Perfumy retro: "Modern Muse" Estée Lauder


Szukając perfum inspirowanych retro (pisałam już o nich tu, tu, i tu), trafiłam na recenzję wydanej w 2013 roku wody perfumowanej Modern MuseEstée Lauder, która sprawiła, że to i owo zabiło mi nieco żywiej:
Butelka z elegancką kokardką ucieleśnia elegancję lat 50-tych z pełnym temperamentu, współczesnym akcentem. Wąchając to połączenie iskrzącego się jaśminu z łagodną tuberozą możemy wyobrazić sobie młodą księżniczkę Małgorzatę w sweterku bliźniaku, klejnotach i tych perfumach, jeżdżącą po mieście z jednego eleganckiego przyjęcia na kolejne.[klik]
Świadome nawiązania do estetyki połowy XX wieku widać w reklamach Muzy:

reklama z Arizoną Muse


reklama z Kendall Jenner z 2016 roku

Nos
Modern Muse to pierwsza od dziesięciu lat premiera perfum marki Estée Lauder, ambitna i przemyślana. Twórca kompozycji, Harry Fremont, ma na koncie ogromny dorobek, a w nim m.in. „Romance” dla marki Ralph Lauren, „Miracle” dla Lancome czy „CK One” – ale nie stworzył też nic, co budziłoby mój ogromny szacunek.

Nuty
Zapach, klasyfikowany jako kwiatowo-drzewno-piżmowy, jest skierowany do kobiet „pewnych siebie, niezależnych, inspirujących” (klik). Aby tego dokonać, zdecydowano się na połączenie nuty jaśminu (symbolizującej kobiecość) i drzewnej (symbolizującej siłę). Akordy (za Fragranticą) to białe kwiaty, długo nic, zwierzęcy, piżmowy, kwiatowy, tuberozowy; występują w nim następujące nuty (gwiazdką zaznaczyłam najbardziej wyczuwalne przez recenzentów):

głowy
mandarynka

serca:
*lilia
tuberoza
*wiciokrzew
*płatki kwiatów
jaśmin chiński
*jaśmin wielkolistny

bazy
*piżmo
paczula
bursztyn
nuty drzewne
wanilia z Madagaskaru

... i przyznam, że żałuję, że widzę tę pełną listę dopiero teraz, bo ten festiwal nut dusznych ostudziłby mój zapał (na szczęście skończyło się na zakupie próbki).

Przeznaczenie
Moje próby napisania recenzji zaczęły się od braku okazji, by się weń wwąchać. Wbrew temu, że użytkownicy Fragrantiki polecają „Modern Muse” jako zapach na dzień (zwłaszcza na wiosnę), ja nie wybrałabym go do pracy – w moim odbiorze jest zbyt mocny, przynajmniej w pierwszych fazach, by był w dobrym tonie. Myślałam, że ponoszę go w domu, ale mąż stanowczo zaoponował, klasyfikując go jako old lady scent (i słusznie, bo jak po nutach widać, w „Modern Muse” występują ci sami podejrzani, co zwykle, tworząc klimat gęsto-drzewno-kwiatowy). 

Odbiór
Zapach jest złożony, harmonijny, kremowy – jednym słowem, kosztowny w odbiorze.

Co do projekcji w czasie: dry down, czyli najtrwalszy element zapachu, pozostający po wyschnięciu perfum na skórze i ulotnieniu się pierwszych żywych nut, jest drzewny, sandałowy. Jeszcze po ponad dwunastu godzinach od nałożenia wyczuwam ślady kwiatów i paczuli na nadgarstku, co świadczy o trwałości, z którą rzadko mam do czynienia (choć trzeba zaznaczyć, że moja skóra uwielbia się z paczulą, i każdą jej ilość podbija w kosmos).

Grupa docelowa
Nie jest to raczej zapach dla młodych dziewczyn, ani bezpieczny zapach na prezent (mnie, choć nie lubię akordów kwiatowych ani nuty wodnej, neutralniakiem idealnym wydaje się właśnie „Miracle” Fremonta). Zaklasyfikowałabym go jako zapach dla dorosłych i charakternych kobiet.

Podsumowanie/ Edit, jesień 2019: 
W kwietniu stwierdziłam, że szukam dalej, ale we wrześniu sięgnęłam po próbkę „Modern Muse” raz jeszcze. Okazuje się, że idealnie dogaduje się z moją skórą przy chłodniejszej pogodzie, drzewne nuty pięknie przy niej wybrzmiewają bez obciążenia tym, co w nim duszne, a i mój mąż zaczął wyrażać nim żywe zainteresowanie. Wygląda na to, że to będzie mój tegoroczny zapach na jesień i zimę.

Komentarze

Popularne posty