  1. Dolny Śląsk jest tak napakowany atrakcjami, że bardzo ciekawa jestem, co wybraliście :) To "mój" kawałek kraju, ale nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się zobaczyć wszystko. Mam nadzieje, że nie omijacie Zamku Czocha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, omijamy, jest zbyt wysunięty na zachód. Z tego samego powodu zrezygnowaliśmy z Mużakowa, czego bardzo żałuję. Region faktycznie fantastyczny!

      Usuń
  2. Może następnym razem. Mużakowa osobiście specjalnie bym nie żałowała- wszystkie atrakcje mieszczą się w galerii na stronie internetowej, jego zaletą są raczej długie spacery (znajomi psiarze byli zachwyceni) po polskiej stronie, gdzie dopieszczonych alejek jest niewiele, potem mamy raczej swobodnie rosnący park, a następnie spacer po lesie. Te piękne budynki, mostki i kwiecie to raczej niemiecka strona parku- mniejsza, ale tradycyjnie po niemiecku zadbana na 110% ;) Jestem bardzo ciekawa całego planu wycieczki. Na IG widziałam Zieloną Górę, co mnie lekko zaskoczyło, wiem że mocno się teraz promują ale nie umiem traktować tego miasta w kategoriach turystycznych , więc chętnie zerknę na region cudzym okiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyraźniej my zaskoczyliśmy Zieloną Górę;-) chciałam obejrzeć Miejski Szlak Winiarski, promowany na miejskiej stronie internetowej, ale okazało się, że trasa jest de facto w przygotowaniu i ruszy w czasie tegorocznego Winobrania... może kiedyś.

      Usuń
  3. Zabawny zbieg okoliczności, będąc w kwaterze w Bolesławcu na urlopie, zobaczyłam na Twoim instagramie zdjęcie z wałbrzyskiej Palmiarni, gdzie byłam dziś rano🙂 Dziś też próbowaliśmy zwiedzić zamek Czocha, ale nie polecam tej atrakcji na długi weekend - zobaczyliśmy tylko dziedziniec, czas oczekiwania na zwiedzanie wnętrz zamku wynosił około dwóch godzin (cały czas w kolejce), więc zrezygnowaliśmy. Natomiast rzeczywiście Dolny Śląsk ma wiele do zaoferowania - historia Kościoła Pokoju w Świdnicy też zarobiła na nas duże wrażenie! Pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że też udało Wam się odpocząć, za chwilę publikuję rozpiskę trasy:-)

      Usuń
    2. A tak, udało się, dziękuję😊

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty