Najpiękniejsze książki dla dzieci, jakie znam

Książki dla siebie i córki kupuję nałogowo. Szukając książek dla niej, lubię wychodzić poza własne lektury z dzieciństwa, zwłaszcza, że niektóre moim zdaniem bardzo źle się postarzały (uwielbiana przeze mnie Narnia!), a do niektórych jeszcze nie dorosła (Pożyczalscy, Muminki). Przekonałam się jednak o tym, że  zwłaszcza w przypadku nowości wydawniczych  lepiej nie kierować się rekomendacjami w prasie czy (nawet) przyznanymi nagrodami; w nowych książkach często widać przerost formy nad treścią ("Narodziny księżniczki"), a czasem przerost oryginalności nad estetyką ("Pięciu nieudanych", "Ignatek szuka przyjaciela"). 

Nauczyłam się polegać na rekomendacjach właścicielki Drzewca, zaprzyjaźnionej (choć położonej daleko od nas, bo w Krynicy-Zdroju) niezależnej księgarni dla dzieci, oraz naszej bibliotekarki; często sama zapuszczam się między półki, żeby znaleźć dla córki wartościową, pięknie ilustrowaną książkę, która jej się spodoba, a przy okazji sprawi przyjemność i poukłada w głowie to i owo także mnie.

Czego szukam w dobrej książce dla dzieci? Przytoczę fragment książki The Way to Write for Children Joan Aiken, wydanego w 1982 poradnika dla pisarzy (cytaty w moim tłumaczeniu):

Dorosły czytelnik z pewnością przeczyta dziesiątki, być może setki podobnych książek, zanim wybierze twoją; dla dziecka może być ona dosłownie pierwszym prawdziwym doświadczeniem czytelniczym. Trzeba mieć to na uwadze. Czasem ktoś mówi mi: „Mój syn – albo córka – przeczytał Pani taką-a-taką książkę. To pierwsza książka, jaką sam przeczytał.” To bardzo poważna sprawa. Pierwsza książka, którą czyta dziecko, ma dla niego kolosalne znaczenie. (...)

[W] książce dla dzieci (...) bohaterowie muszą być prawdziwymi, wielowymiarowymi postaciami. Przesadnie wyszukane opisy nie są wymagane; nie wydaje mi się, żeby Mark Twain kiedykolwiek wspominał o tym, jak wyglądali Tomek Sawyer i Huck Finn – to niepotrzebne. Znamy tych chłopców, wiemy, że Tomek ma tendencję do moralizowania i ustalania zasad, a Hucka dręczą problemy natury moralnej; wiemy, jak zachowaliby się w każdej sytuacji; nie musimy wiedzieć, jak wyglądają. 

Jeśli chodzi o miejsce czy scenerię, dzieci wymagają opisu. Nie powinien być zbyt szczegółowy, bo stracą zainteresowanie, ale przy założeniu, że akcja twojej książki rozgrywa się na nowojorskiej stacji metra, w dolinie w Walii, w dżungli w Indiach, czy na przedmieściach Londynu, dziewięćdziesiąt procent twoich czytelników nie będzie miało pojęcia o tym, jak dane miejsce wygląda, i musisz dać im szybki, żywy obraz, na tyle szczegółowy, by go zapamiętali.

"Minęli obszar, gdzie pola kapusty i szeregi domków z żółtej cegły wyznaczają granicę między Londynem a jego przedmieściami (…) potem latarnie zaczęły stawać się coraz rzadsze, pola zieleńsze, a żywopłoty gęstsze – byli na najprawdziwszej wsi."

E. Nesbit, Nine Unlikely Tales [Dziewięć nieprawdopodobnych historii]

(O Aiken: w Polsce wydano tylko jej zbiór fantastycznych historii "Pokój pełen liści", jedną z ulubionych książek mojego dzieciństwa.)

A co, według Aiken, czyni książkę złą? Powszechny dziś model pisania książek (a raczej książeczek) nachalnie dydaktycznych, nastawionych na rozwiązanie bardzo konkretnych problemów:

Najcięższym grzechem przeciw dzieciom jest pisanie dla nich szablonowych książek. To tak samo złe, jak sprzedawanie im złej jakości jedzenia, albo łatwo przemakających butów.

Co mam na myśli mówiąc o szablonie? Wyjaśni to szybkie spojrzenie na recenzje książek dla dzieci i młodzieży w prasie krajowej. Oto niektóre fabuły: dziewczyna w ciąży poszukuje siebie. Miś nielubiący bawić się z innymi misiami otrzymuje zaproszenie na przyjęcie, i wreszcie uczy się bawić z innymi. Czworo dzieci gubi psa, ale odnajduje go dzięki sąsiadowi, któremu początkowo nie ufały. Pies dogaduje się z kotem. Dzieci znajdują wspólny język z sąsiadami obcokrajowcami. Chłopiec uczy się żyć z tym, że jego matka jest alkoholiczką. Dzieci znajdują skarb.

Oto moje rekomendacje, z linkami do stron wydawnictw lub  w przypadku książek nienależących do serii  Ceneo i Arosa, czyli strony, z której sama najchętniej korzystam.

Serie

  • Przede wszystkim  "Pan Kuleczka" Wojciecha Widłaka z ilustracjami pani Elżbiety Wasiuczyńskiej (pro tip: pani Wasiuczyńska czasem wietrzy szuflady i można przy okazji kupić jej grafiki  warto obserwować jej bloga i stronę facebookową). Książki o Panu Kuleczce są lekturami szkolnymi, ale my zaczęliśmy je czytać, kiedy młoda miała około czterech lat. Przy pierwszym czytaniu poczułam, że pisał to ktoś mądry i wyrozumiały, i że coś bardzo ściska mnie w gardle.

  • Ku mojemu zdziwieniu nie wszyscy znają (bardziej dynamiczną, dla nieco starszych dzieci) serię o Pettsonie i Findusie  staruszku-samotniku i jego gadającym kocie, osadzoną w realiach szwedzkiej wsi połowy XX wieku, z ilustracjami pełnymi humorystycznych detali.

  • Przepiękne są książki pisane i ilustrowane przez Raquel Diaz Reguera. Czytałyśmy „Dziadków od A do Z” i „Babcie od A do Z”, celebrujące to, jak różni są od siebie ludzie (i dające nawet dorosłym sporo do myślenia). Napisane z dużą dawką magicznego realizmu, są idealne do głośnego czytania dzieciom w wieku 6-7 lat  już posiadających dość szeroki zakres słownictwa i znajomość świata, ale być może niegotowym do samodzielnego radzenia sobie z trudniejszymi słowami. (Aros)

  • Młodszym dzieciom może też spodobać się seria "Opowieści z parku Percy'ego" Nicka Butterwortha  było mi trochę smutno, kiedy przeczytałyśmy już wszystkie historie o przygodach dozorcy parku i jego przyjaciołach. (Ceneo, Aros)

  • Lubię pokazywać dziecku to, że jeszcze niedawno świat wyglądał inaczej - świetnie się do tego nadaje ilustrowana seria "Oto jest..." Miroslava Šaška, opisująca stolice świata. Po raz pierwszy wydawana była w latach 50. i 60.; na końcu każdego tomu zamieszczona jest informacja o tym, co zmieniło się od czasu publikacji. Serdecznie polecam miłośnikom ilustracji vintage. (Uwaga: książki w dużym formacie.)

  • Już kiedyś pisałam o francuskiej serii "Przewodnik młodego Robinsona" (książki dla starszych przedszkolaków i dzieci w wieku szkolnym, dostępne w bibliotekach i antykwariatach/ na allegro).

Single

  • "Czajniczek" Etsuko Watanabe 

Z pozoru prościutka historia o dziewczynce wypełniającej zadanie, które postawiła przed nią mama, ale na wszystkich płaszczyznach wymykająca się schematom. To nie jest produkt  prosta opowieść o tym, jak sobie radzić, o tym, że należy dziękować i pomagać, i tym, jak i po co nawiązywać interakcje  choć i tego uczy. To magiczna historia opowiadająca o tym, jak wygląda świat w oczach dziecka, nielinearna i zaskakująca – przewracając kartkę przy pierwszej lekturze nie wiemy, co będzie dalej, choć historia kończy się tak, jak kończyć się powinna. 

Jest w "Czajniczku" coś tajemniczego, jakby echo baśni braci Grimm. Ilustracje są fascynujące; z jednej strony przekazują magiczność świata (pałac króla żab, dziewczynka płynąca na liściu), z drugiej jego niebezpieczeństwa (szybko jadące samochody, las, w którym prócz przyjaznych zwierzątek chowają się niedźwiedź, wilk i wąż), a z trzeciej  dziecinną fascynację przedmiotami, ich różnorodnością, i porządkiem (sklep z czajniczkami). (Ceneo, Aros)

  • "Operacja Alfabet", Al McCuish

Książka o niebo lepsza od większości aktualnie modnych ilustrowanych wydawnictw dla młodszych dzieci. Tu ilustracje są przyjemnie staromodne, z Anglią lat 60. w tle; historia jest długa i wciągająca, w sam raz dla dziecka, które weszło na etap zastanawiania się, o co właściwie chodzi z literkami i dlaczego mama ciągle się w nie patrzy (4-5 lat). (Ceneo, Aros)

  • "Pajęczyna Charlotty", E. B. White

Wydana w 1952 roku historia prosiaczka Wilusia i mądrej pajęczycy Charlotty, tłumacząca, czym jest przyjaźń, lojalność, przemijanie i śmierć, która ma u mnie wszystkie gwiazdki świata. Mniej więcej 6+. (Więcej recenzji na Lubimy czytać; książki szukałabym na allegro lub w sklepie Polityki.)

I na koniec:

  • Fajny, uspokajający, zimowy jest "Skrzat nie śpi" Astrid Lindgren i Kitty Crowther wydawnictwa Zakamarki.

  • Piękne ilustracje do tomiku wierszy Bronisławy Ostrowskiej ("Dzięcioł puka, sroczka skrzeczy") zrobiła Małgorzata Flis. Wiersze młodopolskie, minimalnie trącą myszką, ale moje dziecko je lubi, a ilustratorkę warto zapamiętać. 

  • "Gdzie jest rybka?" Taro Gomi - japońska książka dla najmłodszych dzieci, po raz pierwszy wydana w latach 60. - cudo prostoty, pomysłowości i pięknej ilustracji.

Kosmos 

Na koniec  pismo dla dziewcząt w wieku szkolnym, samodzielnie czytających (u nas jeszcze na nie za wcześnie, ale już kupiłam wszystkie numery, które ukazały się do tej pory...). Bardzo fajna odskocznia od popkultury plus świetna (na moje oko) podbudowa psychologiczna; w każdym numerze znajdziemy mądre teksty uczące życia, samoregulacji, funkcjonowania w społeczeństwie (obywatelskim!), pokazujące różne modele kobiecości i sposoby na życie. Do kupienia w dobrych księgarniach lub w prenumeracie, która wg mnie jest potencjalnie fajnym pomysłem na prezent dla dziecka z rodziny lub, jeśli macie taką fantazję, dla zaprzyjaźnionej organizacji. Więcej o "Kosmosie" tutaj.


A Wy, jakie książki dla dzieci szczególnie polecacie?

***

Jeśli myślicie, że ten tekst mógłby być dla kogoś przydatny lub pomocny, proszę, prześlijcie go dalej, lub podzielcie się nim na Facebooku lub Twitterze. Będzie mi bardzo miło, jeśli trafi do większej liczby czytelników. Dziękuję!


Zdjęcie tytułowe: Annie Spratt, Unsplash

Komentarze

Popularne posty