Drive

 

Prawo jazdy zrobiłam jeszcze w liceum, w czasach, kiedy wolno było przewozić dzieci bez fotelików, jeździć bez świateł za dnia i 60 w terenie zabudowanym (pamiętam, jak mi ulżyło, kiedy przełamałam się i doszłam do tej prędkości), i kiedy wszyscy nagminnie rozmawiali przez telefon "z ręki" podczas jazdy.

Potem pojechałam na studia do miasta z najlepszą komunikacją publiczną w Polsce, i moje prawo jazdy dość naturalnie wylądowało w szufladzie. Gdzieś po drodze brałam jazdy doszkalające, ale rzadko mi się zdarzało widzieć człowieka tak przerażonego, jak mój ówczesny instruktor (co pewnie było wypadkową tego, że wyglądałam na osobę w dziesiątym miesiącu ciąży, choć był to pewnie dopiero ósmy, wtedy jeszcze niezdiagnozowanego astygmatyzmu, oraz tego, że nie przyszło mi do głowy powtórzyć przepisy).

Dziś mam mało czasu na pisanie, bo, poza poprawianiem prac, chcę jeszcze uczyć się znaków; niedawno wróciłam z jazdy, na której ćwiczyłam zawracanie i zakręty na rondach z torami tramwajowymi, zawracanie i ronda turbinowe. Instruktorka była ze mnie zadowolona.

***

Puzzle w mojej układance są nieco inne, niż zazwyczaj.

Po początkowej frustracji (bardzo chciałabym jeździć jak mój mąż, facet po ponad trzydziestu latach za kółkiem w każdych warunkach i autentyczny dżentelmen jezdni), dotarło do mnie, że młodość polega na tym, że jest się gotowym robić rzeczy, które nie wychodzą nam najlepiej, z nadzieją, że zrobimy się w nich lepsi. I że stabilizacja oznacza dla mnie między innymi to, że naprawdę dawno nie musiałam robić czegokolwiek, w czym nie jestem dobra. 

O młodości wspominam nieprzypadkowo – to mój osobisty mikrotrend tej dziwnej, zimnej wiosny. Czytam książki o młodych ludziach, oglądam ich kanały na YT, małymi kroczkami zaczynam robić rzeczy, które sprawiały mi przyjemność przed trzydziestką i (niewinne) rzeczy, których wtedy nie zrobiłam. Wróciłam do blondu, i mam wrażenie, że ludzie wokół mnie zachowują się, jakbym wróciła z dalekiej podróży – choć pisząc to zdaję sobie sprawę, że nie jest to chyba kwestia wyłącznie koloru włosów. 

Sypiam lepiej, choć nie idealnie – wygląda na to, że wyciszanie organizmu dietą, ćwiczeniami oddechowymi i konkretnymi pozycjami jogi jednak działa. 

Jeśli chodzi o jogę, zaczęłam pracę nad elastycznością (chcę kiedyś dojść do szpagatu i wygięć do tyłu), i planuję zabrać się za inwersje. 

Po czterdziestym piątym roku życia, powiedziała mi kiedyś szefowa, kobiety zmieniają się nie do poznania. Jej grób będzie drugim miejscem, w które planuję pojechać. Pierwszym będzie, rzecz jasna, IKEA.


Zdjęcie tytułowe: Norbert Buduczki, Unsplash.

Komentarze

Popularne posty