Jak szukać w życiu jakości

Ten wpis planowałam już od jakiegoś czasu, ale miał powstać zupełnie inaczej. Miałam umówić się na spotkanie z moją dobrą, starszą o kilkadziesiąt lat znajomą (ona nazywa mnie przyjaciółką, mnie nieco brak śmiałości) i o to i owo podpytać. Alina (tak ją nazwę) jest mistrzynią znajdowania najwyższej jakości we wszystkim, co ją interesuje, od sztuki po jedzenie. Kiedy zadzwoniłam, odebrał jej syn, i powiedział mi, że parę dni wcześniej miała poważny wypadek i jest w ciężkim stanie; gdy piszę te słowa, jej stan właśnie zaczyna się poprawiać. 

Chcę napisać tego posta po to, żeby podzielić się z Wami tym, kim dla mnie jest, intensywnie i długo o niej pomyśleć, i  za wszystko jej podziękować. 

Oto, czego nauczyła mnie przez kilkanaście lat znajomości. Pokrótce wszystko zamyka się w trzech hasłach: świadomość (co lubisz, czego potrzebujesz), entuzjazm, aktywne poszukiwanie.

Znaj swoje potrzeby

Jakieś dwa tygodnie temu obejrzałam ten TED talk Caroline McHugh o byciu sobą, w którym mowa między innymi o tym, że najłatwiej jest być autentycznym dzieciom poniżej siedmiu lat i osobom w podeszłym wieku. Kiedy jesteś mały, jesteś sobą całym sobą, bo nie wpadło ci jeszcze do głowy, że można inaczej; kiedy jesteś stary, jesteś sobą, bo na wszystko inne żal ci czasu. Alinie żal jest czasu na niesatysfakcjonujące jedzenie, niesatysfakcjonujące książki i drażniących ludzi. Jeśli przyjmuje coś do swojego świata, to na swoich zasadach. Zdaję sobie sprawę, że na wcześniejszych etapach życia takie podejście to luksus, ale mam wrażenie, że można zacząć je praktykować od tych rzeczy, gdzie decyzja faktycznie należy tylko do nas, a potem stopniowo rozszerzać.

(Przypomina mi się coś, co usłyszałam ćwicząc jogę z wideo Adriene Mischler; Adriene mówi tam o tym, że byłoby wspaniale, gdyby – tak jak ludzie praktykują jogę czy medytację – praktykowali także dowiadywanie się, co sprawia, że czują się dobrze, i podążanie za tym, co daje im poczucie, że żyją).

Myśl długofalowo

Alina mogłaby podpisać się pod słowami Carmen Dell'Orefice, ż„[życie] nie jest dla mięczaków. Śmierć też nie jest dla mięczaków (...) zróbcie sobie plan i żyjcie pełnią życia.” Nie trzeba mnie było przekonywać o istotności ćwiczeń fizycznych dla zdrowia – tego dopilnowała moja matka – ale to ona skierowała mnie na rehabilitację po porodzie, kiedy sypnęła mi się postawa, to ona znała najlepszych lekarzy w Warszawie, i to ona nauczyła mnie, że jeśli iść do lekarza z poważniejszym problemem, to najlepiej szukać lekarzy zajmujących się leczeniem sportowców, bo mają zupełnie inny sposób myślenia o ciele i dążą do zminimalizowania interwencji chirurgicznych, o konsekwencjach których dla ciała mało kto nam mówi.

Kultywuj przyjaźnie

Alina ma przyjaciół na całym świecie; ma też zaprzyjaźniony obraz Vermeera w Nowym Jorku, zaprzyjaźnione książki zaprzyjaźnionych autorów (Elisabeth Bowen, Carol Shields, Williama Trevora, Colma Toibina), zaprzyjaźnione parki i budynki. To sprawia, że chce do nich częściej wracać, lepiej je poznawać... i szukać kolejnych.

Wychodź ze strefy komfortu

To było dla mnie najtrudniejsze; Alina zawsze na mnie fukała, kiedy jej odpowiadałam, że zimą nie przeczytam tej strasznie smutnej francuskiej książki, i długo wspominała, jak wstrząśnięta i rozedrgana wyszłam z kina po obejrzeniu „Euforii” (2006). Mimo, że podobnie jak ja jest wrażliwcem, uważa, że sztuka ma prawo robić z nami, cokolwiek chce, a doświadczenie estetyczne stawia ponad spokojem.

Po drugie, zawsze szuka nowych rzeczy, także tych, które z pozoru mogą nie być w jej guście – namiętnie testuje nowych autorów (bardzo opłakiwała koniec wydawania „Zeszytów Literackich”, które pozwoliły jej odkryć wielu młodych polskich autorów, takich jak Annę Arno czy Macieja Miłkowskiego), reżyserów i restauracje. Każde odkrycie przekazywała dalej.

Nie rób tego sama

Alina jest otoczona ludźmi (rodziną, przyjaciółmi, znajomymi) żyjącymi w  naszym mieście, kraju, za granicą, z którymi spotyka się w twarzą w twarz lub koresponduje. Latami obserwowałam, jak przynosili jej lub przysyłali książki, informowali o ciekawych wystawach, przywozili różne ułatwiające życie wynalazki, dzielili się nowinkami medycznymi i wieściami o nowych talentach.

Jeśli nie macie takich ludzi wokół siebie, pomocna jest prasa i internet – portale dla miłośników książek (Goodreads czy Lubimy czytać), sztuki (Czeka na ciebie wystawa) czy ogrodnictwa i turystyki ogrodowej (Fajne ogrody).  Nie wstydźcie się pytać o rekomendacje pasjonatów prowadzących sklepy tematyczne. Zwracajcie uwagę na rekomendacje dziennikarzy, pisarzy, muzyków, których pracę i spojrzenie na świat szanujecie – mogą was zaprowadzić na kompletnie nowe dla was terytoria.


Trzymajcie ze mną, proszę, kciuki za zdrowie Aliny! Napiszcie też, jak i gdzie szukacie rekomendacji (miejsc, książek, sztuki, wydarzeń... – zwłaszcza jeśli chodzi o te ostatnie, prześladuje mnie wrażenie, że lepiej zostać w domu).


Zdjęcie tytułowe: Mike Kotsch, Unsplash

Komentarze

  1. trzymam kciuki za zdrowie bohaterki :) O temacie jakości mogłabym czytać codziennie, jakieś niedobory mam chyba w tej materii ;) pięknie napisane, sama od siebie nic nie dodam, za to zamierzam przeczytać Twój post jeszcze raz i drugi - bo zmusza do zastanowienia się (a już po pierwszym "czytaniu" zrobiłam "rachunek sumienia" i czuję, że frustracja mnie dziś nie opuści).
    Wiem, że się powtarzam, ale naprawdę, Twój blog to moje wielkie odkrycie. Przypominasz mi o tym, że moje życie nie musi się kręcić jedynie wokół klocków, pieluszek i zupek (taki czas akurat ;)) i że reszta świata, wbrew pozorom, nie zajmuje się wyłącznie instafikcją, promocjami w sieciówkach, permanentnym makijażem brwi i życiem celebrytów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, tak za dobre wibracje, jak i za bardzo miłe słowa:-) pamiętam dobrze, jak dostawałam kręćka jako "świeża" mama, i jak praktycznie wszystko, co mogłam, robiłam z nosem w książce lub audiobookiem na uszach, bo to był mój łącznik z kulturą (z perspektywy czasu myślę, że to nie było najlepsze, co mogłam zrobić).

      Usuń
  2. ja przez pierwsze miesiące zaczytywałam się w Warunkach Technicznych i Prawie Budowlanym (żeby nic mi nie umknęło...), ale w końcu porzuciłam te praktyki i przerzuciłam się na "literaturę parentingową". Z WT i PB nic nie pamiętam, ale kalendarz rozwoju niemowlaka mam w małym palcu ;) Wszystko ma swój czas i tak dalej, ale frustracje pozostają (we wpisie o żeglowaniu w różnych kierunkach ujęłaś to najlepiej)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty