Winter arc. Dwanaście tygodni troski
Lądowanie po Florencji nie należało do najmiększych. Pierwszego dnia po powrocie zdjęłam więc z półki planner #lifebalance (od razu kupiłam na Allegro kolejny, na następny raz), bo potrzebowałam czymś zająć głowę, i odpokutować wyjazdową dietę. ( Tu filmik, który wyjaśnił mi, czemu robienie planów daje mi tyle ulgi, i czemu mam tyle dokumentów z listami rzeczy do zrobienia - które, przysięgam, najczęściej przynajmniej częściowo robię - i okazuje się, że to bardzo częsty dopaminowy mechanizm). Tym razem nie chodziło jednak o samo odzyskanie poczucia kontroli nad rzeczywistością. Dotarło do mnie, że moja tęsknota za upraszczaniem sygnalizuje potrzebę dyscypliny; musiałam jedynie dojść do tego, jak ta dyscyplina miałaby wyglądać, i doszłam do tego podczas wyjazdu. Planner #lifebalance daje czytelnikowi przestrzeń trzech miesięcy, tyle, ile przeznacza się na modny teraz winter arc , żeby uporządkować sprawy związane z dietą i aktywnością fizyczną. Pierwszy planner kupiłam jeszcze w...








