Moje oczy wciąż głodne
Kiedy jeszcze byłam na studiach, poszłam do szpitala na jakieś badania z nocowaniem (chodziło o jakieś hormony o poranku, o ile dobrze pamiętam). Trafiłam do sali z dwiema kobietami, jedną po trzydziestce - przemiłą, acz neurotyczną fotografką kulinarną - i drugą, po czterdziestce, która w pewnym momencie przeciągnęła się i rozmarzonym tonem powiedziała:
- Jestem po czterdziestce. Już nic nie muszę.
I choć ja nadal muszę (podejrzewam, że ona też musiała), w jej reklamie tego etapu życia jest trochę prawdy.
Teraz wreszcie, wreszcie mam poczucie, że znam siebie i traktuję siebie jak przyjaciółkę. Wiem, co mnie psychicznie rozmontowuje, i jak poskładać się znowu. Wiem, dlaczego wpisywanie dat w kalendarz daje mi tyle satysfakcji, dlaczego filmy, które lubię najbardziej, można zaklasyfikować jako competence porn, z kim naprawdę lubię spędzać czas, i jak moje ciało reaguje na różne rzeczy, które mu funduję. Rozumiem mechanizmy działania swoje, męża, córki, przyjaciół i nieprzyjaciół - a nawet własnej matki. Coraz częściej jestem w stanie obserwować siebie bez osądu - coś, co zauważyłam dopiero wtedy, kiedy się wyłączyło. Terapeutka chwali mnie za to, że coraz częściej odpuszczam, sobie i innym.
Usłyszałam ostatnio, że dekada między 40. a 50. rokiem życia jest - w przypadku mężczyzn - tą, w której zaczynają mówić o wykorzystywaniu seksualnym w młodości. Zaczęłam myśleć o tym, z czego to się bierze, i doszłam do wniosku, że to jest wiek, w którym walka ze światem zewnętrznym często (nie zawsze) się kończy; kiedy godzimy się z faktem, że osiągnęliśmy już większość rzeczy, które były do osiągnięcia, albo osiągnięcia przestają być tak ważne, bo w miarę wygodnie ułożyliśmy się ze światem zewnętrznym. Osiąganie z kolei wspiera działanie wielu mechanizmów obronnych, które z wiekiem powoli się wyłączają, i wreszcie konfrontujemy się z tym, kim jesteśmy.
Wreszcie robię to, co chcę - nie powstrzymuje mnie lęk, brak pieniędzy, czy poczucie, że nie wypada. Wczoraj zarezerwowałam wycieczkę do Maroka (może mi nie odwołają;), a dziś kupiłam bilety do Bolonii i Firenze Card, i zarezerwowałam szpanerski hotel nieopodal Officina Profumo-Farmaceutica di Santa Maria Novella.
Kiedy miałam dwadzieścia lat, i ktoś pytał mnie, o czym marzę, niezmiennie odpowiadałam, że chcę mieć lat trzydzieści. Marzyłam o stabilności emocjonalnej, z którą było u mnie bardzo krucho.
- Wiesz - powiedziała mi kiedyś posępnie o dziesięć lat starsza koleżanka, z mojej dzisiejszej perspektywy aż śmiesznie młoda - wiesz, ale ty wtedy zaczniesz się starzeć.
Piętnaście lat starsza od niej patrzę w lustro i wzruszam ramionami - nadal nie do końca wiem, co miała na myśli - a potem maluję kreskę, która optycznie otwiera mi oko. Jeżeli mi się chce.
To jest - o ile ma się zdrowych rodziców - niezły czas. Naprawdę niezły czas.
I wiecie co? Żałuję, że na tej sali szpitalnej nie było też starszych kobiet.
Zdjęcie tytułowe: Sterling Lanier, Unsplash.
Komentarze
Prześlij komentarz