Nature and walking journal, czyli dziennik spacerow i obserwacji przyrodniczych



Myślałam ostatnio o tym, czego trzeba mi więcej w życiu, i dotarło do mnie - jak zresztą przeciętnie raz na kwartał - że chciałabym więcej spacerować.

Kiedyś dużo chodziłam po górach, ale na tym etapie życia moje chodzenie jest z gruntu miejskie. Lubię chodzić na piechotę do pracy, ale mam na to czas zaledwie przez ułamek roku (i ciężko mi siebie winić, bo zabiera mi to około półtorej godziny). Mam w głowie mapę terenów zielonych, i wciąż szukam atrakcyjnych zamienników miejskich tras, a przede wszystkim - nic mnie tak nie uspokaja, jak zmęczenie połączone z obserwacją świata.

Wyszperałam więc ciekawe, choć nieco przykrótkie, trasy miejskie, upewniłam się, że nie objechałam jeszcze wszystkich okolicznych parków i rezerwatów, i zaczęłam się zastawiać, jak zmotywować się do codziennych świadomych spacerów. Pierwszym, co przyszło mi do głowy, był dziennik.

O istnieniu nature journals, czyli dzienników o serwacji przyrodniczych, wiem od jakiegoś czasu - zdobyły popularność podczas pandemii wraz z upowszechnieniem się nurtu cottagecore. Mają długą tradycję: prowadziła je Edith Holden, brytyjska nauczycielka plastyki i autorka (zdjęcie tytułowe wpisu przedstawia faksymilia jej najbardziej znanego dziennika, "The Country Diary of an Edwardian Lady"); Beatrix Potter, autorka "Piotrusia Królika"; a przed nimi pisała je wiktoriańska podróżniczka i przyrodniczka Marianne North.

Kupiłam więc zeszyt, wyciągnęłam kredki, i zaczęłam.

Dzienniki obserwacji nie tylko motywują, ale też pogłębiają interakcję z otoczeniem, sprawiają, że więcej zapamiętujemy, oraz dają nam okazję do tworczego wyżycia się. (Już pierwszego dnia narysowałam coś po raz pierwszy od stycznia, i napisałam pierwsze haiku od dawien dawna.) W moim dzienniku zamierzam pisać o przyrodzie, ale też spacerach po mieście i jego historii.

Poleca się, by w każdym wpisie przyrodniczym uwzględnić datę, miejsce, pogodę, temperaturę. Jeśli piszemy o roślinach i zwierzętach, można prócz polskich nazw uwzględnić też nazwy łacińskie. Przy miejskich spacerach warto poszukać źródeł nazw miejsc, ulic, dzielnic - często upamiętniają ważne rodziny, budynki, zjawiska przyrodnicze, rzeki itp.

Podstawowe pytania, które warto sobie zadać, to:
  • co dostrzegam?
  • co mnie w tym zastanawia?
  • co mi to przypomina?

Warto też uwzględnić wyszperane w internecie ciekawostki, co na razie stanowi mój ulubiony element pisania: wczoraj dowiedziałam się, że jelenie śpią od sześćdziesięciu do stu minut dziennie, i że popularny kosmos pochodzi z Ameryki Południowej; dziś - jakie jest pochodzenie nazwy części miasta, w którym spędzam święta wielkanocne. 

Często we wpisach pojawiają się fragmenty poezji (to zachęta do jej czytania). Można je ilustrować rysunkami, akwarelami (planuję wklejać ilustracje do zeszytu), zdjęciami, stemplami. Znaleziska można szkicować z różnych stron, umieszczać we wpisach mapki, stosować legendy (najbardziej klasycznym sposobem oznaczania np. części roślin są litery alfabetu).

Przydatne strony internetowe:

NATURE JOURNAL BASICS FOR BEGINNERS - PART 1 | Journal De Sylvie - kompilacja praktycznych porad.

Szybka prezentacja "The Country Diary of an Edwardian Lady" Edith Holden

A Nature Journal Story - artystka Jules Wolford dzieli się swoimi inspiracjami.

Wybór haiku w przekładzie Czesława Miłosza.

Zdjęcie tytułowe: strony faksymiliów dziennika Elizabeth Holden z Etsy, ze strony sprzedawcy RosellasAndRoses.

Komentarze

  1. Kusząca propozycja, już sobie wyobraziłam taki swój zeszycik... Póki co muszę się wstrzymać, bo na fali świeżo przerobionej "Drogi Artysty" zapisałam się na kurs kroju i szycia i kombinuję jak to pogodzić z masą innych przedsięwzięć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można robić wszystko, ale nie wszystko naraz - będzie na to czas, spokojnie 😀

      Usuń
    2. I tego się trzymam :)

      Usuń
  2. Spróbuję na spacerach latem lub już po porodzie, na spacerach z córką, jako odpoczynek dla głowy. Zobaczymy, ile będzie w niej wolnej przestrzeni na obserwacje (i czy ten słynny mózg ciążowy naprawdę zrobi wrażenie na moim ADHD, czy po prostu będzie jak zwykle). Tak pomyślałam, że teraz jest na takie obserwacje świetny moment - jest wiosna, wszystko budzi się do życia, kwitnie, rozwija się, zmienia właściwie z dnia na dzień. A ja, zamiast spacerować, skupiam się jeszcze na pracy, na domknięciu ostatnich spraw przed L4 i urlopem macierzyńskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie zmuszam się do głębokich refleksji, jeśli nie mam czasu (zwłaszcza na pisanie, co robię już w domu, wbrew zasadom sztuki;-) bo w moim przypadku kluczowe było to, żeby stworzyć narzędzie do rozliczania się z częstszego chodzenia na spacery. Staram się za to choć trochę rysować, jakkolwiek słabo, bo po pierwsze - dobrze mi to robi na głowę, po drugie - praktyka czyni mistrza:-)
      Co do ostatniego zdania - jako osoba, która znalazła za siebie zastępstwo na czas ciąży jeszcze nim w nią zaszła, rozumiem; trzymam kciuki za to, żeby wszystko Ci się logistycznie dobrze ułożyło, i żebyś znalazła czas nie tylko na to, by myśleć, ale i by pisać!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty